Speedway of Nations w Gorzowie w miejsce Drużynowego Pucharu Świata? Mam nadzieję, że w przyszłym roku do tego nie dojdzie. Czytałem, że Stal ma za chwilę otrzymać od BSI propozycję zamiany tych imprez. Na miejscu prezesa Ireneusza Macieja Zmory walczyłbym o DPŚ jak o niepodległość.
Ta impreza w Gorzowie wyjątkowo się sprawdziła. W przeszłości była prawdziwą ucztą - zarówno dla kibiców w kraju, jak i poza jego granicami. Stadion był wypełniony po brzegi. Nie było gdzie wepchnąć szpilki. Jestem pewny, że tak samo byłoby w przyszłym roku, gdyby DPŚ doszedł w naszym mieście do skutku. Dlaczego? Po pierwsze, pojedzie dwóch Lubuszan - Bartosz Zmarzlik i Patryk Dudek. Ziemia Lubuska jest zakochana w żużlu, więc na tej imprezie będą kibice z północy i południa. Oni są w stanie zająć nawet trzy czwarte stadionu.
Jestem również przekonany, że przyjadą fani z innych miast. Byliby także kibice z Niemiec i śmiem twierdzić, że w całkiem niezłej liczbie. Do granicy jest przecież tylko 40 kilometrów.
Poza tym nie chcę, żeby ktoś robił eksperymenty na Gorzowie. Zamiana imprez jest ryzykowna. Z jednej strony mamy sprawdzony produkt, który w przeszłości wiele razy już się sprzedał, a z drugiej totalną nowinkę. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak to się skończy. Mówimy o ogromnych pieniądzach, więc trzeba zachować dużą ostrożność.
DPŚ powinien się odbywać również dla dobra całej dyscypliny. Trener Marek Cieślak to mądry człowiek i ma rację, że bez tych zawodów żużel zejdzie do podziemia. Dla mnie to wszystko jest naprawdę dziwne. To trochę tak, jakby dziś ktoś wpadł na pomysł, żeby w zawodach drużynowych w skokach narciarskich brało udział dwóch zawodników, bo jedna z reprezentacji jest zbyt silna. Tymczasem w żużlu są takie zakusy i kompletnie ich nie rozumiem. Kiedy nam się nie wiodło, to jakoś nikt nie chciał eksperymentować. Nie możemy się dostosowywać, bo inni ostatnio odpuścili. To serwilizm, który jest nie do zaakceptowania.
Brytyjczykom, Szwedom i Duńczykom proponuję inwestycje. Trzeba najpierw włożyć pieniądze, żeby później wygrywać. W Polsce są ogromne nakłady na żużel i stąd wzięły się sukcesy. W innych ligach płacą 20, 30, maksymalnie 40 proc. tego, co my. Trzeba głębiej sięgnąć do kieszeni, a nie prosić o eksperymenty, które uderzą w interes polskiego żużla.
Władysław Komarnicki
ZOBACZ WIDEO Falubaz przespał okres transferowy. "Za późno się zorientowali, że trzeba działać"