Po dziewięciu meczach Nice 1.LŻ ROW Rybnik zajmuje czwarte miejsce w tabeli i daleko tej drużynie do ideału. Przed sezonem spodziewano się, że to właśnie rybniczanie będą głównym faworytem do awansu. Po przegranym spotkaniu z liderem z Lublina ta wizja się oddala. - To jest śmieszne, że na własnym torze daliśmy się tak ogrywać. Musimy coś zrobić, bo z taką jazdą możemy pomarzyć o Ekstralidze - ocenił Kacper Woryna, lider ROW-u.
Zdaniem Jana Krzystyniaka takie wpadki nie powinny się przytrafiać. - Byłem bardzo zaskoczony, podobnie jak większość kibiców w Polsce. Oczywiście Motor jest bardzo mocny, ale ROW tego meczu nie powinien przegrać. Nic nie jest przesądzone, ale do awansu póki co daleko - tłumaczy ekspert.
Prezes klubu nie wytrzymał i użył ciekawego porównania w stosunku do żużlowców swojego klubu. - Jadą jak panienki. Na ten moment ROW Rybnik równa się żeńska koszykówka. Wszystko jest jak bozia przykazała, a oni jadą jak panienki - podkreślił Krzysztof Mrozek w wywiadzie dla Eleven Sports.
Zdaniem Kacpra Woryny te słowa miały podziałać motywująco. Zupełnie inaczej widzi to nasz ekspert. - W parku maszyn padły ostre słowa i była mocna reprymenda. To z pewnością nie pomaga i przynosi odwrotny skutek. Jeżeli coś się chce osiągnąć, to trzeba usiąść i ze spokojem porozmawiać. Ważne, by znaleźć przyczyny porażki, a nie grozić czy wyzywać - wyjaśnia Krzystyniak.
Nasz rozmówca nie ma wątpliwości, że taka postawa prezesa może przełożyć się na atmosferę w całym zespole i relacje na linii żużlowcy - działacze. - W szeregi władz klubu być może wkrada się nerwówka. To wszystko później przenosi się na zawodników. Jeżeli szef krzyczy, to ja mam prawo się bronić - kończy były żużlowiec.
Szansa na rehabilitację już w niedzielę 1 lipca. ROW zmierzy się na wyjeździe z walczącym o play-off Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. W pierwszym meczu między tymi drużynami górą byli rybniczanie, którzy wygrali u siebie 50:40.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po wrocławsku