[tag=18767]
Zbigniew Rozkrut[/tag] to człowiek, który w Tarnowie kojarzy się z wielkimi sukcesami żużlowej Unii. To on w 1994 roku po raz pierwszy ściągnął do klubu Tony'ego Rickardssona. Lista wielkich transferów, do których przyczynił się były prezes Jaskółek jest znacznie dłuższa. Jest na niej również były wicemistrz świata z 1989 roku, ówczesna gwiazda światowego speedwaya - Simon Wigg. Anglik, nazywany przez wielu "Green Man" (od charakterystycznego zielonego kevlaru) wywarł na byłym działaczu wielkie wrażenie.
- Cała historia zaczęła się od tego, że Szczepan Bukowski (długoletni prezes i działacz Unii Tarnów - dop.red.) poprosił mnie, aby doradził, kogo można byłoby ściągnąć do naszej drużyny. Wskazałem na Simona Wigga. Pozyskaliśmy go niejako w pakiecie z Kaiem Niemim. Przygoda Fina z klubem była jednak mniej udana, ponieważ pojechał w naszych barwach dosłownie chyba tylko dwa mecze. Obaj prowadzili wspólnie biznes w Anglii - coś na zasadzie dzisiejszego fast-fooda. Byłem pod wrażeniem tej dwójki. Kiedy przyjechali w styczniu do Tarnowa po raz pierwszy, przyglądali się bardzo stadionowi i torowi. Byli zachwyceni, że będą jeździć w Unii - wspomina Rozkrut.
Angaż Wigga w 1992 roku był wielkim wydarzeniem dla całego tarnowskiego środowiska. W tamtych czasach pozyskanie byłego medalisty mistrzostw świata to było coś. Anglik bardzo szybko stał się ulubieńcem kibiców. Szacunek zyskał także ze strony działaczy. - To był zawodnik, który przywiązywał olbrzymią rolę do detali - podkreśla Rozkrut. - Zaimponował mi w trakcie pamiętnego meczu w Rzeszowie, który odbył się o godzinie 11:00. Wtedy przyjechał na stadion w ostatniej chwili. Zdążył nawet w tym meczu pobić rekord toru.
- Przy tym wszystkim był bardzo zespołowym zawodnikiem. Jeden z naszych żużlowców wyjeżdżał do swojego biegu z rurą, która była przypięta nie dwoma, a jednym zaczepem. Wigg natychmiastowo zatrzymał go w parkingu. Pobiegł do swojej skrzynki z narzędziami, wyciągnął brakujący zaczep, zamontował go, a na koniec przestrzegł kolegę, że z tak przygotowanym motocyklem nie można wyjeżdżać do biegu. To był znakomity facet - opowiada.
Poza sukcesami na żużlu Wigg świetnie radził sobie w rywalizacji na długim torze. Mistrzowski tytuł wywalczył aż pięciokrotnie. Jego karierę przerwała choroba, a konkretnie rak mózgu. Anglik walkę o życie przegrał 15 listopada 2000 roku. Zmarł w wieku zaledwie 40 lat. - Będę zawsze ciepło go wspominał. Poza tym, że był bardzo dobrym zawodnikiem, to był też wspaniałym człowiekiem. Odbyłem z nim wiele interesujących rozmów, które pamiętam do dzisiaj. Bardzo żałuję, że przegrał swoją walkę z chorobą - zakończył historię Zbigniew Rozkrut.
Czytaj także:
- Jacek Gajewski. Żużel według Jacka. Zawodnicy pojadą do Zakopanego. Niektórzy szybko wyzdrowieją
- W Motorze szykują transferową bombę. Wezmą Hancocka lub Łagutę
ZOBACZ WIDEO Pierwszy dzień zgrupowania reprezentacji Polski