Planem minimum gospodarzy z Grudziądza było zdobycie 2 punktów meczowych, choć po cichu liczyli na zgarnięcie pełnej puli. Zabrakło niewiele. - Żeby myśleć o punktach bonusowych, nie wystarczy wysoko wygrywać w Grudziądzu, tylko lepiej spisywać się na wyjazdach. Można skapitulować, ale minimalnie. My niestety przegrywamy te spotkania na obcych torach za wysoko. Dlatego później u siebie o dodatkowy punkt jest bardzo ciężko - twierdzi trener żółto-niebieskich, Robert Kempiński.
Goście zdołali obronić punkt bonusowy głównie za sprawą Fredrika Lindgrena. Szwed doskonale czuł się na grudziądzkim torze. Nie imponował szybkimi wyjściami spod taśmy, ale na dystansie prezentował ułańską fantazję.
Prawdziwy popis jazdy uczestnik cyklu Grand Prix dał w 7. wyścigu. Po słabszym starcie najpierw uporał się z Krystianem Pieszczkiem, a na dokładkę wyprzedził jeszcze Antonio Lindbaecka. Lindgren w obu przypadkach popisał się fantastyczną jazdą pod samą bandą. To był kapitalny bieg w jego wykonaniu.
Kempiński w przerwie stwierdził, że Szwed jest po prostu "zaje****** szybki". - Wygraliśmy wysoko, a mimo tego bonusu nie mamy. Potraciliśmy też punkty na dystansie. Lindgren w niektórych biegach był tak szybki, że nie dało się go upilnować. Łapał dużą prędkość po dużej. To nie był przypadek, że potrafił się uporać w jednym biegu z Pieszczkiem i Lindbaeckiem. Z drugiej strony my też kilka punktów urwaliśmy po trasie. Szczególnie Rafał Okoniewski - zauważa szkoleniowiec MRGARDEN GKM-u Grudziądz.
ZOBACZ WIDEO Budowa nowego stadionu Orła z lotu ptaka. Widok jest imponujący! (WIDEO)