Tadeusz Zdunek: Ekstraliga powinna liczyć dziesięć drużyn (wywiad)

WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Prezes gdańskiego Wybrzeża, Tadeusz Zdunek
WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Prezes gdańskiego Wybrzeża, Tadeusz Zdunek

Prezes klubu z Gdańska, Tadeusz Zdunek uważa, że powiększenie Ekstraligi jest w tym momencie najlepszym możliwym rozwiązaniem. - Jeśli chcemy rozwijać ten sport musimy zdecydować się na taki ruch - mówi.

Kamil Hynek, WP SportoweFakty: Jakie emocje towarzyszą panu po tak minimalnie przegranym dwumeczu finałowym o wejście do PGE Ekstraligi. Smutek, złość, żal straconej szansy?

Tadeusz Zdunek, prezes klubu Zdunek Wybrzeże Gdańsk: Chcę zaznaczyć, że nie mieliśmy u siebie w Gdańsku stworzonych tak cieplarnianych warunków jak miało to miejsce w przypadku Tarnowa. Postawiliśmy faworytowi twarde warunki. Chcieliśmy wejść do Ekstraligi. Posłużę się tu przykładem narodowej drużyny Niemiec, o której zwykło się mawiać, że gra słabo, a na końcu i tak wygrywa. Tak samo my musieliśmy cały sezon jechać bardzo oszczędnie żeby nasz budżet wytrzymał do końca rozgrywek. Uważam, że mieliśmy mimo wszystko pecha w tym finale. W Gdańsku udało się przejechać tylko dwanaście biegów, a nie piętnaście. W trudnych warunkach, gdzie nasze szanse na lepszy wynik trochę ugrzęzły w błocie. Z drugiej strony kontuzja Oskara Fajfera, gdzie mając go do dyspozycji nasza siła rażenia byłaby o wiele większa. Te wszystkie czynniki sprawiają, że człowiek jednak odczuwa niedosyt.
[b]

Zespół z Tarnowa przeszedł jak burza przez rundę zasadniczą i biorąc pod uwagę rezultat jaki osiągnęliście na tym torze w pierwszym meczu (53:37), raczej nikt nie dawał wam większych szans na skuteczną walkę o awans. Mieliście być wręcz rozjechani, a tymczasem niewiele brakowało do niespodzianki.
[/b]
Znam doskonale potencjał swojego zespołu i wiedziałem, że Unia nie będzie miała z nami łatwo. W związku z naszym ograniczonym budżetem postawiliśmy na zawodników młodych, perspektywicznych, żądnych walki i głodnych zwycięstw. Obierając taką strategię doboru składu działaliśmy na granicy ryzyka według zasady, albo się uda albo nie. Zawsze w takich sytuacjach za wzór podaje Witka Skrzydlewskiego z Łodzi, który w każdym sezonie znajdzie jakąś perełkę. Wypromował już do Ekstraligi całą plejadę zawodników. Wystarczy wymienić nazwiska Jasona Doyle'a, Petera Kildemanda, a teraz trafił jeszcze z Rohanem Tungatem. Chcemy iść tą samą drogą. Przy ewentualnym awansie mamy gotowy i rozwojowy zespół na czele z Thomsenem - 22 lata, Gomólskim - 23 lata. Unia nie ma takiego komfortu. W moim odczuciu musi połowę składu wymienić, bo nie nadają się na Ekstraligę. A to pomnaża koszty.

Ktoś pana zawiódł szczególnie w tym finale? Troy Batchelor pojechał w Tarnowie bardzo słabo. Po Hubercie Łęgowiku spodziewaliście się więcej?

Wiadomo było, że Hubert lepiej się nie zaprezentuje. W jego przypadku można było liczyć tylko na jakiś wystrzał, niespodziankę. Nie chcę powiedzieć przez to, że on jest złym zawodnikiem. Po prostu spalił się w tym sezonie. Czasami jest tak, że po tak fatalnym roku, przychodzi kolejny zupełnie inny i następuje odrodzenie. To, że Troy powinien zdobyć więcej punktów, nie ma wątpliwości.

Przygotowujecie się teraz do meczów barażowych. Jeszcze niedawno zapowiadało się na niezłe kuriozum, bo nie było do końca wiadomo, z kim przegrany z finału Nice 1 LŻ. pojedzie w tych spotkaniach. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że będzie to jednak Toruń, a nie Grudziądz. Prezes zadowolony, czy były jakieś preferencje co do ewentualnego przeciwnika?

Szczerze mówiąc nie fascynowałem się tą sprawą. Takie decyzje leżą w gestii GKSŻ. Jak będzie trzeba to pojedziemy nawet z ROW-em Rybnik. Toruń? Nie ma problemu. Dla mnie to było od początku obojętne. Niech ludzie "na górze" myślą jak podobne sytuacje rozwiązywać.

ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota zachęca do ratowania życia

Jakie jest pana stanowisko w kwestii powiększenia Ekstraligi do dziesięciu zespołów? Uważa pan, że to mission impossible?

Najwyższa klasa rozgrywkowa z ośmioma drużynami jest ligą za małą. Siedem meczów u siebie to jest nic! Musimy też szanować naszych sponsorów i reklamować ich jak najdłużej się da. Mówię to stanowczo. Od zawsze pojawiały się głosy, że zespołów nie stać na te cztery kolejki w kalendarzu więcej. Jeżeli jednak teraz wypłaty płynące do klubów będą tak wysokie o jakich się mówi, to myślę, że wszystkich będzie stać, aby bez problemów dojechać "na zero" do końca sezonu. I to jest ciekawsza opcja, a nie kończenie przez niektóre ekipy rozgrywek w połowie sierpnia.

Od razu podniosą się głosy, że do tego ekstraligowego tortu podzielonego na osiem drużyn, kolejne dwie ciężko będzie dosadzić do stołu. Pieniądze zostaną rozdysponowane wtedy na większą liczbę drużyn, a zatem wpływy się zmniejszą.

Decydujący głos w Ekstralidze ma PZM, a zadaniem tego drugiego podmiotu jest rozwijanie sportów motorowych. Tak było nawet napisane w preambule PZM. Ku mojemu zaskoczeniu zostało to wykreślone. Nie wiem czemu. PZM powinien jednak wziąć się za ten temat i dojść do wniosku, że przywrócenie dziesięciu zespołów w Ekstralidze jest w tym momencie najlepszym posunięciem.

Wróćmy jeszcze na chwilę na pana lokalne podwórko. Widać, że po ostatnich rządach staracie się odzyskać zaufanie wobec zawodników, kibiców, sponsorów. W ostatnich latach byłem w Gdańsku kilka razy i zauważyłem, że tych kibiców sukcesywnie przybywa. Ciężko było o nich walczyć?

Może nie tak, że ciężko. Bo ci fani byli zawsze. Ale rzućmy na tapetę pierwszy mecz finałowy. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że było zimno i padał deszcz, a na trybunach zgromadziło się pięć tysięcy ludzi... nie wiem czy w niedzielę w Tarnowie było tyle osób. Gdybyśmy mieli wtedy normalną aurę, to tych kibiców byłoby niemal dwa razy więcej.

A jeśli chodzi o zaplecze sponsorskie. Jest pan już chwilę w klubie więc może powiedzieć, czy tych partnerów przybywa, zainteresowanie z ich strony jest większe?

Cały czas budujemy pozycję żużla wśród całości sportów zgrupowanych w trójmieście. Staramy się wyjść poza Gdańsk. Drużyn z najwyższych klas rozgrywkowych jest tutaj mnóstwo, ale po piłce nożnej, żużel wciąż jest na drugim miejscu, jeśli chodzi o popularność. Jeszcze nie zawsze udaje nam się przebić do władz miasta, ale próbujemy.

Źródło artykułu: