Grzegorz Zengota na swój pierwszy występ w tym sezonie w PGE Ekstralidze musiał czekać aż do 28 maja. Zdobył w nim 4 punkty oraz bonus. - W moim wypadku jest mało jazdy w czwórkę. Ten stracony czas dwóch miesięcy nie jest tak łatwo nadrobić. Cieszę się, że trener mi zaufał i mogłem odjechać cztery wyścigi. Były lepsze i gorsze momenty, ale wyciągamy wnioski i jedziemy do przodu - powiedział zielonogórzanin.
Jak przyznał 28-latek, przed pierwszym występem ligowym w tym sezonie towarzyszył mu niemały stres. - Nie ma co ukrywać, że zaczynałem sezon. Reszcie chłopaków ten stres towarzyszył w kwietniu, a mi pod koniec maja. Oni w parkingu rozluźnieni, ja lekko spięty. Swój występ oceniam na 3+. Pierwsze śliwki robaczywki - wyznał Zengota.
Wynik zielonogórzanina mógł być okazalszy, gdyby wystąpił w biegach nominowanych. Jego nazwisko pojawiło się w wyścigu 14. Piotr Baron zdecydował się jednak zmienić 28-latka i wstawić w jego miejsce rewelacyjnie spisującego się tego wieczoru Bartosza Smektałę. - Przyznam, że po cichu liczyłem na to, że trener mi ten wyścig jednak da odjechać. Pojechali juniorzy, którzy zasłużyli na dodatkowy start, bo punktowali bardzo dobrze - zdradził reprezentant leszczyńskiej Unii.
Zengota przyznał, że gdyby nie jego błąd w ostatnim biegu to wydaje mu się, że pojawiłby się na torze po raz piąty w niedzielny wieczór. - Gdybym w ostatnim wyścigu dowiózł 2 punkty to pewnie otrzymałbym szansę w biegach nominowanych. Na jednym łuku dałem się wyciągnąć na środek toru, który był niekorzystny. Zaryzykowałem, bo chciałem zaatakować pierwszą pozycję. Popełniłem błąd, straciłem swoją pozycję i to się na mnie odbiło. Żalu do trenera nie mam - zakończył reprezentant Polski.
ZOBACZ WIDEO Dlaczego Sparta nie namówiła Sławomira Kryjoma? Menedżer podaje powód
W ostatnich dwóch sezonach parę meczy mu wyszło bo był forsowany przez swojego przyjaciela Skórnickiego. Adasia zabrakło i idol leszczyńskich nastolatek wrócił do swojego poz Czytaj całość
Trening, trening i jeszcze raz trening...wyniki przyjdą.