Żużel. Kubera nie zgadza się z decyzją sędziego. "Każdy na nich patrzy"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Patryk Kowalski
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski
zdjęcie autora artykułu

Dominik Kubera nie zgodził się z decyzją arbitra o wykluczeniu go z powtórki biegu po tym, jak upadł na pierwszym łuku. Jak przyznał, nie miał możliwości utrzymania się na motocyklu. - Nie dałbym rady zawrócić - skomentował po spotkaniu.

Niesamowicie emocjonalny przebieg miało spotkanie 14. kolejki PGE Ekstraligi pomiędzy Betard Spartą Wrocław i Orlen Oil Motorem Lublin. Ostatecznie lepsi okazali się miejscowi, zwyciężając 49:41.

Do niemałej kontrowersji doszło w 14. biegu. W nim z powodu efektu domina na pierwszym łuku upadł Dominik Kubera. Decyzją Rafała Kobaka został on wykluczony z powtórki, z czym kompletnie nie zgadzał się sam zawodnik.

W pomeczowej mix zonie na antenie Eleven Sports 1 przyznał, że nie rozumie takiej decyzji. Według niego nie było już dla niego miejsca na pierwszym wirażu, gdyż szeroko pojechał Maciej Janowski. Z tego powodu 25-latek nie miał już możliwości zawrócenia pod płotem, ponieważ tor był świeżo po polaniu.

ZOBACZ WIDEO: Kibice wywiesili baner. Prezes klubu miał się tłumaczyć

- Gdy poczułem kontakt, to motocykl się wyprostował. Jak zacząłem zawężać, to miałem świadomość, że ucieka mi jego tył, przez co od razu się katapultowałem, gdyż nie dałbym rady zawrócić. Jeżeli ten wyścig mógłbym powtórzyć, to nie mam pojęcia, co uczyniłbym inaczej - skomentował.

- Czułem, że ta decyzja była niesprawiedliwa, ale co mam zrobić? Tak postanowił sędzia. Wiadomo, że są oni pod ogromną presją tego wszystkiego. Każdy na nich patrzy i czasem takie rzeczy się zdarzają. Uważam, że gonitwę można było śmiało powtórzyć w pełnej obsadzie - podsumował Kubera.

W zdecydowanym lepszym humorze po konfrontacji był Bartłomiej Kowalski, który obok nazwiska zapisał 14 punktów oraz jeden bonus, dzięki czemu został bohaterem swojego zespołu. 22-latek nie ukrywał, że takie chwile na pewno zostaną na długo w jego pamięci.

Jak zdradził, przez cały tydzień ciężko pracował, ponieważ miał spore problemy. Dlatego jego dobra jazda najpewniej wynikała z poukładania sobie wszystkich spraw. A sama wygrana sporo da z kolei całej drużynie.

- Na pewno to pomoże mentalnie. Każdy widzi, że cały czas dopadają nas jakieś problemy i zawsze można znaleźć u nas jakiś mankament. W piątek pokazaliśmy, że potrafimy wygrywać - powiedział Bartłomiej Kowalski.

Czytaj także: Żużel. Najpierw kapitalna walka, a potem nieładne zachowanie. Zaiskrzyło pomiędzy Zmarzlikiem i Łagutą Żużel. Ten klub chciał zagranicznego juniora. I to od sezonu 2025

Źródło artykułu: WP SportoweFakty