Dariusz Ostafiński. Bez Hamulców 2.0: Był sobie żużlowiec. Kanapki, whisky, czyli jak psują działacze (felieton)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Speedway Grand Prix. Whisky na stole.
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Speedway Grand Prix. Whisky na stole.

- Poczęstuj się kanapką. A weź sobie jeszcze jedną - mówił działacz zwany "Grubym" do jednego z zawodników, którego traktował niczym syna. Jedna kanapka to było kilka tysięcy złotych związanych gumką.

Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora WP SportoweFakty.

***

W domu nie było mu lekko. Ojciec pił i bił. Dopóki opiekował się nim starszy brat, jeszcze to jakoś wyglądało. Jak ten wyjechał za granicę, to był zdany już tylko na siebie. Nie miał żadnego wzoru, nie wpojono mu żadnych zasad. Jedyne co miał, to talent do żużla.

Nigdy nie był tytanem pracy, ale wszystko przychodziło mu łatwo. Trzeba przyznać, że kiedyś  jeździł przepięknie, a tłum za nim szalał. Po zawodach wszyscy klepali go po plecach. Jak już zebrał gratulacje od kibiców, szedł na szklaneczkę whisky do prezesa. Raz podobno się pobili. Nikt jednak nie robił z tego sprawy, bo przy alkoholu sprawy czasami wymykają się spod kontroli. Panom za mocno zaszumiało w głowie i dali sobie po mordzie. Żużlowiec nie przebierał w środkach, bo już wtedy wiedział, że jemu wolno więcej.

Trener, który miał rękę do młodzieży, zasugerował, że warto by zrobić z utalentowanym, aczkolwiek niesfornym zawodnikiem, porządek. Próbował przekonywać działaczy, że trzeba go zacząć rozliczać z wyników nauki w szkole, ale i też pilnować, by regularnie uczęszczał na treningi. Prezes machnął ręką. Uznał, że nie warto dyscyplinować gwiazdeczki, bo jeszcze gdzieś ucieknie. Zresztą żużlowiec bazując wyłącznie na talencie, wciąż czarował na torze. Było jasne, że wielkiej międzynarodowej kariery nie zrobi, ale na ligowym podwórku dawał powody do satysfakcji.

W końcu nabroił tyle, że musiał zmienić klub. U nowego pracodawcy miał jednak jak u Pana Boga za piecem. - Poczęstuj się kanapką. A weź sobie jeszcze jedną - mówił działacz zwany "Grubym" do zawodnika, którego traktował niczym syna. Jedna kanapka to było kilka tysięcy złotych związanych gumką. Po jedną z wypłat przyszedł z żoną, która chwyciła jedną kanapkę i stwierdziła, że biegnie zamówić kuchnię.

Kuchnia była potrzebna do apartamentu, który troskliwy prezes kupił zawodnikowi wcześniej. W końcu o synusia trzeba było zadbać, choć na torze już tylko od czasu do czasu przypominał sobie, że potrafi jeździć jak z nut. Lata leciały, talent już nie wystarczał, a pracować dalej się nie chciało.

Teraz jest zawodnikiem, o którym mówi się, że rozmienił się na drobne. Na torze miewa jeszcze wyskoki, ale znacznie częściej się kompromituje. Jako żużlowiec nie zarabia zbyt dużo, więc sponsor, który kilka miesięcy temu wziął go pod swoje skrzydła i zaoferował mu ciężką fizyczną pracę, niejako spadł mu z nieba. Wydawało się, że może wreszcie wyjdzie na prostą. Zachował się jednak niczym "przyjaciel", o którym swego czasu śpiewał Krzysztof Krawczyk do muzyki Gorana Bregovica. Sponsor go wyrzucił.

Kiedy ostatnio rozmawialiśmy na Gali PGE Ekstraligi, był pod wpływem. Żartował, że jak go poniesie, to powie na forum, że jego prezes nie przyjechał, bo ma "na wszystkich wyjeXXXE". Słuchałem, mając nadzieję, że blefuje. Na szczęście tak właśnie było. A może bąbelki już nie pozwoliły wydukać żadnych sensownie brzmiących słów?

To była historia konkretnego zawodnika. Celowo jednak nie podałem jego nazwiska, bo przecież przypadków głupio zmarnowanych karier jest więcej. Wiadomo, że na żużlu jeżdżą raczej trudne charaktery. To nie zawsze pomaga. Czasami trzeba kogoś naprostować. Niestety w klubach, w obawie przed strzeleniem focha, bardzo rzadko zwraca się talenciakom uwagę, jak coś robią źle. Składy wąskie, wybór mały, więc po co ryzykować konflikt z żużlowcem, którego punktów na torze może potem brakować do wyniku.

PS: Piotrowi Żyto złożyłem kondolencje z powodu śmierci ojca. Trener właśnie jedzie do Gdańska. Wiadomo, że głowę ma zaprzątniętą czymś innym, ale porozmawiał ze mną o wielkim żużlowcu Henryku Żyto. Dziękuję panu Piotrowi za to, że znalazł dla mnie kilkanaście minut, by opowiedzieć mi o swoim tacie.

ZOBACZ WIDEO Falubaz przespał okres transferowy. "Za późno się zorientowali, że trzeba działać"

Komentarze (29)
avatar
speed01
8.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pytaliście po co pismak spłodził ten tekst? Przecież wiecie - klikalność ponad wszystko. 
avatar
RECON_1
8.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Czy poza próba rozkrecenia jakiejś malej burzy ten felietonik ma jakiś głębsze przesłanie? Bo odnoszę wrażenie ze jest pisany po zlosliwosci i bez żadnych prob umoralniających ze tak powiem. 
avatar
Eberhard Mock.
8.03.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Daruś, a przyznaj się dziecko, po co tak naprawdę napisałeś takie durne i nikomu niepotrzebne dyrdymały.
Mama wie, że oddajesz się grzechowi Onana bawiąc się w dziennikarza? 
avatar
Kronos
8.03.2018
Zgłoś do moderacji
3
2
Odpowiedz
Pudelek 2.0. Panie Ostafinski, widać że kompletnie nie znasz pan życia i to na pewno odróżnia pana od dziennikarzy z krwi i kości. Gdybyś pan miał choć trochę mądrości życiowej to skonczylbys p Czytaj całość
avatar
Tomek z Bamy
8.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dlaczego usuwacie posty? Ostaf moze sobie oczerniac chlopa,a jak ktos prawde i z taktem napisze,to postow nie ma.