Tate Zischke jest jednym z młodych zawodników z Australii, z którym w kraju wiązane są duże nadzieje. Niedawno reprezentant Unii Leszno oraz Polonii Piła wrócił na tor po bardzo poważnej kontuzji i z optymizmem patrzy na sezon 2024/25 w swojej ojczyźnie. Tak samo jak na to, co przyniesie mu za kilka miesięcy powrót do Europy. Szczególnie na Wyspy Brytyjskie, gdzie został okrzyknięty "cudownym dzieckiem z Workington".
Początki Zischke nie były łatwe. Choć wygląda jak typowy australijski surfer i jest bardzo wyluzowanym człowiekiem, to kryje się w nim bardzo skupiony i zdeterminowany chłopak mający wielkie marzenia związane ze ściganiem w lewo. Nie miał jednak w życiu łatwo.
Ojciec młodego zawodnika, Chris przeszedł ratujący życie przeszczep nerki, przez co ten na jakiś czas zrezygnował z wyścigów, kiedy rodzina przeżywała traumę związaną ze zdrowiem jednego z jej członków. Wszystko zmieniły dwa telefony - od Ivora Harmsa oraz Darcy'ego Warda.
ZOBACZ WIDEO: Castagna przyjedzie do Wrocławia na ostrą rozmowę. "Mam żal także do zawodników"
- Zacząłem jeździć, mając jedenaście lat. Kupiłem motocykl, ale nie na tyle wystarczający dobry, by myśleć o rywalizacji. W 2016 roku mój tata musiał przejść przeszczep. Skończyłem z jazdą i nie zamierzałem już jeździć. Ciągle chorował, nie mógł mnie zabierać na tory, ale na szczęście teraz wszystko jest w porządku. W sumie miałem rok przerwy i stwierdziłem, że nie wrócę już. Jednak niespodziewanie do mojej mamy zadzwonił Ivor Harm z firmy Brisbane Roof Tiling Supplies Racing. Zapytał jej się, czy nie chcę potrenować - wspomina Zischke w rozmowie ze "Speedway Star".
Zischke przyznał, że Harm przejął rolę opiekuna sportowego i to on zaczął z nim jeździć na treningi, a także zawody. Widział w Australijczyku potencjał i kandydata na zawodnika, który może zajśc naprawdę daleko.
- Początki były trudne. Chciałem się ścigać, a na tym gów****** motocyklu nie szło mi najlepiej. Jak tylko dostałem dobry sprzęt, to czułem, że zaczynam się rozwijać. Ivor dał mi trochę wskazówek, a gdy skończyłem szesnaście lat, to przesiadłem się na 500cc. To on kupił mi sprzęt, który posiadam w Australii oraz w Polsce - dodał Zischke.
Z czasem w rozwój kariery jeźdźca z Toowoomba zaangażował się również Darcy Ward. Zischke nie ukrywa, że był zdziwiony telefonem od byłego dwukrotnego mistrza świata juniorów, a teraz nie wyobraża sobie tygodnia bez kilku rozmów ze swoim mentorem. - Często oglądamy nagrania z moich wyścigów. Mam dwóch najlepszych mentorów, jakich kiedykolwiek mogłem sobie wymarzyć - przyznał.
W 2022 roku Zischke został drugim wicemistrzem Australii do lat 21. 19-latek jest jedną z gwiazd Workington Comets, gdzie określono go "cudownym dzieckiem" i nie wyobrażają sobie tego, by ten mógł jeździć w innym zespole. Sam zainteresowany podkreśla, że duża w tym zasługa Warda, który pomaga mu we wszystkim - od prowadzenia kariery, przez zdrowe odżywianie, po rozmowy z klubami.
- Jeśli pojadę słabe zawody, to nigdy nie obwiniam motocykla. Darcy jest człowiekiem, który powie, co zrobiłeś źle. I to mi się podoba. On nie owija w bawełnę i powie wprost, że to było coś strasznego. Lubię konstruktywną krytykę, bo dzięki niej człowiek się uczy więcej - skomentował Zischke.
W tym roku Australijczyk wystąpił w pięciu meczach U24 Ekstraligi, w których wywalczył dla Polcopper Agromix Unii Leszno 15 punktów i bonus w 16 wyścigach. Miał zasmakować także rywalizacji w Krajowej Lidze Żużlowej, ale nabawił się poważnego urazu. Wskutek kraksy doznał złamania siedmiu kręgów, pięciu żeber oraz przebił lewy pośladek. Nie ukrywał, że czeka go długa i wyboista droga, by wrócić na tor. Wydawało się, że to szybko nie nastąpi, jednakże w ostatnich dniach w mediach społecznościowych żużlowiec pochwalił się pierwszym treningiem po kilkutygodniowej przerwie.