Początek sezonu u Rafała Okoniewskiego wyglądał tak, że był królem pierwszych 30 metrów. Na tym dystansie był nie do ogrania. Tracił jednak pozycje na wjeździe w łuk i na samym wirażu. - Wkręcałem gaz, ale silnik łapał jakąś dziurę. Przerywał, tracił moc - przyznaje zawodnik MRGARDEN GKM Grudziądz.
Żużlowiec nie załamał jednak rąk. Wykonał tytaniczną pracę, byle tylko wyjść na prostą. - Nic wielkiego nie zrobiłem - mówi skromnie Okoniewski. - W zasadzie było to co zawsze, czyli treningi kondycyjne, dużo pracy ze sprzętem i psycholog. Zdecydowałem się na współpracę, żeby wykrzesać z siebie coś więcej.
Największą pracę wykonał jednak Okoniewski z tunerem Janem Anderssonem. Kilka razy wysyłał mu silnik do serwisu, potem go sprawdzał i odsyłał z kolejnymi uwagami. Szwed na bazie wskazówek zrobił w końcu taką jednostkę napędową, która pasuje zawodnikowi MRGARDEN GKM.
Okoniewski dmucha teraz na zimne, żeby nic się nie stało, żeby silnik pracował dobrze przynajmniej do zakończenia niedzielnego meczu z Fogo Unią Leszno. Wygrana da GKM-owi pewne utrzymanie.
A jeśli chodzi o silniki, to Okoniewski od lat stawia na Anderssona (w zanadrzu ma też silnik Flemminga Graversena) i znowu może powiedzieć, że się opłaciło.
ZOBACZ WIDEO Artur Siódmiak wielkim fanem żużla (WIDEO)