Trudno wymarzyć sobie bardziej efektowną jazdę na przestrzeni całego meczu niż to, co zaprezentował w Łodzi Keynan Rew. Gdyby Australijczyk za każdym razem dojeżdżał do mety na tym miejscu, na którym wychodził spod taśmy, to zdobyłby 4 punkty. Przywiózł natomiast 10 "oczek" i bonus.
Zawodnik ma świadomość tego, jak prezentował się na wyjściach spod taśmy. - Zdecydowanie nie wychodziły mi tego dnia starty. Były one absolutnie fatalne, ale za to na trasie czułem się bardzo szybki. Wykonałem fajną pracę i mijałem zawodników chyba w każdym swoim wyścigu. Miałem dużą prędkość na dystansie i mogę być zadowolony ze swojej postawy - zaznaczył Keynan Rew.
Tylko w pierwszym wyścigu wypożyczony z Fogo Unii Leszno zawodnik dojechał do mety tak, jak wyszedł spod taśmy. Prawdziwy pokaz zaprezentował w siódmym wyścigu, gdy jednym atakiem na czwartym okrążeniu minął Timo Lahtiego i Jakuba Jamroga. W kolejnym biegu znów był za dwoma rywalami, ale jeszcze na pierwszym okrążeniu wjechał pomiędzy Toma Brennana i Mateusza Tondera. Rew po jednym przeciwniku pokonał też na trasie w 13. i 14. biegu. Na torze w Łodzi jechał drugi raz w życiu.
W przeciwieństwie do poprzednich spotkań, Keynan Rew mógł czuć komfort jazdy. Nie zaczynał z numerem 8. - W samym zespole menedżer nie wywołuje na nas dodatkowej presji, nakładamy ją na siebie sami. Nie było z nami Michaela Jepsena Jensena, który od początku sezonu jest liderem Zdunek Wybrzeża i ma najwyższą średnią. To szczególnie dla mnie był pozytywny bodziec, bo wystartowałem z jego numerem i chciałem go godnie zastąpić. Udało mi się przełożyć to na pozytywny wynik. Oczywiście wszyscy liczymy na szybki powrót Michaela do składu, bo to ważna postać w naszym zespole nie tylko od strony sportowej - zaznaczył.
ZOBACZ WIDEO: Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Finfa, Lambert i Puka gośćmi Musiała
Tak dobry występ gdańszczan mimo braku lidera, to dla wielu paradoks. - Był wyraźny przekaz i pojechaliśmy tak, jak nas stać. W poprzednich meczach problemy mieli Nicolai Klindt czy Daniel Kaczmarek. Kontuzja Jepsena Jensena paradoksalnie nam pomogła, bo ci, co mieli gorszy okres na początku, mogli w pełni odjechać zawody i pomału się odbudowują, co cieszy. Wierzyliśmy w swoje umiejętności. Jeżeli zaufaliśmy zawodnikom w listopadzie, nie widzę powodu, by nie ufać im w marcu, maju czy czerwcu. Musimy dać im wsparcie, nikt nie będzie rotował zawodnikami i ściągał do klubu kolejne osoby po jednym nieudanym meczu - wyjaśnił sytuację menedżer Eryk Jóźwiak.
Po pierwszych meczach młody zawodnik z Australii ma więc na nowo budować swoją renomę. - Początek sezonu był dla mnie trudny, ale odrobiłem lekcję. Teraz czekają nas kolejne mecze, "piłka jest wciąż w grze" i zobaczymy jak będzie wyglądała dalsza część sezonu w naszym wykonaniu - podsumował Rew.
Czytaj także:
Zdunek po wygranej w Łodzi
Osłabione Wybrzeże pokazało klasę