Pojawiają się różne opinie na temat okresu transferowego. W reakcji na pytanie o obecne regulacje, Marcin Majewski przypomniał, jakie zasady obowiązywały dawniej. - Kiedyś okres transferowy był taki, że transferów Polaków można było dokonywać do końca stycznia, a obcokrajowców do końca lutego. Mam poczucie, że wtedy to nikomu nie przeszkadzało - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Ten okres 1-14 listopada jest sztuczny. Pionki na szachownicy są już przecież dawno rozstawione - ocenił były szef żużlowej redakcji Canal+.
W przypadku PGE Ekstraligi rzeczywiście większość kart jest rozdana już przed startem okresu transferowego. Działacze klubów z niższych lig, przede wszystkim Krajowej Ligi Żużlowej, podkreślają jednak niekiedy, że przydałoby się więcej czasu na transfery. Tłumaczą to m.in. zawirowaniami z obsadami rozgrywek. - To ma jakiś sens, natomiast ja też trochę rozumiem tych, którzy zarządzają ligą. Nie da się tym zarządzać z dnia na dzień. Kluby muszą mieć ustalone jakieś składy, by potem móc iść z nimi do sponsorów itp. To też ważny element - zauważył tymczasem Majewski.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Hampel i Cieślak
- Jeżeli okres transferowy będzie nie wiadomo jak długi, to będzie też to kłopotem dla klubów, bo przecież jest tutaj m.in. kwestia prezentacji dla kibiców - dodał.
Jednocześnie dał do zrozumienia, że nie jest przeciwnikiem wydłużenia okresu transferowego.
- W czerwcu czy lipcu podpisywane są prekontrakty, a w listopadzie mamy 14-dniowe okno transferowe. Nie wiem, czy nie powinno ono trwać trochę dłużej. Może do końca roku, a może do końca listopada? Nie wiem, tylko głośno myślę. Ciężko mi jednak się w tym temacie wypowiadać, bo nie jestem po stronie klubowych działaczy. Na pewno nie może być to zbyt długi okres, co jest ważne z puntu widzenia m.in. telewizji - podkreślił.
I zwrócił uwagę na istotne wyzwanie. - Problemem dyscypliny obecnie jest to, że żużla przez długi czas nie ma i trzeba jakoś tę lukę wypełnić. Od dawna o tym mówiłem i cieszę się, że poszliśmy w tym kierunku, by z prezentacji terminarza zrobić wydarzenie. Kibice tym żyją i jest to szalenie ważne. Jeżeli jest przy tej okazji program w telewizji, to kluby mają swój czas antenowy. Dla telewizji to oczywiście też istotne - podsumował Marcin Majewski.