Metamorfoza, jaką przeszedł Fredrik Lindgren przed dobrymi kilkoma latami, jest jedną z bardziej spektakularnych w XXI wieku w żużlu na najwyższym poziomie. Reprezentant Szwecji, przez lata średniak w Indywidualnych Mistrzostwach Świata, w końcu stał się w nich gwiazdą, prezentując jednocześnie niezwykle widowiskowy styl jazdy. Odkąd w 2017 roku powrócił do cyklu Grand Prix jako pełnoprawny uczestnik, zawsze liczy się walce o medale.
W edycji 2018 szwedzki żużlowiec pierwszy raz stanął na końcowym stopniu podium, przymierzając krążek koloru brązowego. W drodze po życiowy wówczas sukces odniósł jedno turniejowe zwycięstwo. Miało to miejsce w drugiej rundzie w tamtym sezonie, która odbywała się na Stadionie Marketa w czeskiej Pradze.
ZOBACZ WIDEO: Maciej Janowski: Nie spodziewałem się takiego piekła
W finałowym biegu rywalami startującego z pierwszego pola Lindgrena byli: Patryk Dudek, Tai Woffinden (to on siedem lat temu sięgnął po złoto) i Emil Sajfutdinow. Już na pierwszym okrążeniu Szwed mocno namieszał, niejako eliminując z rywalizacji Brytyjczyka. Po tym, jak zablokował go na prostej przeciwległej, Woffinden stracił impet i krótko potem zjechał z toru. Prowadził Dudek, Lindgren jechał za nim, natomiast trzeci był Sajfutdinow.
Ten ostatni na drugim okrążeniu tylko na moment wyprzedził Skandynawa, lecz była to ostatnia rzecz, którą popisał się w finale. Wydawało się, że jest to wszystko wodą na młyn dla prowadzącego od startu Polaka, lecz Lindgren ani myślał, żeby odpuszczać walkę o pierwszą pozycję. W swoim stylu budował prędkość i czekał na odpowiedni moment, by zaatakować. Wreszcie uczynił to na ostatnim łuku, wybierając się na nim na zewnętrzny pas. Ostatecznie udało mu się Dudka minąć i zająć na Markecie najwyższe miejsce na "pudle".
Zobacz szalony finał GP Czech w Pradze z 2018 roku: