Michał Świącik: Nie faworyzuję syna. Drabik w jego teamie jest ze względu na nasze prywatne relacje (wywiad)

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Mateusz Świdnicki, Sławomir Drabik, Michał Finfa
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Mateusz Świdnicki, Sławomir Drabik, Michał Finfa

Sławomir Drabik od dobrych kilku tygodni nie jest już obecny w teamie swojego syna Maksyma. Niedawno rozpoczął współpracę z Bartoszem Świącikiem. Prezes Włókniarza i ojciec zawodnika opowiedział o szczegółach tej konsolidacji.

Mateusz Makuch, WP SportoweFakty: W teamie pana syna od jakiegoś czasu można zauważyć Sławomira Drabika. Jak do tego doszło?

Michał Świącik, prezes forBET Włókniarza Częstochowa: Sławek był do dyspozycji i mógł zacząć komuś pomagać. Dogadaliśmy się, bo znamy się ze Sławkiem już chyba z 30 lat, poznaliśmy się zanim zaczął jeździć na żużlu. Mocno się przyjaźniliśmy, Sławek był traktowany jak rodzina. To, że w teamie juniora pojawia się fachowiec w postaci mentora, nie jest u nas nowością. W ostatnich latach dbaliśmy o naszych zawodników. Oskar Polis miał przecież w swoim teamie Janusza Stachyrę. Michał Gruchalski mógł natomiast liczyć na to, że z Gdańska został do nas ściągnięty mechanik, Tomasz Rynkiewicz. Przygotowywał on Michałowi sprzęt na bardzo wysokim poziomie. Z kolei zeszłej jesieni w zespole Michała zatrudniliśmy Krzysztofa Stempla, który do tej pory pracował u Antonio Lindbaecka. Przez zimę zapewniliśmy mu dochód, tylko po to, aby na wiosnę dalej pracował u Michała. Niosło to za sobą poważne wydatki, ale patrząc na dobro zawodnika, wiedzieliśmy, że warto inwestować.

Poza tym, Michał Gruchalski kiedyś mógł liczyć na rady Józefa Kafla, dziś w takiej sytuacji jest Mateusz Świdnicki. Zależy nam na każdym punkcie, dlatego zdecydowałem się porozmawiać ze Sławkiem Drabikiem i zaproponować mu wsparcie w teamie Bartka. Zgodził się, jeździ z nim na zawody, podpowiada mu, przekłada jego styl jazdy, mówi, jak ustawić sprzęt. Idzie to w bardzo fajnym kierunku, choć może wyniki Bartka w zawodach młodzieżowych nie zachwycały, ale to dla tego, że zajmują się cały czas dopasowywaniem do sprzętu i testowaniem. Sławek mówi, że wygrywanie nawet w imprezach juniorskich jest fajne, ale jazda w tych imprezach ma służyć głownie do celów szkoleniowych, czyli sprzęt i sposób jazdy na tym sprzęcie. To się później ma przełożyć na dobre ściganie.

To skoro było tak dobrze, to dlaczego Bartek przeciwko Falubazowi nie zdobył żadnego punktu? Pokonał go debiutant.

W piątek na treningu Bartek był bardzo szybki, w jednym z biegów nie wyszedł mu start, ale na trasie było widać, że jest szybszy od Sebastiana Ułamka i Tobiasza Musielaka i starał się ich wyprzedzić. Niestety Tobiasz delikatnie za mocno mu zajechał przy wejściu w drugi łuk. Bartek miał bardzo poważny wypadek. Wyprostowało go i całą prędkością uderzył w bandę. Musieliśmy Bartka razem z motocyklem wyciągać spod band. Zniszczone zostały dwa przęsła.

I to tak wpłynęło na jego dyspozycję w niedzielę?

Sławek Drabik twierdzi, że tak było.

Ale to była kwestia formy fizycznej czy nastawienia psychicznego?

Można zweryfikować u zawodników znajdujących się na treningu, że był to bardzo poważny "dzwon". Wspólnie ze Sławkiem podjęli decyzję, aby jeszcze tego samego dnia wsiąść na drugi motocykl i zrobić jeszcze kilka okrążeń, aby psychikę doprowadzić do ładu. Niestety gorzej z nogami, które zostały mocno stłuczone. Po treningu wylądował u lekarza i w niedzielę jechał na lekach i okładach z lodu. Przeciwko Falubazowi bardzo chciał się pokazać, gdyż wiedział, że na treningu szło dobrze. Ale tak to zazwyczaj jest, jak się bardzo chce to nie wychodzi.

No właśnie. Może chciał za bardzo?

To niewykluczone. Może też został popełniony błąd, że korzystali z silnika zaraz po serwisie. Wracając jednak do samego Sławka - bardzo się cieszę, bo raz, że jego obecność bardzo motywująco działa na mojego syna, a dwa, że mam w związku ze Sławkiem bardzo poważne plany. Dotyczą one Włókniarza...

Z samym Sławkiem, czy również z jego synem?

Cały czas Maksymowi i Sławkowi przygaduję, że dobrze by było, aby Maksym wrócił do Włókniarza. Pewnie częstochowskie środowisko byłoby jeszcze bardziej szczęśliwe. Mamy najlepszego trenera Marka Cieślaka, natomiast Sławka Drabika widziałbym jako osobę prowadzącą juniorów. Tak jak jest to w innych klubach. Np. w Gorzowie młodzieżowcami zajmuje się Piotr Paluch, w Lesznie jest Roman Jankowski. Trenerzy juniorów i pierwszej drużyny się dogadują. Ponadto są jeszcze ludzie, którzy zajmują się szkółką, co u nas czyni Andrzej Puczyński. Nikt sobie nie wchodzi w drogę, tylko wszyscy grają do jednej bramki. Taką wizję sobie buduję.

Natomiast w tej chwili, przez to że się znamy, Sławek chce Bartkowi pomóc. Wiem i wie to Sławek, że Bartek cały czas miał pod górę, bo to mój syn, czyli syn prezesa. Miłe jest to, że zdecydował się na współpracę i pomoc Bartkowi między innymi z tego względu. Sam mówi, ze chłopak ma dobrze poukładane w głowie.

Skoro Sławomir Drabik już jest w parku maszyn po częstochowskiej stronie, to chyba nie zamknie się w boksie pana syna, tylko udzieli rad również innym juniorom?

I to jest plan, który sobie założyłem na przyszłość. Niestety w tym miejscu muszę wspomnieć, że jeden z portali w niedzielę podał kłamliwą, nieprawdziwą informację na temat współpracy Sławka z Bartkiem. Kontaktowałem się z dziennikarzem, który był autorem tego tekstu, bo chciałem zweryfikować napisane tam słowa o tym, że inni młodzieżowcy nie mogą liczyć na takie wsparcie jak mój syn. To jest nieprawda. Reszta juniorów nie jest zaniedbana. Powiem więcej, do tej pory zawodnicy, którzy jeździli w lidze mogli liczyć na dużo lepszą pomoc niż Bartek. Wystarczy tylko zadzwonić i zweryfikować. Dlatego razem z prezesem sportowym Danielem Mlekiem bardzo oburzyliśmy się na to, co przeczytaliśmy w niedzielę. To były po prostu kłamstwa wyssane z palca. Wiem, ile wpompowaliśmy w rozwój i wynik Oskara Polisa, czy Michała Gruchalskiego.

Sławomir Drabik brał udział w projektowaniu obecnego toru w Częstochowie, który przeszedł modernizację na przełomie stuleci. W związku z tym wydaje mi się, że cały zespół na jego obecności może zyskać.

Zgadzam się. Przecież Sławomir Drabik to żywa legenda Włókniarza. Jeździł na dzisiejszych motocyklach, silnikach leżących. Podejrzewam, że ten facet wsiadłby na motocykl i z niejednym zawodnikiem z Ekstraligi fajnie by się pościgał.

To tak prowokacyjnie: może zatem warto rozważyć jego angaż w miejsce np. zawodzącego Tobiasza Musielaka?

Nie, myślę, że prędzej Sławek zrobiłby taką atmosferę, aby Tobiasz zaczął jechać w oczekiwany sposób.

To dlaczego nie wspomoże Tobiasza? 

Sławek absolutnie nie chce ingerować w kompetencje trenera Marka Cieślaka. Układ jest taki, że Sławek jest w teamie Bartka, tak jak kiedyś Janusz Stachyra towarzyszył Oskarowi Polisowi. W sprawie współpracy z moim synem, ze Sławkiem dogadaliśmy się prywatnie.

Na koniec: przyznał pan, że Sławkowi i Maksymowi Drabikom wspomina pan o tym, że przejście Maksyma do Włókniarza byłoby znakomitym wydarzeniem dla częstochowskiego klubu. Można po tym wnioskować, że nie ma u nich konfliktu?

To są ich prywatne sprawy. Nie chciałbym w ogóle tego poruszać. Gdy rozmawiam z jednym, bądź drugim, to nie schodzę na temat ich relacji. Ewentualny angaż Maksyma nie będzie miał nic wspólnego z moimi osobistymi relacjami z jego ojcem. Sławek to zaje***y gość i cieszę się, że wyraził chęć pomocy Bartkowi. Widzę po synu większą chęć do jazdy i nie załamał się po tym piątkowym upadku.

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po częstochowsku

Komentarze (13)
avatar
stalowy holender
15.08.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
mam wrazenie ze Cieslak i S.Drabik to raczej kiepski pomysl , panowie nie tryskaja do siebie sympatia 
avatar
CKM_
15.08.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
avatar
Cyclist
15.08.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Szkoda,że między ojcem a synem występują jakieś nieporozumienia.Jakby nie było to młody bardzo dużo zawdzięcza Slammerowi. 
avatar
elo czewa
14.08.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
avatar
jacektorun
14.08.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Niestety po obniżeniu wymagań na licencji,wypuszcza się masę niedorobionych"żużlowców" Sam Cieślak ostatnio powiedział,że ci co zrobili ostatnio licencję to jakaś tragedia...I chyba się nie myl Czytaj całość