Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Jestem rozczarowany jazdą Unii w tym sezonie. Przejechaliście po Falubazie niczym walec, ale innych fajerwerków próżno szukać. A przecież okrzyknięto was drużyną marzeń.
Grzegorz Zengota, żużlowiec Fogo Unii Leszno: Ciężko mówić mi za zespół, bo od tego jest trener. Mogę jednak powiedzieć o sobie. Na początku sezonu byłem poza składem, więc walczyłem, żeby odzyskać dobrą formę. Z czasem się udało. Ostatni mecz ze Stalą nie był rewelacyjny w moim wykonaniu, ale jak się część rozgrywek siedzi na ławce, nie jest łatwo to nadrobić. W żaden sposób nie staram się tłumaczyć wpadki z Gorzowem, bo już fajne rezultaty robiłem i można było oczekiwać czegoś więcej, ale jednak takie luki w życiorysie odciskają swoje piętno. Gdybym jednak miał porównać, to co dzieje się ze mną teraz, do tego co było dwa miesiące temu, powiedziałbym że jestem pozytywnie zaskoczony.
Na pytanie, dlaczego jesteście tacy słabi, choć mieliście być tak mocni, nie odpowie pan?
Jesteśmy zespołem i staramy się dawać radość sobie i kibicom, ale proszę pamiętać, że to jest tylko sport. Ciężko jest zagwarantować bardzo dobry wynik. Dziennikarze się rozpisywali, że zgarniemy medal, że pójdziemy, jak taran, ale zwykle sezon wszystko weryfikuje, dlatego my sami siedzieliśmy cicho. Trudno jest snuć na bazie tego, co jest na papierze, bo nikt nigdy nie jest, rok do roku, w tej samej formie.
Unia miała być jednak dream-teamem?
Bez przesady. Ja nie widzę żadnego dream-teamu. Rok temu ledwo obroniliśmy się przed spadkiem. Zimą przyszedł Janusz Kołodziej, ale tak naprawdę niewiele się zmieniło, bo jednak nie ma z nami Nickiego Pedersena. Janusz to jest oczywiście marka sama w sobie, ale nie nazwałbym nas zespołem marzeń. Takie wielkie słowa byłyby nie w porządku wobec rywali. Co miałby powiedzieć Falubaz? A Stal Gorzów gorsza? A Betard Sparta Wrocław? My naprawdę jesteśmy w cieniu tych drużyn.
Piotr Baron, menedżer Fogo Unii, powiedział mi, że Betard Sparta, na ten moment, wydaje się nie do pokonania.
Na ten moment tak to wygląda. Jak utrzymają formę, to ciężko będzie im cokolwiek wydrzeć. Sparta jest w tej chwili, jak taran, który wyważa wszystkie drzwi. Znowu jednak wrócę do sloganu, że to jest tylko sport. Przed minioną niedzielą wydawało się, że to my idziemy po medal, że spychamy rywali z drogi. Wygraliśmy cztery mecze, przyjechała Stal i nagle okazało się, że aż tak dobrze z nami nie jest, że nagle rozczarowujemy. Nie róbmy jednak wielkiej tragedii, bo to był jeden słaby mecz po dobrej serii. Nie mówię, że trzeba na tę porażkę przymknąć oko, bo nie. Nie należy jednak rozdzierać szat. Ta porażka to sygnał, wyciągamy wnioski i robimy wszystko, żeby nie popełnił błędów w dalszej części sezonu.
ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody
W meczu ze Stalą zaskoczył was tor. Tak mówił menedżer.
Tak wyszło. Ustawienia, które mieliśmy przygotowane i stosowaliśmy do tej pory kompletnie nie zagrały. To jest oczywiście kiepskie wytłumaczenie, bo goście jechali na tym samym torze. Jednak prawda jest taka, że nie potrafiliśmy się dopasować, szukaliśmy, a Stal uciekała i robiło się coraz bardziej nerwowo.
A jak to jest, że macie trzy treningi na swoim torze przed meczem ligowym i nie potraficie dopasować ustawień?
To jest po prostu żużel. Można w różnych warunkach testować sprzęt, odbyć milion treningów, ale przychodzi niedziela i choć polewaczka i ciągnik jadą tymi samymi śladami, choć wilgotność jest ta sama, to nic nie idzie. Wiem, że ciężko to zrozumieć, ale tak się dzieje.
W takim razie, cały ten sport nie ma sensu.
Ma sens, a jego piękno polega właśnie na tej nieprzewidywalności. Trenowaliśmy, ale wszystko na nic, a Stal jechała jak u siebie.
Może oni się powinni przenieść do Leszna?
Może. Wynik pokazuje, że mogliby tu wiele osiągnąć.
Tyle, że ja dalej nie rozumiem, jak mogliście przegrać tak gładko, po takich przygotowaniach.
W żużlu wiele czynników składa się na wynik. Teoretycznie niby wszystko jest jasne, ale kiedy czwórka staje pod taśmą w meczowym stresie, to nigdy nie wiadomo co się stanie.
Przydałby się wam Nicki Pedersen?
Nie do mnie pytanie. Trzeba jednak zrozumieć Nickiego, że póki nie czuje się dobrze, to nie podejmuje decyzji o powrocie. Swoją drogą to strasznie Pedersenowi współczuję, bo znalazł się na rozdrożu. To kawał zawodnika, który kocha i lubi to co robi, ale on nie może jechać z myślą, że jego zdrowie jest zagrożone. Kiedy takie argumenty są na szali, to musi być szalenie ciężko. Nie zazdroszczę Nickiemu i od razu mówię, że nie chciałbym się znaleźć w jego sytuacji. Odejść za dwadzieścia lat w glorii i chwale, jak najbardziej, ale nie żeby sytuacja miała mnie zmuszać do rozbratu z żużlem.
Para Piotr Pawlicki - Zengota do minionej niedzieli była niepokonana.
Przerwa nam dużo namieszała. Wypadliśmy z rytmu, bo nie było regularnej jazdy. Jednak za chwilę wszystko wróci, jestem o to spokojny. Pamiętajmy jednak, że nam się z urzędu nic nie należy. Para rywali, która walczy z nami o punkty też chce wygrać. Najważniejsze, żebyśmy wrócili do tego, co pokazaliśmy w wyjazdowych spotkaniach w Rybniku i w Częstochowie. Jak to się uda, to będzie dobrze.
Z Unią też będzie dobrze.
Najważniejsze, że jesteśmy w czwórce. Jak wyciągniemy odpowiednie wnioski to stać nas na zdobycie medalu. Zasadniczo play-off otwiera nowy rozdział. Jak tam pojedziemy z przytupem, to wszyscy zapomną o naszej porażce ze Stalą i innych słabych momentach.