Żużel. Z rewolucji zostało niewiele. "Najlepszy silnik w historii"

Materiały prasowe / Mirosław Dudek / Na zdjęciu: Marcel Gerhard w swoim warsztacie
Materiały prasowe / Mirosław Dudek / Na zdjęciu: Marcel Gerhard w swoim warsztacie

To miał być prawdziwy przewrót na rynku silników. GTR spod ręki Marcela Gerharda wydawał się idealnym kandydatem do zastopowania dominacji GM-a. Niewiele z tego wyszło. Pytamy zatem eksperta, jaka jest przyczyna.

Silnik GTR był bardzo pozytywnie oceniany przez ekspertów. Miał kilka zalet, z którego wyróżniała się m.in. żywotność. Serwisy można było przeprowadzać dużo rzadziej niż u GM-ów, czyli najpopularniejszych jednostek napędowych. To z kolei miało wpływać na mniejsze koszty uprawiania żużla.

Można by się zatem zastanawiać, co jest przyczyną tego, że nikt z czołówki obecnie nie korzysta z GTR-a, a sam silnik odchodzi w zapomnienie. Mówimy przecież o sprzęcie, który miał zrewolucjonizować żużel. Jak się okazuje, kluczowym słowem jest tutaj "obsługa". Wszystko wyjaśnia Mirosław Dudek, wieloletni mechanik.

ZOBACZ WIDEO To był hit okienka transferowego. Madsen zarobi fortunę?!

- Aktualnie tunerzy mają ustawiony osprzęt pod konkretną markę i model silnika. Nikt nie chciał się za bardzo bawić z GTR-em. To była bowiem zabawa na wyższym poziomie technicznym. To jest najlepszy silnik w historii żużla, jeśli chodzi o technologię. Można powiedzieć, że to była technologiczna bomba. Gerhard poniósł olbrzymie koszty, teraz temat odpuścił. Status tego projektu określiłbym jako "zawieszony", bo rynek ostatecznie go nie przyjął - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty.

Nasz rozmówca zwraca też na wyjątkową sprawę związaną z GTR-em. - Silnik Gerharda był jedynym, który filtrował olej. W GM-ach czegoś takiego nie ma - podkreśla.

Dudek w przeszłości zajmował się produkcją silników dwuzaworowych i był w bliskim kontakcie także z Marcelem Gerhardem. Mechanik z Rybnika jest zniesmaczony tym, jak postępuje dominacja GM-a w światowym żużlu. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że wielu zawodników będzie korzystać z usług Gerharda. Do Szwajcara przekonał się m.in. Fredrik Lindgren i był okres, kiedy Szwed nie miał sobie równych w stawce zawodników Grand Prix.

- Marcel jeździł z nim na zawody z cyklu Grand Prix i mu pomagał. Na początku sezonu 2017 Fredrik radził sobie znakomicie. Wygrał m.in. rundę w Warszawie i był liderem klasyfikacji generalnej - wspomina Dudek.

Po kilku rundach przejechanych na silnikach Gerharda Lindgren przesiadł się jednak z powrotem na GM-y. Od tamtego czasu Szwajcar wprowadził kilka poprawek w swoich jednostkach napędowych. Po Lindgrenie silnik testowali m.in. Nicki Pedersen i Greg Hancock.

Był to jednak czas, kiedy Duńczyk już powoli odchodził z Grand Prix i był trapiony kontuzjami, a Hancock po krótkim użytkowaniu GTR-a musiał zmienić życiowe plany z powodu choroby żony i zakończył karierę.

I gdy nikt z czołówki nie chciał korzystać na stałe z produktu Gerharda, to później również trudno było namówić młodszych zawodników na użytkowanie tych silników. Wydaje się, że temat na stałe ucichł i trudno będzie o wskrzeszenie go na szerszą skalę.

Komentarze (2)
avatar
GABOR
4 h temu
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Szkoda. Jakoś dziwnie wszystko co by żużlowi pomogło w rozwoju się nie przyjmuje, a to co szkodzi ma się dobrze. 
Zgłoś nielegalne treści