Ales Dryml: Mecz ligowy to nie jest "one man show"

Ales Dryml był zdecydowanym liderem KMŻ-u Motor Lublin podczas meczu w Gdańsku. Doświadczony Czech poza początkiem zawodów, był nie do ugryzienia przez żużlowców Wybrzeża.

- Poza pierwszymi dwoma biegami wszystko było dobrze, jeśli chodzi o moją postawę. Cały nasz zespół słabo zaczął mecz. Poszliśmy z przełożeniami w zupełnie inną stronę. Ja wybrałem kompletnie nie ten motocykl, który powinienem. Przesiadłem się na drugi i przedobrzyłem, przez co wjechałem w taśmę. Wyregulowałem sprzęgło, byłem nabuzowany i gotowy do walki. Mogę się cieszyć z moich punktów. Szkoda tej taśmy - żałował po spotkaniu z Wybrzeżem Gdańsk doświadczony zawodnik.
[ad=rectangle]
Lublinianie od początku mieli bardzo dobry moment startowy, ale przegrywali rywalizację na pierwszym łuku. - Wychodzi tutaj przewaga własnego toru. My musieliśmy się uczyć tego owalu w trakcie spotkania, a zawodnicy Wybrzeża na nim trenowali przed meczem. Po pewnym czasie zaczęliśmy sobie radzić na torze i zdobywać punkty. Gdyby udało się to wcześniej, na pewno wynik meczu byłby inny. W żużlu jazda u siebie to jednak duże ułatwienie. Wierzę, że my w Lublinie będziemy też z tego korzystali i to inni będą musieli się męczyć ze znalezieniem odpowiednich ustawień - zaśmiał się Czech.

Przez swoją karierę, Ales Dryml prawie nigdy nie był pierwszoplanową postacią w swoim zespole. W latach 2008-2012 odjechał zaledwie 13 spotkań w polskiej lidze. Teraz wydaje się, że może być on pierwszoplanową postacią nie tylko KMŻ-u Motor, ale i całej ligi. - W ostatnim sezonie Ostrovia zdecydowała się mnie pozyskać w środku sezonu i pokazałem, że nie jestem tylko rezerwowym, a potrafię być czołową postacią drużyny. Zespół składa się z siedmiu zawodników i każdy musi robić swoje. Wiem to i mam świadomość, że wspólnie musimy pracować na wynik drużyny. W Gdańsku gdy znalazłem odpowiednie ustawienie, od razu dzieliłem się tym z kolegami. Musimy jeszcze dopracować komunikację w drużynie w trakcie meczów. Gdy jeden zawodnik sobie radzi, zawsze musi pomóc kolegom, bo mecz ligowy to nie jest "one man show" - powiedział Ales Dryml.

W niedzielę Czech startował przeciwko Grzegorzowi Dzikowskiemu, który w poprzednim sezonie był jego trenerem. - W ubiegłym roku był moim trenerem i porozmawialiśmy sobie zarówno przed meczem, jak i po. Przed sezonem również mieliśmy ze sobą kontakt, nawet była opcja moich startów w Gdańsku... No, nieważne (śmiech). Na pewno mam dobre wspomnienia ze współpracy z tym szkoleniowcem - zakończył Dryml.

Źródło artykułu: