Tomas H. Jonasson był jedną z największych nadziei szwedzkiego żużla, ale z różnych przyczyn jego kariera nie potoczyła się tak, jakby tego oczekiwano. Doświadczony zawodnik musiał mierzyć się z niewidzialnym rywalem, jakim jest depresja, a ponadto popadł w kłopoty, które wykluczyły go na rok ze sportu. Jak sam przyznał w jednym z wywiadów - przerwa okazała się dla niego zbawienna.
I choć pojawiały się głosy, że były uczestnik cyklu Grand Prix nie wróci już do czarnego sportu, to ostatecznie podjął rękawicę i znów przywdział kevlar oraz dosiadł motocykla. Zaufali mu działacze Griparny Nykoeping, a z czasem 35-latek trafił również do najwyższej klasy rozgrywkowej, czyli Bauhaus-Ligan.
- Jestem bardzo wdzięczny ludziom, którzy nadal mnie wspierają. Jest jednak wielu, których nie widziałem, ani też nie słyszałem w momencie, kiedy było mi najtrudniej. Teraz, kiedy wszystko jest dobrze, to znów coraz więcej ludzi się do mnie odzywa. [...] Byli tacy, którzy od początku wierzyli mi i nie oczerniali mnie, nie znając faktów. Bez nich nie udałoby mi się wrócić - wyznał Jonasson w rozmowie z "Vetlanda Posten".
Żużlowiec nie ukrywa, że na razie skupia się na końcówce sezonu, jednak powoli myśli już nad budową odpowiedniego zaplecza finansowego i sprzętowego na kolejny rok. Tym bardziej że ma konkretne cele. - Chciałbym wrócić do Wielkiej Brytanii oraz do Polski. Muszę jednak mieć przy sobie ludzi, którzy będą mierzyć tak samo wysoko, jak ja. Teraz mam pięcioletni plan, który zamierzam zrealizować i zobaczymy, jak daleko zajadę - dodał.
Czytaj także:
- Mówi stanowcze "nie" przepisowi o zagranicznym juniorze!
- Ta decyzja ws. Dudka wzbudziła wiele kontrowersji. Dobrucki zabrał głos
ZOBACZ WIDEO: Nazywają go następcą Bartosza Zmarzlika. Niektórzy mówią o zbyt małym progresie