Hit w pigułce. Człowiek od szmaty wygrał mecz. Nosi ją ze sobą, bo na Motoarenie nie ma czym oddychać (komentarz)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Jacek Frątczak ogląda, jak Rune Holta i Niels Kristian Iversen szykują się do wyjazdu na tor.
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Jacek Frątczak ogląda, jak Rune Holta i Niels Kristian Iversen szykują się do wyjazdu na tor.

Jacek Frątczak zniknął z Facebooka, ograniczył swoją obecność w mediach, zmniejszył drużynie natężenie treningów i Get Well wygrał ważny mecz. Anioły znowu fruwają wysoko i mają nadzieję, że za tydzień w Lesznie pójdą za ciosem.

KOMENTARZ. Przyznaję, że przestałem wierzyć w Get Well. Po przegranej z Fogo Unią Leszno (37:53) doszedłem do wniosku, że w tym klubie wszystko się rozłazi. Sądziłem, że menedżerowi Jackowi Frątczakowi nie pozostaje nic innego, jak spakować walizki. Co z tego, że mu się chciało, że głowę miał pełną pomysłów, skoro z każdą inicjatywą odbijał się od ściany, albo osiągał efekt odwrotny od zamierzonego.

W pewnym momencie Frątczak stracił nawet  oparcie w zarządzie (przynajmniej nie było tego widać na zewnątrz), a tzw. opozycja błyskawicznie to wyczuła. Jedyną szansą na odwrócenie trendu, o czym zresztą pisałem, było uderzenie pięścią w stół i postawienie Adama Krużyńskiego w parku maszyn, obok Frątczaka. Po to, żeby pozycję tego ostatniego wzmocnić. To stało się już w pierwszym meczu Get Well z forBET Włókniarzem w Częstochowie (41:49). I już tam było widać poprawę. Po rewanżu sytuacja w toruńskim klubie, chyba, wróciła do normy.

W wielu poprzednich meczach zespół Get Well był rozedrgany emocjonalnie tak jak jego menedżer. Frątczak od porażki z Fogo Unią przeszedł jednak znaczącą przemianę. Nie obraził się na krytykę, ale wyciągnął z niej wnioski. Przewartościował pewne rzeczy. Nie przestał, jak to mówią niektórzy "pajacować" w parku maszyn, ale w warstwie słownej, w komunikacji z zespołem, wprowadził więcej spokoju.

Co najważniejsze, na Włókniarza miał też plan. Tym razem nie było rozterek co do zmian. Decyzja o tym, że najsłabsze ogniwo wypadnie po pierwszej serii, była podjęta na dzień przed meczem. Ofiarą padł Paweł Przedpełski. Tym razem nie było jednak żali i szlochów przed kamerami nSport+ i to też pokazuje zmianę. Pamiętamy, ile było szumu po poprzedniej tego typu roszadzie. Wtedy zawodnik publicznie prał brudy. Teraz się nie odważył i w ciemno zakładam, że stało się tak, bo Krużyński wzmocnił autorytet Frątczaka.

Get Well wygrywając z Włókniarzem za trzy, nabrał głęboko powietrza. Wiem, że w Toruniu tak się rozmarzyli, że teraz marzą o wygranej w Lesznie. Nie będę jednak prognozował szans na to spotkanie. Pożyjemy, zobaczymy.

BOHATER. Menedżer Get Well mówił w telewizji, że bohaterami są wszyscy zawodnicy toruńskiego zespołu. Może aż tak dobrze, to nie jest, ale na parę spraw warto zwrócić uwagę. Po pierwsze na to, że Jason Doyle, choć nie jeździ tak błyskotliwie, jak w sezonie 2017, to jednak ustabilizował formę na bardzo dobrym poziomie. Dzięki temu zespół ma się na kim oprzeć, ma lidera.

Gdyby Doyle jeździł od początku sezonu, tak jak w dwumeczu z Włókniarzem, to Get Well byłby dziś w innym miejscu. Wiadomo, że jeden zawodnik nie wygrywa spotkań, ale z drugiej strony taka wybitna jednostka i lokomotywa potrafi zdziałać cuda. Gorzej, gdy ta lokomotywa nie ciągnie tak jak dotychczas, a taką sytuację mamy we Włókniarzu. Fredrik Lindgren zszedł z kosmosu na ziemię i częstochowianie zaczynają gubić punkty. W pierwszych meczach Włókniarz robił coś ekstra, mając świetnego Szweda, teraz zaczynają się schody.

KONTROWERSJA. W przypadku tego meczu można mówić o dwóch kontrowersjach. Pierwsza to 13. bieg i sytuacja, w której kierownik startu przestawił Mateja Zagara do innej koleiny na polu startowym. Później okazało się, że to była samowolka kierownika, bo z sędzią tego nie konsultował. Teraz potrzeba ostrej reakcji Ekstraligi Żużlowej, bo w innym razie takie historie będą się powtarzały.

Druga kontrowersja związana jest z osobą Adriana Miedzińskiego. W nSport+ wspomnieli, że zawodnik Włókniarza wciąż ma swój warsztat na toruńskim stadionie, ale tym razem (przed tym meczem) nie został do niego wpuszczony. W Get Well stanowczo te informacje dementują. Mówią, że Adrian ma warsztat, bo w klubie spędził wiele lat i nikt nie zamierza mu teraz uprzykrzać życia.

AKCJA MECZU. Jack Holder kontra Lindgren w 10. biegu. Szwed na łuku niebezpiecznie przejechał młodemu Holderowi przed nosem, a ten w rewanżu zamknął mu drogę pod bandą. Potem Jack co chwilę oglądał się na rywala. Na prostej zostawiał mu miejsce przy płocie, niejako zapraszając go do ataku. Widać było, że zawodnik Get Well ma ogromną ochotę na torową bijatykę. W toruńskiej ekipie oglądali ten bieg w dużym strachu. Początkowo menedżer Frątczak myślał, że Holder jedzie wolniej, bo zatarł mu się silnik. Dopiero po chwili zrozumiał, że tu chodzi o to, żeby utrzeć rywalowi nosa.

CYTAT. - Ja jestem człowiekiem od szmaty - mówił menedżer Get Well po zakończeniu spotkania i faktycznie przyszedł do studia z małym ręczniczkiem. Jak się dowiedzieliśmy, w trakcie meczu, zwilżał go zimną wodą i wycierał nim twarz i kark. Wszystko z powodu dużej wilgotności na stadionie. Na dole, w parku maszyn praktycznie nie było czym oddychać. Lepszy byłby lód? Grzegorz Walasek, będąc w Get Well, przetestował ten wariant i przez tydzień walczył z anginą, dlatego Frątczak miał ręcznik.

LICZBA. 1 - pierwszą trójkę w tym sezonie, na toruńskim torze, zdobył Niels Kristian Iversen. Koledzy z zespołu, po biegu za trzy, zrobili Duńczykowi "standing ovation" w parku maszyn. Iversen miał być liderem zespołu, ale dotąd nie spełniał pokładanych w nim nadziei. Z Włókniarzem zaprezentował się nieźle. Pewien wpływ na to miał zabieg polegający na korekcie nerwu w stawie barkowym. To mu przeszkadzało, osłabiało rękę, ale po interwencji lekarzy w klinice w Barcelonie zawodnik wychodzi na prostą.

ZOBACZ WIDEO Stadion Orła Łódź robi wrażenie! Zobacz na jakim etapie jest budowa

Źródło artykułu: