Nie rozbijemy banku. PGE Marma nie będzie przepłacać
Słyszałam i czytałam opinie, że po ewentualnym awansie (najpierw musimy go jednak wywalczyć w sportowej rywalizacji) PGE Marma Rzeszów będzie tak zdeterminowana, by zmontować silny zespół, że zaczniemy przepłacać i psuć rynek. Jako klub nigdy nie oferowaliśmy czegoś, co przekraczało nasze możliwości. Mogę jednak powiedzieć, że pewną przewagę na rynku możemy mieć. Jesteśmy rzetelni i wypłacalni, taką mamy opinię. Jeśli się na coś umawiamy, to oczekujemy, że druga strona będzie respektować zapisy umowy. My wywiązujemy się zawsze. Nigdy nie było inaczej. Nasz klub jest bardzo dobrze prowadzony.
[ad=rectangle]
Obawy o to, że zepsujemy po awansie rynek... naprawdę bez sensu jest iść w tym kierunku. Każdy po awansie musi mieć lepszych zawodników. To zupełnie naturalna kwestia. Liga ma być przecież ciekawa i wyrównana. O to chodzi wszystkim, a zwłaszcza kibicom. My bardzo chcemy awansować, ale jeszcze raz powtórzę to, o czym pisałam wcześniej. Ekstraliga musi przejść gruntowne reformy. Nie chcemy uczestniczyć w rozgrywkach, które mają taki kształt jak w tej chwili.
Nie będziemy rozbijać banku w okresie transferowym. Działania za wszelką cenę są dobre tylko na krótką metę, a nasza filozofia myślenia o klubie jest zupełnie inna. Oczywiście, sportowo w Rzeszowie bywa i bywało różnie. Raz nam się udaje, innym razem jest zupełnie odwrotnie, mimo że drużyna może wydawać się teoretycznie mocna. Przeciwności losu mogą spowodować, że ktoś spadnie i tak było z nami. Proszę jednak zauważyć, że nigdy nie było tak, że spadek wynikał w naszym przypadku z finansów. Nie mylmy też wypłacalności z bezmyślnością, bo to nie to samo. Nikt nie powinien się nas obawiać, bo w Rzeszowie też jesteśmy zwolennikami urealnienia niektórych spraw, o których tak często mówią prezesi różnych klubów. Relacje między klubami i zawodnikami powinny być zdrowe.
Wiem, że los beniaminków jest trudny. Mało kto zostaje na dłużej w Ekstralidze. Swego czasu Władysław Komarnicki musiał ostro działać na rynku i czasami przepłacić, bo zmuszała go do tego sytuacja. Ja myślę inaczej. Nie trzeba nikogo przelicytowywać. Owszem, takiej drużynie jest trudniej, bo kluby ekstraligowe, które są dłużej w tej klasie rozgrywkowej, mają poukładane zespoły. To są zgrane i objeżdżone ekipy. Beniaminka zawsze czeka większa przebudowa składu.
Będzie nam trudniej, bo dobrych zawodników trzeba do siebie jakoś przekonać. Rzeszów jednak niczego nie musi udowadniać. My płacimy na czas i to różni nas od innych beniaminków, którzy nie radzili sobie z finansami jeszcze kiedy jeździli w pierwszej lidze. Jaki mógł być ich los w Ekstralidze? Przecież finał tych historii był oczywisty. Prezes Komarnicki rzeczywiście podjął trudne decyzje. Ja na pewno bym tak nie postąpiła. Zaciąganie kredytów dla obecności w najwyższej klasie rozgrywkowej to coś, czego bym zdecydowanie nie zrobiła. Stal przecież nadal musi spłacać kredyt i mam wrażenie, że to konsekwencja tego, co działo się wcześniej. Pojawiły się dziury, które trzeba łatać. Sport jest nieprzewidywalny. To nie jest biznes, w którym precyzyjnie zaplanujemy wydatki, przychody. Budżet trzeba jednak opierać na realnych pieniądzach, a nie kredytach, bo później nie wiadomo czy będzie jak go spłacić.
Jeśli nam się uda i awansujemy, to misję budowania składu będzie mieć Janusz Ślączka. Sprawdził się w roli trenera. Z pewnością na jego barkach będzie spoczywać tworzenie drużyny i jej prowadzenie. Wiem, że w przeszłości wiele mówiło się o tym, że sugeruję coś trenerom lub cokolwiek narzucam. Mam na to inne spojrzenie. Z mojej strony naprawdę nigdy nie było mocnych sugestii. Jedyne co czasami robiłam, to mówiłam swoje zdanie. Ostateczną decyzję zostawiałam jednak trenerowi. Jeśli od kogoś się czegoś wymaga, to należy dać mu swobodę w ramach budżetu. Gdy Janusz powie mi, że chce zbudować zespół wokół siedmiu najlepszych żużlowców na świecie, to oczywiście, że usłyszy "NIE". Będziemy działać na zdrowych i czystych zasadach. Podzielimy pieniądze na zawodników, którzy mają realizować konkretne cele. Ostateczna decyzja będzie należeć do Janusza Ślączki. Rozmowy między nami pewnie będą, ale trener jest w tej układance dla mnie kluczowy.
Marta Półtorak