Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora WP SportoweFakty.
***
Jeśli coś się kryje pod szyldem dream-team, to oczekuję czegoś ekstra. Trudno jest mi zaakceptować fakt, że zamiast wielkich emocji i zwiększonej dawki adrenaliny dostaję takie tam lelum-polelum. Przed sezonem wbiłem sobie do głowy, że Fogo Unia dokona wielkich rzeczy, ale na razie, poza walcem, który przejechał po Ekantor.pl Falubazie Zielona Góra, nie zobaczyłem niczego nadzwyczajnego.
Piotr Baron dziwi się i mówi całkiem szczerze, że nie rozumie o co mi chodzi i dlaczego marudzę. Drużyna wygrała 8 z 12 spotkań, jest w play-off, a przecież rok temu broniła się przed spadkiem. Menadżer chwali się, że zamieniono Nickiego Pedersena na Janusza Kołodzieja (taka drobna korekta), a zespół jeździ o wiele lepiej i skuteczniej. Będę się jednak czepiał, bo nie taką Unię chciałem oglądać.
Tak w ogóle, to poza Emilem Sajfutdinowem, Unia nie ma zawodnika, który prezentowałby jakiś błysk. Rosjanin zmienił tunera i odżył. Inni też potrzebują jakiegoś wstrząsu. Jeśli nikt nie potraktuje ich "prądem", to awans do play-off może się skończyć wielkim rozczarowaniem. A przecież napisałem, że widzę Unię w wielkim finale. Nie chciałbym się pomylić.
Powiem, że z Unią wszystko jest dobrze, jak zobaczę drużynę Barona jeżdżącą tak jak Cash Broker Stal Gorzów we Wrocławiu i w tym ostatnim, niedzielnym meczu w Lesznie. Jak drużyna robi takie fajerwerki, to trudno jest pozostać na nią obojętnym.
ZOBACZ WIDEO Krystian Pieszczek: Będę chciał sprostać zadaniu (WIDEO)
Paradoksem jest dla mnie to, że Jacek Frątczak, człowiek z analitycznym umysłem (taki żużlowy Jacek Gmoch), upada coraz niżej z zespołem Get Well. To wygląda trochę tak, jakby żużel nie potrzebował większego ilorazu inteligencji. Jakby prostota i łopatologia były wystarczającym kołem zamachowym dla tej dyscypliny. Może jednak Frątczak, na finiszu, zdoła zmienić ten pogląd. Tego mu życzę. W innym razie wszelkie taktyczno-filozoficzne rozważania będą miały mniejszy sens.
A swoją drogą, to teraz już w całej rozciągłości widać, ile złego narobił Jacek Gajewski. Nie dość, że źle zbudował skład na ten sezon (jak on mógł założyć, że schodzący ze sceny Grzegorz Walasek zastąpi Martin Vaculika), to jeszcze potraktował z buta Pawła Przedpełskiego. Swój chłopak miał prawo oczekiwać parasola ochronnego. Byłoby logiczne, gdyby klub chciał pomóc Pawłowi w dojściu do tego, by stał się nowym Adrianem Miedzińskim. Gajewski widział to jednak inaczej i wyszło, jak wyszło. Pewnie właściciel Przemysław Termiński żałuje teraz, że zwolnił Gajewskiego tak późno a Vaculikowi nie chciał kupić tych bananów, których miał się domagać zawodnik. Banany byłyby tańsze od tego, co czeka klub po spadku.
Przyglądam się rozwojowi zdarzeń w sprawie Grigorija Łaguty i coraz bardziej umacniam się w przekonaniu, że liga powinna dopłacać do badań antydopingowych, żeby mieć wyniki przed następną kolejką. Nie będzie wówczas prawnych przepychanek i podejrzewania ROW-u Rybnik o to, że chce spłatać PGE Ekstralidze figla.
A już tak na marginesie, to popatrzmy ile złego mamy przez to, że wyniki testu Łaguty poznaliśmy 25 dni po. ROW zdążył odjechać jeszcze dwa mecze i za chwilę, prawdopodobnie, będzie bez punktów, które mogą przydać się do utrzymania. Przez zwykłą opieszałość ośrodek, który sportowo absolutnie na to nie zasłużył, może polecieć z ligi. Gorzej, jak całkiem zniknie z mapy, bo przecież klub piłkarski z Rybnika tylko czeka na potknięcie tego żużlowego.
Jak na tą chwilę to doopa ciebie boli, bo odblokowałeś mnie aby mi chybcikiem odpisać, a ja wcale do ciebie nic nie pisałem. W moim poście jest tylko wzmianka o twojej jak zacnej personie t Czytaj całość