Duży wpływ na taki stan rzeczy miała nawierzchnia. - Tor naprawdę nie pozwalał na zbyt wiele walki. Było bardzo twardo i zmieniały się ścieżki. Zostaliśmy przyzwyczajeni do walki na toruńskim owalu, ale teraz było inaczej. Robiło się bardzo ślisko po polaniu i należało wyciągać dobre wnioski. Nie zawsze wprowadzone korekty są trafne, a za dobry przykład służą moje dwie jedynki - powiedział Piotr Pawlicki, kapitan Fogo Unii Leszno.
Zobacz także: Holder nie ma żalu do Kopeć-Sobczyńskiego. Wszystko zostało wyjaśnione
Mistrzowie Polski szybko wypracowali sobie solidną zaliczkę. Menadżer Jacek Frątczak próbował ratować sytuację torunian rezerwami taktycznymi, ale trzy dobrze punktujące ogniwa nie zdołały zapewnić wygranej. - Cały czas czuliśmy oddech rywala. Nasza przewaga w pewnym momencie się powiększyła, ale wiedzieliśmy, że możemy stracić zaliczkę w przeciągu dwóch wyścigów. Utrzymywaliśmy pełną koncentrację i dużo dyskutowaliśmy, jak tor się zachowuje - dodał.
Wyjazdowe zwycięstwo cieszy wszystkich leszczynian. - Przyjechaliśmy na bardzo ciężki teren do Torunia, więc zdobycz punktowa całej drużyny jest zadowalająca. Gospodarze są mocni i nie zmienia tego kontuzja Rune Holty. Pokazali duży pazur, a my jechaliśmy osłabieni brakiem Jarka Hampela. Absencje w obu drużynach jakoś się wyrównały - stwierdził 25-latek.
Zobacz także: PGE Ekstraliga. Kuriozalny defekt Jasona Doyle'a. Potężny błąd mechaników!
Fogo Unia zaliczyła dobry początek rozgrywek PGE Ekstraligi, ale do sukcesów jeszcze bardzo daleka droga. Jeden z liderów tego zespołu nie zamierza popadać w przesadny hurraoptymizm. - Wyszliśmy zwycięsko z tego meczu i możemy z uśmiechami wracać do domu. Kolejne punkty znalazły się na naszym koncie, więc bardzo się z tego cieszymy. Sezon jest jednak długi i zobaczymy, co będzie dalej - zakończył Pawlicki.
ZOBACZ WIDEO Czy polscy żużlowcy są traktowani po macoszemu?