Żużel. Sebastian Szostak szczerze o początkach, utracie taty i hejcie w internecie

WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Na zdjęciu: Sebastian Szostak (w kasku czerwonym)
WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Na zdjęciu: Sebastian Szostak (w kasku czerwonym)

Sebastian Szostak to jeden z bardziej uzdolnionych młodzieżowców w polskim żużlu. Od początku swojej kariery reprezentuje barwy Ostrovii. Ostatni sezon nie był dla nie zbyt udany, ale teraz ma się wiele zmienić dzięki zmianom, które wprowadził.

[tag=70058]

Sebastian Szostak[/tag] urodził się w 2003, a licencję zdał jako zawodnik Ostrovii Ostrów Wielkopolski. Był on jednym z pierwszych wychowanków Mariusza Staszewskiego, który po przyjściu kilka lat temu do klubu mocno stawiał na szkolenie młodzieży, a afekty tego była widać bardzo szybko. To właśnie 19-latek był pierwszym dowodem na duże umiejętności szkoleniowca w pracy z najmłodszymi.

Talent zawodnika został szybko zauważony przez wielu obserwatorów. On sam w młodym wieku zaczął wygrywać biegi ze starszymi rywalami i zdobywać pierwsze osiągnięcia. W 2020 roku zajął drugie miejsce w finale Brązowego Kasku. W tym samym sezonie został młodzieżowym indywidualnym i drużynowym mistrzem Wielkopolski. Wygrał również, Nice Cup, zresztą rok później powtórzył ten sukces. W 2020 roku został także zwycięzcą 68. Turnieju o Łańcuch Herbowy.

Sezon 2022 nie był w jego wykonaniu tak udany. W dziewięciu meczach PGE Ekstraligi zdobył 15 punktów, a jego średnia wyniosła 0,667. Lepiej było w U-24 Ekstralidze, w której średnio zdobywał 2,051 pkt/bieg. Przed tegorocznymi rozgrywkami doszło jednak do kilku zmian. Przede wszystkim związał się on z klubem kontraktem zawodowym, a w jego team został przebudowany. Mimo to, tak jak właściwie od początku jego kariery, za silniki odpowiadać będzie Flemming Graversen.

Początkowo interesował się on także Speedrowerem, jeżdżąc z kolegami na rowerach i ścigając się z nimi w różnych miejscach. To pomogło mu, chociażby w zbudowaniu lepszej kondycji. Na Stadion Miejski w Ostrowie Wielkopolskim również trafił bardzo wcześnie. - Jak tata mnie zabrał pierwszy raz na żużel, to w sumie byłem mały i ciężko mi powiedzieć, czy mi się podobało, czy nie. Jednak, gdy poszedłem pierwszy raz, gdy już wiedziałem, o co chodzi, to mi się podobało i chciałem spróbować - wspominał Szostak w Kurierze Ostrowskim w cyklu "Rozmów nie tylko o sporcie".

ZOBACZ Wielka impreza i pakiet sponsorski dla klubu z PGE Ekstraligi? "Rozmowy trwają"

- Już nie pamiętam dokładnie, ale wiem na pewno, że był upadek jakiś i spodobał mi się ten sport. Teraz wiem, że upadki nie są fajnie, ale wtedy zawsze się czekało na upadek - dopowiedział, zapytany o to, co najbardziej go zainteresowało, gdy chodził jako dziecko na mecze. Gdy wygrywał Łańcuch Herbowy, zwycięstwo dedykował nieżyjącemu tacie. Utrata ojca we wczesnym wieku niejako zmusiła go do szybszego dorośnięcia. - Skończyłem pierwszą klasę, gdy tata odszedł, więc to na pewno był trudny okres, ale też dużo babcia mi pomagała. To ona razem z mamą mnie trochę wychowała - powiedział młody żużlowiec.

Teraz często można usłyszeć głosy, że to trener Staszewskiego odgrywa rolę ojca. Zresztą jak przyznaje sam zawodnik, wszyscy sponsorzy, mechanicy i inne osoby, które mu pomagają, są trochę jak rodzina. Ostrowianin to przykład sportowca, który podchodzi do swojego zawodu profesjonalnie. Nie pije alkoholu i nie bywa również na imprezach, jednak wcale mu tego nie brakuje. Nie przeszkadza mu także fakt, że w sezonie wakacyjnym trwają rozgrywki żużlowe, ponieważ jest on świadom, że sam wybrał sobie taką drogę życiową.

W trakcie poprzedniego sezonu Szostak często musiał mierzyć się z hejtem skierowanym w jego kierunku. Wcześniej myślał, że ze wszystkim poradzi sobie sam, jednak niedawno zaczął pracować z nową osobą, która wpłynęła na jego mentalność. - Tak naprawdę w połowie sezonu zacząłem współpracę z panem Dawidem, który jest psychologiem i bardzo dużo mi pomógł i pomaga. Teraz mnie już w ogóle nie obchodzą takie komentarze. Tak naprawdę się z tego śmieję, bo zdaję sobie sprawę, że z juniorów w Ostrowie jestem chyba najbardziej hejtowany. Nie będę mówił, przez jakie komentarze, ale w ogóle nie zwracam na to uwagi - zapewnił.

Dodaje on, że to pomoc nie tylko w kwestii poradzenia sobie z różnymi opiniami, czy też odpowiedniego podejścia do zawodów i przygotowania się do nich. Współpraca z psychologiem pomaga mu również w jeździe na samym torze. 19-latek wie, że nie od razu wszystko wychodzi tak, jakby sobie życzył, ale ma świadomość, że na różne efekty trzeba poczekać dłużej, ponieważ potrzeba do tego wielu lat pracy. Chociaż jak sam mówi, wpływ na dobre wyniki ma nie tylko głowa, ale także odpowiednio dobrany sprzęt i przygotowanie kondycyjne. To wszystko musi się zgrać, aby osiągać największe sukcesy.

Na koniec opowiedział on o przygotowaniu przed biegiem. Jeszcze w parku maszyn planuje, w jaki sposób będzie chciał dostać się jak najprędzej do najszybszej ścieżki, aby ją odpowiednio wykorzystać. Jednakże jak to zrobić zależy często od pola startowego, na którym się stanie. Wpływ na odpowiednie założenia przedbiegowe mają też rywale, z którymi mierzy się w danej gonitwie. Powiedział również samym zachowaniu i o tym co się myśli już w trakcie trwania wyścigu, w którym dzieje się wiele i często nie ma nawet czasu na analizę.

- Jak się jedzie pierwszym to myśli się, żeby nie popełnić błędu i żeby uciekać przed innymi. Gdy jest walka, to są to jakieś nawyki. Ja właśnie muszę popracować nad niektórymi nawykami, bo czasem robi się je według pierwszej myśli, która przychodzi do głowy. Jak wyjdzie się gorzej spod taśmy, to stara się zachować spokojną głowę i przede wszystkim gonić. Z panem Dawidem mamy też takie analizy, co zrobiłem dobrze, a co źle i ta praca przynosi już pewne efekty - zakończył Sebastian Szostak.

Czytaj także:
Żużel. Wychowanek potwierdza opinię ogółu. Za kilka miesięcy mogą być zmuszeni przebudować cały skład!
Żużel. Nowe twarze w PGE Ekstralidze. Oni stoją przed szansą debiutu w najlepszej lidze świata

Źródło artykułu: WP SportoweFakty