Unia Tarnów wyczyściła wszystkie te zaległości, które uniemożliwiałyby uzyskanie licencji na starty w sezonie 2019. Tajemnicą poliszynela jednak jest, że długi wynikające z tzw. dodatkowych umów sponsorskich z zawodnikami nie zostały rozliczone. Część żużlowców już się zaczyna niecierpliwić. Nieoficjalnie wiemy jednak, że działacze Unii zapewniają, iż przed startem ligi wszyscy dostaną swoje pieniądze.
Problemu nie mają zawodnicy, którzy rok temu jeździli w Unii i zostali w klubie na kolejny sezon. Każdy z nich (Artur Mroczka, Wiktor Kułakow, Mateusz Cierniak) został rozliczony co do złotówki zarówno z pieniędzy kontraktowych, jak i reklamowych. Gorzej z tymi, którzy odeszli (Jakub Jamróg i Duńczycy - Peter Kildemand, Nicki Pedersen, Kenneth Bjerre). Ich dodatkowe umowy sponsorskie nie zostały jeszcze wypłacone w całości. Płatność została podzielona na raty. Niektórzy już coś dostali. Jest obietnica prezesa Łukasza Sadego, że całość będzie uregulowana przed startem ligi, czyli do 30 marca.
Czytaj także: Unia Tarnów czy Unia Jacek Rempała?
Patrząc na dotychczasowe poczynania w zakresie regulowania zaległości, można by napisać, iż zawodnicy mogą chyba spać spokojnie. Zresztą Unia po to zbudowała na ten sezon niezbyt drogi skład, żeby móc popłacić stare długi. Miniony rok wiązał się z olbrzymim wysiłkiem finansowym. Zaraz po sezonie dług Unii miał wynosić 3 miliony złotych (kontrakty plus sponsorskie bonusy). Znacząca część tych zaległości (chodzi o pieniądze kontraktowe) została wypłacona 31 października.
ZOBACZ WIDEO Kołodziej i Dudek mówią o gigantycznych kosztach zawodników
Na zero Unia będzie jednak dopiero za miesiąc. Tylko jakiś kataklizm mógłby sprawić, że ten scenariusz się nie sprawdzi. Klub na początku roku przedłużył współpracę z Grupą Azoty, który od lat kładzie wielką kasę na tarnowski żużel. W tym roku mają to być 4 miliony.
Czytaj także: Gdyby żył Szczepan Bukowski, to żużel w Tarnowie by kwitł