Przepadli w wyborach. "Nie wystarczy znane nazwisko"

WP SportoweFakty / Jakub Barański / Na zdjęciu: Piotr Świst
WP SportoweFakty / Jakub Barański / Na zdjęciu: Piotr Świst

Piotr Protasiewicz, Robert Kempiński i Piotr Świst na żużlowych torach zachwycali rzesze kibiców. W ostatnią niedzielę sprawdzili się w wyborach samorządowych. Każdy z nich poniósł sromotną klęskę. Jak to świadczy o naszej demokracji?

Przy okazji wyborów parlamentarnych czy samorządowych na kandydowanie bardzo często decydują się gwiazdy sportu. Głośne nazwiska mają być magnesem na wyborców. Podczas tegorocznej elekcji samorządowej na listach aż roiło się od przedstawicieli żużla. Mandat radnego uzyskali m.in. menedżer Michał Finfa z Cellfast Wilków Krosno czy Jacek Frątczak, który z sukcesami prowadził drużyny w PGE Ekstralidze.

Długa jest jednak lista byłych zawodników i działaczy, którzy zostali negatywnie zweryfikowani przez wyborców. Piotr Protasiewicz, żywa legenda Falubazu Zielona Góra, otrzymał tylko 835 głosów. W pobliskim Gorzowie Wielkopolskim poparcie ledwie 229 wyborców uzyskał wychowanek miejscowej Stali - Piotr Świst. W Grudziądzu mandatu radnego nie uzyskał Robert Kempiński. Na byłego zawodnika i trenera GKM-u zagłosowało tylko 260 osób.

Sportowiec nie znaczy samorządowiec

- Uważam, że sport nie powinien być magnesem na kibiców w kampanii - w ten sposób porażki wyborcze legend żużla komentuje Marta Półtorak w rozmowie z WP SportoweFakty. Zdaniem byłej prezes Stali Rzeszów, która odniosła sukces w biznesie i w przeszłości też była kuszona wejściem do polityki, sportowiec niekoniecznie odnajdzie się w tym świecie.

ZOBACZ WIDEO: Oskarżył działacza o hamowanie rewolucji. "Pan Bóg spowodował, że go dzisiaj nie ma"

- Samorząd jest bardziej rozbudowanym światem. Nie wystarczy posiadać znane nazwisko, aby sobie w nim poradzić. Sport to przecież tylko jedna z wielu działek, jakimi zajmują się miasta. Domyślam się, że wyborcy chcieliby poznać plany i umiejętności np. Piotra Protasiewicza w polityce lokalnej - dodaje Półtorak.

Zdaniem byłej działacz z Rzeszowa, wielu sportowców popełnia błąd już na starcie. Wychodzi z założenia, że mają znane nazwiska, więc nie poświęcają się tak bardzo kampanii. - Oni powinni pamiętać, że to nie jest tak, że jestem żużlowcem i z automatu dostanę mandat. Polityka i sport to są dwa różne światy - stwierdza nasza rozmówczyni.

Polska dojrzewa jako demokracja?

Czy porażki żużlowych legend mówią coś na temat kondycji demokracji w Polsce? Półtorak twierdzi, że "dojrzewamy jako demokracja" i nasze wybory stają się coraz bardziej świadome. - Musimy też pamiętać, że każdy zasługuje na szansę. Ktoś zawsze musi pierwszy raz zostać radnym czy posłem. Jednak nie może być tak, że ktoś dostaje mandat tylko dlatego, że jest znany - mówi.

Ekspert WP SportoweFakty ma pewne obawy, co do stanu demokracji w niektórych krajach, ale jest dumna z postawy Polaków w ostatnich miesiącach. - Nasze ostatnie wybory dobrze o nas świadczą. Wybieramy program, a nie nazwiska. Celebryci są od celebrowania, a samorządowcy i politycy od trudnej, mozolnej pracy u podstaw - dodaje.

Wyborcza dogrywka w Rzeszowie

Żużel był też jednym z tematów w kampanii samorządowej w Rzeszowie. Urzędujący prezydent Konrad Fijołek od lat pojawia się na stadionie przy ul. Hetmańskiej na meczach Stali. W ostatnich miesiącach wspierał on też odrodzenie "Żurawi". które awansowały do Metalkas 2. Ekstraligi. Fijołek był obecny m.in. na prezentacji Stali na sezon 2024, a także brał udział w sprowadzeniu na Podkarpacie trzykrotnego mistrza świata Nickiego Pedersena.

Promocja m.in. przy pomocy żużla nie wystarczyła włodarzowi Rzeszowa, aby wygrać wybory w pierwszej turze. Konrad Fijołek otrzymał 37,91 proc. głosów. W wyborczej dogrywce za dwa tygodnie jego rywalem będzie Waldemar Szumny (24,23 proc.). Część ekspertów taki wynik w stolicy Podkarpacia uznała za zaskoczenie.

- Konrad Fijołek był prezydentem krótko, bo urząd objął w trakcie poprzedniej kadencji i rządził dwa lata. Nie miał szansy pokazać się jako samorządowiec. Żużel na pewno był ważny w jego kampanii, ale teraz musi też mocniej uwypuklić siebie jako samorządowca. Musi udowodnić, że jest dobrym gospodarzem. Tego się oczekuje od prezydenta miasta. To ciężka praca, liczne obowiązki - podsumowuje była prezes Stali Rzeszów, która spodziewa się, że ostatecznie urzędujący prezydent "dostanie drugą szansę".

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

[b]

Czytaj także:[/b]

835 głosów. Dotkliwa klęska wyborcza legendy sportu
Przedstawiciele znanego klubu angażowali się w wybory. Ich kandydat jest bliski porażki

Komentarze (3)
avatar
Nick Login
9.04.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Frątczak za to udowodnił jak potrafi działać pod presją. Przegrał parę meczów i wylądował w szpitalu psychiatrycznym. Ot gość stworzony do wielkich rzeczy heh. 
avatar
gardener
9.04.2024
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Przecież obecna władza to właśnie celebryci bez programu. Co za manipulacje na tym portalu zwanym "wolne media"