Pierwotnie mecz pomiędzy Orłem Łódź, a Zdunek Wybrzeżem Gdańsk miał się odbyć 29 lipca. Tego dnia żużlowcy odjechali jednak tylko dwa biegi, po których mecz przerwano ze względu na opady deszczu. Powtórka była zaplanowana na 5 sierpnia, jednak na przeszkodzie kolejny raz stanęły warunki pogodowe.
W niedzielny poranek nad Łodzią przeszła potężna ulewa, która diametralnie zmieniła stan toru. Po wielu godzinach prac nie udało się przygotować bezpiecznej nawierzchni, dlatego sędzia Jerzy Najwer zdecydował się na kolejne przełożenie spotkania.
Z sytuacji nie jest zadowolony Witold Skrzydlewski, który poniósł z tego tytułu duże straty. - Przełożenie jednego meczu kosztuje nasz klub 75 tysięcy złotych. Musimy zapłacić za ochronę, wynajem obiektu i uiścić inne opłaty. Mecz z Wybrzeżem został przełożony już drugi raz, więc łatwo policzyć, że jesteśmy w plecy już 150 tysięcy złotych - mówi prezes Orła Łódź.
Gospodarze robili wszystko, aby przygotować bezpieczny tor, jednak pomimo wielu wysiłków nie udało się doprowadzić nawierzchni do zadowalającego stanu. - Pracowaliśmy nad torem kilka godzin. Wykonywaliśmy wszystkie polecenia komisarza i sędziego. Opady były jednak za duże i nic nie udało się zrobić. To jest niestety duża wada sportu żużlowego. Jesteśmy zależni od pogody - tłumaczy główny sponsor Orła.
Władze Orła postanowiły wykonać specjalny gest w stronę fanów. - Możemy tylko przeprosić naszych kibiców, jednak mecz przełożono nie z naszej winy. W ramach rekompensaty można wykorzystać bilet z meczu z Wybrzeżem na dowolnym spotkaniu rundy zasadniczej. Mam nadzieję, że pech nas w końcu opuści - podsumowuje Skrzydlewski.
ZOBACZ WIDEO: Trudne momenty podczas ataku Bargiela na K2. Płonący kombinezon, problemy zdrowotne, zamieć