Żużel. Nie chcą dać się ponieść emocjom po barażu. "Może będzie coś, co da nam przewagę"

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Jason Doyle
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Jason Doyle

54 punkty z 60 możliwych zdobyli w piątkowy wieczór reprezentanci Australii w barażu Drużynowego Pucharu Świata i dołączyli do grona finalistów. Nic dziwnego, że tryskali dobrą energią w parku maszyn.

[tag=31011]

Reprezentacja Australii[/tag] była faworytem piątkowego barażu Drużynowego Pucharu Świata we Wrocławiu. Podopieczni Marka Lemona spośród wszystkich zespołów biorących udział w zawodach ostatniej szansy dysponowali zdecydowanie najmocniejszym i najrówniejszym składem.

Jednak chyba nawet najwięksi optymiści nie spodziewali się, że Australijczycy pierwsze punkty stracą dopiero w ósmym wyścigu.

- Chłopaki wykonali niesamowitą robotę, ale wszyscy wiemy, że to dla nas połowa drogi. Musieliśmy stąd dostać się do finału, a jutro jest nowy dzień. To, co było w piątek, zostanie wymazane i zaczniemy od zera. Możemy zrobić naprawdę wiele i dla nas to ogromne wzmocnienie pewności siebie, bo wygraliśmy całą masę wyścigów. Dodatkowo mogliśmy zbudować prędkość i sprawdzić się przed kluczowym turniejem - powiedział po zawodach na antenie Eurosportu Jason Doyle, który w czterech startach wywalczył dwanaście punktów.

ZOBACZ WIDEO: Bajerski o Gale: Motocykl prowadzi jego. Nie powinien gadać bzdur

Niepokonany ze Stadionu Olimpijskiego wyjechał także Jack Holder. Jego na torze oglądaliśmy jednak tylko trzykrotnie, bowiem dwa razy swoje wyścigi oddawał starszemu bratu, Chrisowi. - Chris wyjechał po drugiej serii startów i odjechał bardzo dobre zawody. Wrócił i udowodnił, że mamy pięciu zawodników najwyższej klasy w reprezentacji Australii - dodał Doyle.

Radości z wyniku nie ukrywał również menadżer reprezentacji, choć nie ukrywał, że presja podczas barażu była zdecydowanie większa, niż w trakcie trwania półfinałów. Zdawali sobie sprawę, że to jest turniej o być albo nie być w finale. - Nie chcieliśmy tu być - mówił otwarcie Lemon. Dodał on, że jest to w jakimś stopniu okazja do sprawdzenia toru i podreperowania mentalu wśród zawodników, ale jutro mogą zastać zupełnie inne warunki.

- Nie chcę teraz dać ponieść się emocjom. Może będzie coś, co da nam przewagę, ale jutro warunki będą równe dla wszystkich uczestników. Speedway to trochę zabawna gra, w której naprawdę wiele zmiennych jest kluczowe do sukcesu. Jutro jest nowy dzień i nowe rozdanie, ale na pewno powalczymy o mistrzostwo - dodał Lemon.

Czytaj także:
Juniorzy ZOOleszcz GKM-u zarobili dla klubu sześć milionów złotych!
Anders Thomsen mógł opuścić Stal Gorzów! Duńczyk otwarcie o negocjacjach

Komentarze (0)