Maciej Janowski wypadł z czołowej ósemki z powodu nieudanego turnieju w Melbourne. Ostatecznie zakończył cykl Speedway Grand Prix mając na koncie dziewięćdziesiąt "oczek". Do ósmego w klasyfikacji Nielsa Kristiana Iversena zabrakło mu jednego punktu.
Ekspert naszego portalu, Jacek Frątczak przyznaje, że Janowski może liczyć na to, że znajdzie uznanie wśród organizatorów i otrzyma dziką kartkę. Innego zdania jest Zenon Plech. - Moim zdaniem Maciek zaproszenia do Grand Prix nie dostanie. Powodem jest to, że w cyklu na przyszły sezon mamy już trzech reprezentantów, czyli Zmarzlika, Pawlickiego i Dudka. Chcielibyśmy oglądać też Maćka, ale nie bądźmy tacy zachłanni - podkreśla Zenon Plech.
Zdaniem byłego medalisty mistrzostw świata organizatorzy Grand Prix będą kierować się narodowościami. W czołowej ósemce cyklu jest tylko jeden Duńczyk. Tyle samo reprezentantów mają też Brytyjczycy i Szwedzi. - Musimy pamiętać o tym, że nie rywalizujemy w tym cyklu sami. Organizatorzy muszą zadbać o to, by stawka była różnorodna. Chcielibyśmy oglądać czterech Polaków, ale dla samego cyklu tak dobre by to nie było. Pewniakiem do dzikiej karty jest na pewno Matej Zagar. Możemy też zakładać, że w Grand Prix zobaczmy znów Emila Sajfutdinowa. Szkoda mi Maćka Janowskiego, ale z drugiej strony może mieć pretensje tylko do siebie. Miał wszystko w swoich rękach i zaprzepaścił swoją szansę w Melbourne - przekonuje Plech.
Nasz rozmówca liczy na to, że dzikie karty przyniosą powiew świeżości. Jak przyznaje, nie ma pewności, czy zaproszenie do cyklu powinien otrzymać Nicki Pedersen. - Zadałbym w tym przypadku pytanie, czy ten zawodnik wniesie do tej rywalizacji coś nowego? Mam w tej sprawie wątpliwości. Moim zdaniem kibice woleliby oglądać nazwiska, których w tym cyklu w ostatnim czasie nie było - kwituje Zenon Plech.
ZOBACZ WIDEO: Polska biegaczka przeżyła bardzo trudne chwile. "Martwiłam się nawet o śniadania"
Tak było:
30 kwietnia Grand Prix Sło Czytaj całość