Obecnie stan 31-letniego zawodnika jest na tyle poważny, że nie może poruszać się o własnych siłach. Jego sytuację komplikuje to, że cztery miesiące temu urodziła mu się córka, która wymaga uwagi, a do Polski - ze względu na wojnę i problemy wizowe - nie może przyjechać jego rodzina.
W obecnym stanie zdrowia liczy się każdy dzień, a nadzieją jest leczenie zaproponowane przez lekarzy z Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie. Decyzję o kwalifikacji do leczenia zawodnik ma usłyszeć jednak dopiero 1 lutego.
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: To prawda, że kończy pan karierę sportową ze względu na kłopoty ze zdrowiem?
Andriej Kudriaszow (żużlowiec Kolejarza Opole): Tak. Lekarze powiedzieli mi, że nie ma szans, bym mógł wrócić do zawodowego uprawiania sportu. Moja sytuacja jest bardzo poważna. Z tego powodu zdecydowałem się rozpocząć sprzedaż mojego sprzętu i liczę, że to pozwoli jakoś przetrwać rodzinie najbliższe miesiące. Teraz priorytetem jest walka o powrót do zdrowia. Żużel to już niestety przeszłość.
ZOBACZ Darcy Ward szczerze o porównaniach z Bartoszem Zmarzlikiem. "Od 2016 roku walczylibyśmy o tytuły"
Co dokładnie się stało?
Już jakiś czas temu lekarze zdiagnozowali u mnie nowotwór skóry, a dokładnie rak płaskonabłonkowy. Jeszcze do niedawna sytuacja wydawała się być pod kontrolą, ale pod koniec grudnia usłyszałem słowa, które do dziś brzmią w mojej głowie jak wyrok - amputacja. Lekarze już teraz chcieli amputować lewą nogę, bo ich zdaniem to najłatwiejsza metoda na pozbycie się nowotworu i uniknięcie przerzutów na cały organizm. Na razie chcę jednak walczyć i zdecydowałem się spróbować innych metod leczenia, które dają szansę na zachowanie nogi. Już wiem jednak, że czeka mnie bardzo długa walka.
W jakich okolicznościach poznał pan diagnozę lekarzy?
Już wcześniej wiedziałem, że mam raka skóry, ale w grudniu miałem się stawić na planowej wizycie i wycięciu resztek raka ze skóry. Potem wszystko miało być dobrze, a ja miałem się skupić już tylko na przygotowaniach do najbliższego sezonu. Lekarz, który miał przeprowadzić zabieg, powiedział mi, że nie wie, co wycinać, bo nie wie, gdzie jest zlokalizowana zmiana. Chwilę później trafiłem do szpitala z wysoką gorączką. Rezonans magnetyczny nic nie wykazał, ale potem zrobiono mi tomografię komputerową i okazało się, że mam bardzo duże przerzuty pod kolanem. To właśnie wtedy lekarze oznajmili, że grozi mi amputacja. Wycięcie tych zmian jest niemożliwe, bo są one zbyt duże, a taka rana nie miałaby szans się zabliźnić.
Kiedy to wszystko się zaczęło?
Główny guz pod kolanem został wycięty w listopadzie 2021 roku. Od tego czasu sytuacja wydawała się opanowana, lekarze mnie uspokajali, a ja liczyłem, że najgorsze jest już za mną. W grudniu 2021 roku jak gdyby nigdy nic rozpocząłem przygotowania do kolejnych rozgrywek i normalnie trenowałem. Później lekarze oznajmili, że konieczne będzie usunięcie wszystkich węzłów chłonnych w pachwinie. W pierwszych dniach lutego doszło do zabiegu, ale wciąż liczyłem, że normalnie wystartuję w rozgrywkach.
Pana koledzy ścigali się w lidze, a pan samotnie walczył o zdrowie?
Sytuacja w trakcie roku była bardzo dynamiczna, a noga ciągle mnie bolała. Z tego powodu przez sześć tygodni w kwietniu i maju chodziłem na radioterapię. Dzięki niej przez trzy miesiące miałem spokój, później ból w nodze wrócił i - jak się okazało, rak znów funkcjonował w moim organizmie.
Z pana relacji wynika, że w sezonie 2021 ścigał się pan, choć wciąż miał raka. Wcześniej miał pan jakieś niepokojące objawy? Podejrzewał pan, że może dziać się coś niedobrego?
Wszystko zaczęło się w połowie 2021 roku od niepozornej rany pod kolanem, która zupełnie nie chciała się goić. Wtedy nawet przez myśl mi nie przeszło, że to może być rak. Byłem u kilku specjalistów, którzy leczyli zmianę jako ranę przewlekłą. Noga bolała, ale postanowiłem odłożyć zabieg aż do zakończenia sezonu. Dopiero po wycięciu i biopsji okazało się, że to rak. To był dla nas zupełny szok. Nigdy nie spodziewałem się, że w wieku 30 lat przytrafi mi się taka choroba. Próbowałem jednak odciągnąć głowę od problemów i normalnie trenowałem. Teraz moja sytuacja jest nieporównywalnie gorsza niż rok temu. Wierzę jednak, że wszystko skończy się dobrze.
Jak to się stało, że mimo wcześniej postawionej diagnozy rak aż tak bardzo rozwinął się w ostatnich miesiącach?
Gdy w tym roku noga znów zaczęła mnie boleć, lekarze długo mnie uspokajali i mówili, że to nic poważnego. Dopiero, gdy ponownie trafiłem do szpitala onkologicznego zrobiono mi dodatkowe badania, które pokazały, że sytuacja jest poważniejsza niż wszyscy myśleli. To był szok.
Jak daje pan sobie z tym radę?
Jest ciężko. Praktycznie nie mogę chodzić. Poruszam się tylko o kulach. Żona opiekuje się naszą córeczką, która urodziła się cztery miesiące temu, i mną. Na pomoc ze strony rodziny nie mamy co liczyć, bo są Rosjanami, a nasi bliscy nie mają szans uzyskać wizy do Polski. Załatwiałem nawet specjalne dokumenty ze szpitala dla mojej siostry, która jest pielęgniarką, by przyjechała i pomogła mi w codziennym funkcjonowaniu i wsparła w walce z chorobą. Ambasada Polski w Rosji nie zgodziła się, by zrobić dla niej wyjątek. Rodzina nie może więc przyjechać i pomóc mi w najtrudniejszym momencie w życiu. Kontaktujemy się tylko telefonicznie. Naprawdę jest to trudne. W szpitalu poprosiłem nawet o pomoc psychologa. Nikomu nie życzę tego, co przeżyłem w ostatnich tygodniach. Nie da się opisać tego, co czuję.
W ostatnim sezonie nie mógł pan startować w polskiej lidze, ale dobrowolnie zrezygnował pan ze startów w Rosji. Z czego się pan utrzyma? Ma pan jakieś oszczędności?
Pomocną dłoń wyciągnął do mnie tuner Ashley Holloway i mogłem pomóc mu przez kilka miesięcy w warsztacie. Sytuacja finansowa jest jednak kiepska, bo liczyłem na starty w tym sezonie i utrzymywałem całe zaplecze sportowe, aby być przygotowanym do sezonu. Moja żona jest obecnie na urlopie macierzyńskim. Teraz koncentruję się na walce z chorobą i nie jestem w stanie podjąć żadnego zatrudnienia. Siedzę w domu i czekam na decyzję lekarzy. To mnie dodatkowo dobija. Rodzina potrzebuje mojej pomocy, muszę ich utrzymać, a ja praktycznie nie mogę się ruszyć i biorę silne leki przeciwbólowe. Nie mogę pomagać mojej żonie tak, jak bym chciał, ani choćby wyjść z córką na spacer. Choroba przytrafiła mi się w najgorszym czasie.
Ma pan także polskie obywatelstwo. Czy mimo to na co dzień odczuwa pan wrogość ludzi?
Nie, absolutnie nie. Nie mogę powiedzieć złego słowa na żadnego Polaka. Wszyscy zachowują się wobec mnie normalnie. Ja sam nie poruszam tematu wojny, mieszkam w Europie i mam na ten temat dokładnie takie same zdanie jak wszyscy Europejczycy. Boli mnie jednak, że rodzina nie może być przy mnie w tak trudnym dla mnie momencie.
Jest już jakiś szczegółowy plan pana leczenia?
Dzięki Anecie, osobie która wspiera mnie przez ostatnie 10 lat, wszystkie wyniki moich badań trafiły do lekarzy z Narodowego Instytutu Onkologii w Warszawie, którzy specjalizują się w leczeniu raka skóry. W odpowiedzi dostałem trzy opcje leczenia. W mojej sytuacji najważniejszy jest czas. Im szybciej dostanę lek, tym większą mam szansę na wyleczenie. Informację o tym, czy zostanę zakwalifikowany do leczenia lekiem celowanym w mój rodzaj nowotworu dostanę jednak dopiero po wizycie lekarskiej 1 lutego. Żyję w strachu, bo zdaję sobie sprawę, że każdy dzień zmniejsza szanse na uratowanie nogi.
Choroba postępuje aż tak szybko?
Z tygodnia na tydzień noga wygląda coraz gorzej. W grudniu miałem problemy z jej uginaniem, a teraz nie mogę samodzielnie chodzić i poruszam się tylko za pomocą kul ortopedycznych.
Ma pan kogoś, kto jest panu w stanie teraz pomóc w codziennym życiu?
Sytuacja nie jest dla nas łatwa. Nasze rodziny przeżywają wszystko bardzo mocno, ale wiedzą, że nic nie mogą zrobić. Jedyną bliską osobą, która została przy nas jest Aneta, która robi wszystko, by zwiększyć moje szanse na uratowanie nogi. Wozi mnie do szpitala i pomaga też w innych sprawach. Jestem jej ogromnie wdzięczny, bo widzę z jakim zaangażowaniem walczy o moje zdrowie.
Słyszę, że nie jest panu łatwo o tym wszystkim mówić.
Do tej pory praktycznie nie udzielałem wywiadów, bo nie jestem typem człowieka, który lubi opowiadać o swoich problemach. Zgodziłem się jednak, bo zdaję sobie sprawę, że sytuacja jest dramatyczna. Znalazłem się w sytuacji bez wyjścia i muszę zrobić wszystko, by zawalczyć o siebie i moją rodzinę. Walczę teraz nie tylko o nogę, ale i o życie.
Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
* Andriej Kudriaszow ścigał się w lidze polskiej od 2010 roku, przeważnie na zapleczu PGE Ekstraligi. Najdłużej związany był z Polonią Bydgoszcz. W sumie odjechał w naszym kraju prawie 150 meczów ligowych. W swoim dorobku posiada m.in. tytuły indywidualnego mistrza Rosji w kategorii juniorów i seniorów, a także złoty medal Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. Ma 31 lat. W tym roku miał startować jako Polak i wydawało się, że dzięki temu jego kariera nabierze rozpędu.
Czytaj więcej:
Stoch do Świątek: "Sam nie ogarniam"
Stracił wygraną w ostatniej chwili