W sezonie 2022 Stelmet Falubaz Zielona Góra w dramatycznych okolicznościach został pokonany w finale 1. Ligi Żużlowej. Wydawało się, że ekipa z takim składem nie może przegrać z drużyną Cellfast Wilków Krosno, a jednak to się stało. W takim układzie ekipie z województwa lubuskiego nie udało się awansować do PGE Ekstraligi.
Jednym z tych zawodników, któremu przypisano łatkę winowajcy obecności Stelmet Falubazu na kolejny sezon w 1. LŻ był Krzysztof Buczkowski. Żużlowiec w decydującym dwumeczu pokazał się zdecydowanie słabiej niż to od niego oczekiwano. Na wyjeździe zdobył zaledwie 6 "oczek", a u siebie dorzucił 9 punktów. To niewiele jak na lidera.
Fatalna końcówka sezonu
Początek minionego sezonu wskazywał na to, iż zamiana PGE Ekstraligi na niższy poziom rozgrywkowy był dla Krzysztofa Buczkowskiego bardzo dobrym pomysłem. Momentami jeździł jak natchniony i niewątpliwie był jednym z liderów Stelmet Falubazu. Nawet więcej, był jednym z najlepszych Polaków na zapleczu najlepszej ligi świata.
Wszystko jednak zmieniło się w najważniejszym momencie sezonu. W drugiej części rozgrywek prezentował już się coraz gorzej. To właśnie jego słabsza postawa mocno przyczyniła się do tego, iż zielonogórzanie zaliczyli dwie kompromitujące wpadki w sezonie zasadniczym. Mowa tutaj wyjazdowych porażkach ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk oraz Startem Gniezno. W obu meczach zdobył po 8 punktów w 5 biegach. Jednak co ważne, łącznie w 10 startach zaledwie raz przyjechał na 1. miejscu. To wyniki, do których wcześniej nie przyzwyczaił.
Jak się okazało, był to dopiero początek fatalnej serii Buczkowskiego. W fazie play-off wyraźnie już nie był tym samym żużlowcem, co na początku sezonu. W dużej mierze to właśnie ta słabsza postawa powodowała problemy zielonogórzan w dwumeczu z H.Skrzydlewska Orłem Łódź, czy później w finale z Cellfast Wilkami Krosno.
ZOBACZ Wielka impreza i pakiet sponsorski dla klubu z PGE Ekstraligi? "Rozmowy trwają"
Podrażnione ambicje
Tę zniżkę formy w decydującym momencie sezonu zobaczył również sam Krzysztof Buczkowski. Wspominał o tym w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Ciężko utrzymać stabilną formę przez cały rok. Nie ukrywam, że liczyłem na lepszą swoją postawę w play-offach, ale się nie udało. Z drugiej strony wiem, że przez cały sezon robiłem wszystko, aby jechać jak najlepiej. Wydaje mi się, że summa summarum odjechałem bardzo solidny sezon w Polsce i Szwecji - mówił Buczkowski (pełen wywiad TUTAJ).
Do Zielonej Góry ściągano tego zawodnika w jednym celu. Miał on pomóc Stelmet Falubazowi jak najszybciej wrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej. To się nie udało za pierwszym podejściem, Klub jednak uwierzył i znów postawił na Buczkowskiego. Nawet więcej, w sezonie 2023 mogą być związane z nim jeszcze większe nadzieje.
Z klubem pożegnał się lider jakim był Max Fricke i legenda klubu - Piotr Protasiewicz. W ich miejsce zrobiono solidne transfery, ale Rasmus Jensen i Przemysław Pawlicki jeszcze nie mieli okazji startować pod presją awansu do PGE Ekstraligi. Stąd też ich forma pozostaje niewiadomą. Czy w takim układzie Buczkowski będzie liderem zespołu? Już w 2022 rok mógł być jednym z bohaterów, ale tego nie udźwignął w decydującym momencie. Czas na wyciagnięcie odpowiednich wniosków.
- Awans dla Zielonej Góry jest potrzebny i o to będziemy jechać. Wiadomo, że nie będzie to łatwe zadanie. W tym roku się nie udało, ale w przyszłym sezonie będzie druga szansa. Myślę, że stoimy na bardzo dobrej pozycji jako drużyna i będziemy chcieli ten cel zrealizować od samego początku do końca - zapowiadał nadchodzący sezon Buczkowski w rozmowie z WP SportoweFakty.
Zobacz także: Pedersen wybrał sobie asystentów
Zobacz także: Szczere słowa Sebastiana Szostaka