O problemach beniaminka PGE Ekstraligi z formacją juniorską już pisaliśmy. Jeden z młodzieżowców grudziądzkiej drużyny, Marcin Nowak, jakiś czas temu nie szukał wymówek i wziął winę na swoje barki. Wychowanek leszczyńskiej Unii podtrzymuje swoje wcześniejsze słowa i jednocześnie z dużą ambicją przygotowuje się do kolejnych startów.
- Nie możemy się przejmować tym, co piszą ludzie. Zazwyczaj są to tacy, którzy tylko w niedzielę chodzą na żużel, ale od razu wiedzą najlepiej i komentują. Wprost nigdy nie usłyszałem, że zawiodłem. Jest mnóstwo kibiców, którzy ciągle mnie wspierają i z tego miejsca im za to dziękuję. Oczywiście wiem, że nie robię tego, czego się ode mnie oczekuje, jednak nie oddaję punktów w łatwy sposób. Nie puszczam sprzęgła i jadę ostatni 10 metrów z tyłu, tylko cały czas walczę, staram się zdobywać te punkty. Wychodzi to, że Ekstraliga to ciężki kawałek chleba, ale staram się prezentować jak najlepiej - powiedział blisko 20-latek w rozmowie z naszym portalem.
[ad=rectangle]
Młodzieżowcy GKM-u nie są pozostawieni samym sobie. W razie potrzeby mogą zgłosić się do starszych kolegów. Tak było w przypadku Nowaka, który otrzymał wsparcie od Krzysztofa Buczkowskiego. Pomoc "Buczka" przełożyła się na występ Nowaka w meczu ze SPAR Falubazem Zielona Góra, kiedy to junior beniaminka PGE Ekstraligi zdobył 4 punkty i bonus, pozostawiając w pokonanym polu Piotra Protasiewicza, czy bardziej utytułowanego rówieśnika Krystiana Pieszczka. Junior GKM-u potwierdził, że seniorzy jego drużyny są pomocni: - Od Krzysia Buczkowskiego miałem na 2 mecze nawet pożyczony silnik. Wiem, że gdy czegoś będę potrzebował to nie odwrócą się do mnie plecami. Na ich pomoc można liczyć.
Przed MRGARDEN GKM-em Grudziądz bardzo trudna konfrontacja w Tarnowie, którą zaplanowano na 19 lipca. W pierwszym spotkaniu przy Hallera niespodziewanie wysoko zwyciężyły Jaskółki. Nowak ma chrapkę na rewanż. - Spoglądając na sprawę neutralnie, myślę, że możemy powalczyć w Tarnowie. Krzysztof Buczkowski i Artiom Łaguta w zeszłym sezonie tam jeździli, a za dawnych czasów także Tomasz Gollob. Sądzę, że gdy koledzy pomogą nam z przełożeniami to jesteśmy w stanie ten mecz nawet wygrać. Tego się trzymam - oznajmił.
A jeżeli będzie musiał pracować do 67. roku życia?
Życzę powodzenia.