[tag=8371]
Szczepan Bukowski[/tag] pracę w Unii Tarnów rozpoczął w 1974 roku. Wtedy też na dobre rozpoczęła się jego piękna przygoda z miejscowym żużlem. Wcześniej sam był czynnym sportowcem. Startował w zawodach lekkoatletycznych. Wystąpił nawet w finale mistrzostw Polski w sztafecie biegowej. Przez kibiców kojarzony jest jednak głównie z żużlową Unią. Za jego kadencji drużyna zdobyła dwukrotnie tytuł Drużynowego Mistrza Polski.
- Szczepan Bukowski był właściwą osobą na właściwym miejscu - mówi jego przyjaciel i były działacz klubu, Zbigniew Rozkrut. - Przeżyłem wielu prezesów w Tarnowie, ale uważam, że przed nim nie było i już nie będzie nikogo lepszego. On był stworzony do tej pracy. Gdyby żył, Unia ciągle należałaby do drużyn najbardziej liczących się w Polsce. Żużel w tym mieście nadal by kwitł - dodaje.
Czytaj także: Prezes Speed Car Motoru wpatrzony w Duńczyka. Wpadka Bobera była dla niego punktem zwrotnym
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski: Tomek Gollob budzi się do życia
Bukowski zmarł nagle w 2007 roku. Już wtedy w środowisku tarnowskim zdawano sobie sprawę, że ciężko będzie znaleźć jego następce. Nie zawsze bywało idealnie, ale do dziś słyszy się, że z nim Unia nigdy by nie zginęła. - Szczepan był nerwusem, nawet mogę powiedzieć cholerykiem. Niejednokrotnie się ze sobą kłóciliśmy, ale nigdy nie tworzył sytuacji zapalnej. Mogliśmy mieć różne zdania, ale nie było mowy o konflikcie. Dla mnie to był wzór osoby prowadzącej żużlowy klub.
- Poza tym on się na tym fachu znał. Żył dla żużla. Był na meczach w parku maszyn, doglądał toru, a i w PZMocie miał świetne kontakty. Dzisiaj tego w Tarnowie już nie ma. Gdyby żył, nie wierzę, że nie załatwiłby choćby nawet tematu remontu stadionu. Miał doskonałe kontakty z urzędem miasta. A kiedy Unia miała problemy finansowe, wtedy też wiedział, jak sobie z nimi poradzić- opowiada Rozkrut.
Zmarły działacz był również członkiem GKSŻ oraz menedżerem żużlowej reprezentacji Polski. Razem z nią w 2005 roku zdobył Drużynowy Puchar Świata. W tamtych czasach był to wielki sukces. Polacy nie dominowali na światowej arenie tak mocno jak obecnie. Do dziś w sieci można znaleźć pamiętne fotografie, na których szczęśliwy Bukowski nosi na swoich ramionach kapitana kadry Tomasza Golloba.
Czytaj także: Kto powinien się zacząć bać, jeśli Motor Lublin kupi lidera? Stal i GKM w trudnej sytuacji
- Szczepan pracując z reprezentacją został doceniony za swoją fachowość. Do dzisiaj nie mogę się pogodzić z faktem, że dosięgnęła go śmierć. I to w młodym wieku. To była niepowetowana strata dla polskiego żużla. A jego relacje z Gollobem to temat na jeszcze inne opowiadanie - zauważa Zbigniew Rozkrut.
Obu panów rzeczywiście łączyły wyjątkowe relacje. Tomasz Gollob wielokrotnie w samych superlatywach wypowiadał się na temat Bukowskiego. Nazywał go ojcem sukcesów Unii Tarnów. Złapali ze sobą świetny kontakt. Działacz ślepo wierzył w sukces Tomasza w Grand Prix i wywalczenie przez niego tytułu mistrza świata. Był też z nim w trudnych dla niego chwilach. Również wtedy, gdy przed jednym z meczów ligowych w Tarnowie rozbiła się awionetka z żużlowcem, jego ojcem i Rune Holtą na pokładzie. Bukowski jako jeden z pierwszych pojawił się na miejscu tragicznego zdarzenia.
- Tomasz Gollob nigdy nie był specjalnie kontaktowy w relacjach, na przykład z ludźmi zarządzającymi klubem. Sam byłem jednak świadkiem, że ze Szczepanem Bukowskim zawsze świetnie się dogadywali. Sądzę, że gdyby żył dłużej, to Tomasz nie chciałby odchodzić z Tarnowa - podsumował Rozkrut.
Szczepan Bukowski zmarł w wieku 59 lat. Spoczął na cmentarzu w podtarnowskich Wierzchosławicach. Żegnały go tłumy - z ówczesnym prezydentem miasta, zawodnikami i działaczami na czele.
Zauważcie, że w tym tekście nie ma rzeczy nadzwyczajnych. Tomek się rozwalił na Lotnicz Czytaj całość