Żużel. Gigantyczny budżet Apatora. Termiński w ostatniej chwili musiał dopłacić dużą kwotę

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Przemysław Termiński i drużyna Apatora
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Przemysław Termiński i drużyna Apatora

KS Apator Toruń od lat jest uznawany za jeden z najbardziej stabilnych ośrodków żużlowych w Polsce. I tam jednak sytuacja jest daleka od idealnej. Proces licencyjny klub przejdzie bez kłopotów tylko dzięki interwencji Przemysława Termińskiego.

Choć torunianie zajęli w tym roku trzecie miejsce w PGE Ekstralidze, a frekwencja na domowych meczach była najwyższa od lat, to władze klubu nie mogą być w pełni usatysfakcjonowane. Ich sytuacja finansowa wciąż jest dużo słabsza niż choćby Orlen Oil Motoru Lublin i Betard Sparty Wrocław. Tam ponownie spodziewane są duże nadwyżki, a w Toruniu budżet przed procesem licencyjnym musiał ratować właściciel Przemysław Termiński.

Z naszych informacji wynika, że jeszcze do wtorku część zawodników czekała na zaległe pieniądze, a było to związane z dziurą w budżecie. Ostatecznie z pomocą przyszedł właściciel, który w tym roku musiał dołożyć w ostatnim momencie ponad milion złotych. Nie jest to zresztą wielka sensacja, bo w ostatnich latach praktycznie za każdym razem budżet klubu musiał być ratowany w ten sposób. Ostatecznie jednak nawet przez moment nie było zagrożenia, by klub miał mieć problemy z otrzymaniem licencji na kolejny sezon.

Ten przykład pokazuje jednak jak mocno nadwyrężone są budżety poszczególnych klubów, a praktycznie każda złotówka idzie tam na wypłaty dla zawodników. Można się jedynie zastanawiać, jak duża byłaby dziura w budżecie Apatora, gdyby ostatecznie na ich mecze nie chodziło tak wielu fanów, jak w tym roku.

ZOBACZ WIDEO: Gollob odniósł się do zamieszania z dzikimi kartami. "Nie zawsze wszystko rozumiem"

Już w tym roku budżet klubu wyniósł około 27 milionów złotych, co jest zdecydowanym rekordem w historii żużla w Toruniu. Choć mowa o naprawdę gigantycznych środkach - Apator miał przecież do przejechania zaledwie 20 meczów - nawet takie pieniądze nie wystarczają do podjęcia równorzędnej rywalizacji o złoty medal. Wiele wskazuje na to, że jeszcze w tym roku Motor i Sparta zamkną swoje budżety powyżej kwoty 30 mln złotych, a za rok mogą uzbierać jeszcze więcej.

Może się okazać, że wyższy budżet będzie potrzebny także torunianom, bo przecież niedługo do zespołu dołączą Mikkel Michelsen i Jan Kvech. Obaj mieli oferty z innych klubów i nie należeli do najtańszych, a ostatecznie trafili do Torunia. Kontrakt pierwszego z nich szacowany jest na 800 tysięcy złotych za podpis i 8 tysięcy złotych za punkt, a drugiego na 500 tysięcy złotych za podpis i 7 tysięcy złotych za punkt.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty