W dalszym ciągu nie wiadomo, kiedy sezon w ice speedwayu rozpocznie Michał Knapp. Jedyny Polak w tej odmianie żużla przyznał w rozmowie z "Tygodnikiem Żużlowym", że szanse na starty w 2024 roku ocenia na więcej niż 50 proc.
Aby zainwestować w sprzęt, chciał zgromadzić sumę 100 tysięcy złotych. To ostatecznie mu się nie udało. Na panewce spaliły także rozmowy z jedną ze spółek skarbu państwa, która miała go wspierać.
- Na początku miałem deklarację ze strony Polskiego Związku Motorowego i wsparcie rzędu 40 tysięcy złotych - tłumaczył Knapp. - Potem, jak wiadomo, pan Piotr Szymański zmienił swoje stanowisko i z tych 40 tys. zrobiło się 25 - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Zmarnowany potencjał U-24 Ekstraligi? Prezes odpowiada
Po rozmowach na linii Speedway Events - PZM udało się to wsparcie zwiększyć do 30 tysięcy. Promotor ice speedwaya zadeklarował kolejnych 20-25 tys. Resztę jednak Knapp musiał wziąć na siebie.
- Mam 10 tys. złotych uzbierane i to jest wszystko. Nie jestem w stanie wyłożyć z własnej kieszeni większych środków. A ja przez te lata jak startowałem, to dołożyłem ze swoich pieniędzy już tyle, że w tym roku nie dołożę ani złotówki. Po prostu mnie na to nie stać - tłumaczył.
Reprezentant Polski ma zamówiony nowy motocykl. Może jednak jedynie pomarzyć o nowym silniku, którego koszt to ponad 6000 euro. Mimo to chciałby wystartować pod koniec lutego w Mistrzostwach Europy w Sanoku.
- U mnie zapał do jazdy i treningów nie jest wcale mniejszy niż kilka sezonów temu. Z każdym rokiem wyrażam chęci do jazdy, bo bardzo mnie to kręci, ja to bardzo lubię, ja cały czas kocham ten sport - zakończył.
Knapp ma ponadto wystąpić 27 stycznia w eliminacjach mistrzostw świata w szwedzkim Ornskoldsvik.
Czytaj także:
- Ranking najbardziej wpływowych ludzi polskiego żużla. Dwóch działaczy straciło w tym roku najwięcej
- Kluby dostały licencje, ale co dalej? "Trzeba zachęcać do szkolenia, a nie karać"