Jedziemy do Anglii autem, żeby nie stracić kolejnych zawodów - rozmowa z Dawidem Stachyrą, zawodnikiem Wybrzeża

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Dawid Stachyra w półfinale Złotego Kasku pokazał, że jest w dobrej dyspozycji na gdańskim torze. Zdobył 10 punktów, kilka razy walcząc na trasie. Mimo to nie jest z siebie zadowolony. Między innymi o tym i o jeździe w Anglii rozmawialiśmy z żużlowcem Lotosu Wybrzeże Gdańsk.

Michał Gałęzewski: W półfinale Złotego Kasku liczył się przede wszystkim awans. Osiągnąłeś go w dobrym stylu i możesz być chyba zadowolony.

Dawid Stachyra: Zgadza się. Celem był awans. Przyjechało wielu zawodników ekstraligowych i stopień trudności był wysoki. Niektórzy z nich poodpadali i cieszę się, że znalazłem się w ósemce. Co prawda osiągnąłem awans w niezłym stylu, ale mogło być lepiej. Nie najlepiej wychodziłem ze startu i brakowało mi tej przysłowiowej kropki nad i. Powoli wykorzystuję atut toru, przeprowadzam akcje i nie jest źle. Podsumowując powiem tak 10 punktów to dużo, ale nie w takim stylu w jakim bym chciał.

W jednym biegu byłeś jednak ostatni. Co się w nim stało?

- W pierwszym momencie naprawdę fajnie wyszedłem ze startu. Gdy jednak dałem motocyklowi jechać, koledzy dojechali i nie zdążyłem ich nakryć. W zasadzie szkoda, bo po dobrym starcie nie zdobyłem punktów. Niedosyt jest, ale to tak jakby niedosyt na plus. Punktów powinno być więcej i przyjdzie czas, że będzie ich więcej.

W jednym z biegów przeszedłeś z trzeciej pozycji na pierwszą. Chyba takiej jazdy od siebie oczekujesz.

- Zgadza się. Powoli zaczynam poznawać gdański tor. Mam nadzieję, że z czasem będzie on moim większym atutem i akcje będą jeszcze ciekawsze.

Czy nie jest dziwne, że finał Złotego Kasku odbywa się pięć miesięcy po półfinałach?

- Może powiem brzydko i obrażę niektóre osoby, ale cały regulamin i to, co jest planowane jest dla mnie chore. Robi się wszystko na gwałt. Nie wiem po co liga rusza 5 kwietnia, kiedy są deszcze. Zawodnicy mają mało jazdy i trudno im wejść w sezon, jakby nie można było tego zrobić dwa tygodnie później, kiedy wszyscy dojdą do optymalnej dyspozycji. W kwietniu są eliminacje Złotego Kasku, chłopacy nie mają formy, a takie ważne imprezy są na początku, zamiast na końcu sezonu. Regulamin troszkę pozostawia do życzenia.

Dawid Stachyra i Renat Gafurov

Na pewno brakowało ci startów. Przez pył wulkaniczny nie poleciałeś do Anglii, miałeś pechowy mecz w Gnieźnie i ten dobry wynik to najlepsze, co ciebie mogło spotkać...

- Tak, to prawda. Jeśli chodzi o ligę, to sezon pechowo się dla mnie zaczął. W Gnieźnie jeździło mi się dobrze, dwa pierwsze biegi z perspektywy oka były super, ale pechowo się pokończyły i punktów nie było. Czekałem na dobry występ w Polsce, bo stać mnie na ich zdobywanie. Były to czwarte zawody w Gdańsku w moim wykonaniu. Kwestia szczęścia, dobrego dopasowania motocykla i będzie dobrze. Anglia dużo mi pomogła i lepiej czuję się na motocyklu. Przed zawodami miałem sporo niepewności, bo ponad tydzień nie jeździłem. Ostatnio miałem sparing z Zieloną Górą, Anglia była zablokowana przez wulkan. W środę kolejne eliminacje, a potem jedziemy do Anglii autem, żeby nie stracić kolejnych zawodów (śmiech, dop.red.). Nadrobię straty.

W Anglii są chyba z ciebie zadowoleni, bo wyniki osiągasz niezłe. Kiedy przestaniesz być zawodnikiem rezerwowym?

- Nie wiem. Ciągle pracuję nad tym, żeby średnia była lepsza i żeby wbić się do zespołu. Anglia jest jednak dla mnie ciężka i trudno się tam zdobywa punkty. Ostatnio one były, ale parę traciłem na trasie, gdyż rywale mnie przechodzili. Nie mam jeszcze pewności, tory są dla mnie za trudne, bo jeździłem na nich raz lub w najlepszym wypadku dwukrotnie. Teraz punkty wożę, ale tracę na trasie. Gorzej by było, gdybym jechał czwarty i przyjechał czwarty. Gdy tory będą mi bliższe, to będzie jeszcze lepiej.

Teraz Wybrzeże ma kolejną przerwę, bo inne kluby zarezerwowały sobie wcześniej mecze na 25 kwietnia i najbliższy mecz macie dopiero 2 maja. Jest to dla ciebie na pewno prestiżowy mecz...

- Na ligę troszeczkę poczekamy, za to będzie ciekawy pojedynek z Rzeszowem. Teraz jednak skupię się na kolejnych eliminacjach i na Anglii. Do spotkania z Rzeszowem odjadę 3-4 mecze i nadrobię straty spowodowane tygodniową przerwą.

Dawid Stachyra naradza się w parkingu z Pawłem Hlibem

Wielu gdańskich żużlowców bardzo ciepło mówiło o atmosferze w drużynie, że takiej dawno nie odczuwali. Podzielasz to zdanie?

- Jak najbardziej tak. Stanowimy świetną grupę. Wszyscy jesteśmy na podobnym poziomie jeśli chodzi o wiek i wszystko się łatwiej robi - od treningów, poprzez pomaganie sobie na zawodach, kończąc na wspólnie spędzanym czasie. Również nasi mechanicy stanowią jedną wielką paczkę. Nie jeździłem w drużynie, w której było tak fajnie. Jest to dobry bodziec dla lepszego wyniku dla całej drużyny. Gdy każdy sobie pomaga, to nie ma zawiści, zazdrości, że nie pomogę bo stracę, gdy kolega pojedzie lepiej. Jest odwrotnie. Pomagamy sobie wszyscy i cała drużyna na tym zyskuje. Jest to nasz atut i na pewno to wykorzystamy.

Testowałeś już nowe tłumiki?

- Tak, testowałem je jak byliśmy na wyjeździe we Francji. Przyznam szczerze, że podczas jazdy nie odczuwało się, że jest coś gorzej. Wiadomo jednak, że silniki na tym cierpią i w konsekwencji nasz budżet. Nieporozumieniem jest to, że chce się nam to narzucić. Sami sobie przygotowujemy sprzęt, dbamy o to i zbędne jest to, żeby ktoś narzucał coś, co nam szkodzi i silniki wybuchają. Jeżeli PZMot, czy GKSŻ się zgodzi na to, żeby płacić nam za naprawy uszkodzeń silników spowodowane nowymi tłumikami, to mogę jeździć na nich naprawdę w każdych zawodach.

Na twoim kevlarze widać nazwy rzeszowskich firm. To bardzo miłe z ich strony, że nadal ciebie wspierają...

- Tak, to prawda. Korzystając z okazji chciałbym podziękować wszystkim sponsorom, którzy w tym roku mnie wspierają. Są to rzeszowskie firmy Kazex, Hadykówka i Radio Via, a także firmy gdańskie - Artom, Bar Tip Top i California Trading. Zostali ze mną najwierniejsi sponsorzy z Rzeszowa, którzy bez względu na to gdzie będę jeździł pomagają mi zawsze. Wielkie podziękowania dla nich, że zostają ze mną mimo zmian barw klubowych. Dla takich osób warto jeździć.

Źródło artykułu: