Jonas Jeppesen urodził się 3 stycznia w Esbjergu. Swoją karierę rozpoczynał w klasie 85-125cc i od początku mówiło się, że ma papiery na solidnego żużlowca, a udowadniał to sukcesami. W 2012 roku w Vetlandzie i dwa lata później w Częstochowie sięgał po brązowy medal Indywidualnych Mistrzostw Świata w mini żużlu.
W Polsce od początku nie miał łatwo, ale dawał oznaki, że w przyszłości może być solidnym ligowcem.
Mecz, który otworzył bramy PGE Ekstraligi
5 września w Ostrowie Wielkopolskim tamtejsza Arged Malesa Ostrów mierzyła się na własnym torze z eWinner Apatorem Toruń. Pogoda tego dnia nie była łaskawa dla zawodników i kiedy dla jednych była ona zmorą, to innemu spasowała na tyle, że czuł się jak ryba w wodzie. Tym żużlowcem był rezerwowy w teamie Mariusza Staszewskiego Jonas Jeppesen.
Duńczyk po raz pierwszy na torze pojawił się w wyścigu dziesiątym, który niespodziewanie wygrał pokonując z Adrianem Cyferem podwójnie duet Adrian Miedziński - Kamil Marciniec. Staszewski nie czekał i poszedł za ciosem, dając Jeppesena jeszcze dwa razy, a ten odpłacał się kolejnymi trójkami, imponując przy tym świetnymi wyjściami spod taśmy i prędkością na trasie. Mógł liczyć też na partnerów, bo w 10. i 11. biegu odrobili gospodarze osiem punktów, doprowadzając do remisu.
ZOBACZ Majewski o hejcie i kontakcie z kibicami. "Były sytuacje, w których cierpiała rodzina"
W trzynastym biegu dnia Duńczyk odpoczywał, ale w nominowanych Staszewski poszedł va banque i dał Jeppesena znów dwa razy z rzędu. A ten ponownie dwa razy wygrywał! Został bohaterem ostrowian, bo nie tylko wywalczył piętnaście punktów, ale dzięki drużynowym triumfom, Arged Malesa Ostrów pokonała rywala z Grodu Kopernika 46:44!
Po meczu prysznic, kilka wywiadów i w drogę do domu, bo rano... szedł do pracy. - Teraz plan jest taki, że niedzielę mam wolną, a w poniedziałek o siódmej rano idę do pracy. W domu będę około 16. Robię to zresztą każdego dnia, kiedy nie jeżdżę na żużlu. Jestem menedżerem produkcji na pełny etat. Pracuję w okolicach Esbjergu. To dobra robota. Jestem z niej naprawdę zadowolony - mówił w rozmowie z WP SportoweFakty po wspomnianym meczu z Apatorem.
Brutalna weryfikacja
Szybko zawodnikiem zainteresowały się inne kluby, a wiek sprawił, że skorzystał na przepisie o konieczności posiadania jeźdźca do 24. roku życia przez ekipy w PGE Ekstralidze. Jego nowym pracodawcą został Włókniarz Częstochowa, a prezes Michał Świącik w jednym z wywiadów przyznał, że transfer Duńczyka rekomendowali mu m.in. Fredrik Lindgren i Jason Doyle. - Jonas idealnie wpisuję się w naszą wizję drużyny i jestem pewny, że stać go na świetne występy w PGE Ekstralidze - dodał cytowany przez czestochowskie24.pl.
O ile pierwszy sezon był jeszcze dosyć przyzwoity w jego wykonaniu, bo zakończył go ze średnią 1,255 (54 punty, 10 bonusów w 51 biegach), o tyle miniony rok był już fatalny dla Jeppesena, choć... średnią biegową miał okazalszą. 24-latek często startował jednak z juniorami, a i z nimi, tak samo jak zawodnikami drugiej linii przeciwników, bardzo mocno się męczył.
Lepsze występy można policzyć na palcach jednej dłoni, bo na pewno nie można mu ujmować tego, co zrobił np. przeciwko Betard Sparcie Wrocław, kiedy to pokonał Macieja Janowskiego i Taia Woffindena. Znacznie częściej jednak kibice byli sfrustrowani osiąganymi przez niego rezultatami, bo często to właśnie jego zdobyczy brakowało do ligowych zwycięstw. W pewnym momencie czara goryczy się jednak przelała.
W składzie tylko na papierze
Jeppesen swój najlepszy mecz sezonu pojechał na własnym torze przeciwko Sparcie i również przeciwko niej kilka tygodni później został odstawiony od składu. Była to pierwsza taka sytuacja w ubiegłym roku, że przy nazwisku Jeppesena zapisaliśmy cztery kreski, a on sam ściganie oglądał z bocznej trybuny, która umiejscowiona jest na wyjściu z pierwszego łuku. Lech Kędziora tłumaczył w Magazynie Canal+Sport 5, że nie dość, że jego podopieczny go zawodził, to dodatkowo spóźnił się na trening.
O postawie Jeppesena wypowiadał się także Jarosław Dymek, który we wrześniu był gościem Marcina Musiała w magazynie PGE Ekstraligi realizowanym przez WP SportoweFakty. Częstochowianie zauważali, że postawa nie tylko na torze, ale i poza nim może sprawić, że 24-latkowi będzie trudno znaleźć klub, który mu zaufa w sezonie 2023. Przesądzone było bowiem to, że na pewno nie będzie dla niego miejsca w ekipie z północy województwa śląskiego.
Niechęć do żużla
Rewanżowe spotkanie o brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski w Częstochowie było wieczorem pożegnań dla niektórych biało-zielonych. Tego dnia po raz ostatni z lwem na piersi wystartowali Fredrik Lindgren, Bartosz Smektała oraz właśnie Jeppesen. Ten ostatni po kilku tygodniach w rozmowie ze szwedzkim portalem speedwayfans.se przyznał, że zastanawia się nad tym, czy w tym roku będzie kontynuował karierę.
- Mam w tej chwili dość żużla. Muszę poświęcić trochę czasu, by zastanowić się, co zrobić. Zobaczę, co wyjdzie po zrobieniu burzy mózgów i czy będziemy planować kolejny sezon - mówił.
"Generalnie cały sezon był trudny i ciężki dla mnie psychicznie. Odebrał mi frajdę z tej pracy, co skłoniło do zastanowienia się, czy nadal mam to w sobie, czy może nadszedł czas na zmianę. Za mną wiele nieprzespanych nocy, wywróciłem wszystko do góry nogami, ale wiem, gdzie chcę być!" - pisał z kolei w social mediach na początku listopada.
Ostatecznie zmienił decyzję i podpisał kontrakt na sezon 2023. W Polsce będzie ścigał się w Texom Stali Rzeszów.
Sezon prawdy
Jonas Jeppesen zdaje sobie sprawę z tego, że tylko solidnie przepracowana zima i dobra postawa na torze da mu miejsce w składzie nowej drużyny, która na brak seniorów narzekać nie będzie. Duńczyk musi zakasać rękawy, jeśli chce być jeszcze znaczącym zawodnikiem i na przykład za rok czy dwa zaatakować chociażby poziom pierwszej ligi. Zejście o dwie klasy w dół wydaje się być dobrym rozwiązaniem, choć i tam nie będzie łatwo o punkty, o czym przekonało się już wielu zawodników.
- Duńczyk nie poradził sobie we Włókniarzu, ale to był zupełnie inny kawałek chleba. Jeżdżąc w takiej drużynie, na takim poziomie, staje się pod taśmą w niemal każdym biegu bark w bark z zawodnikami ze ścisłego światowego topu. To były za wysokie progi dla Jeppesena, ale zebrał cenne doświadczenie i myślę, że wie, jak zrobić z niego pożytek. Teraz Duńczyk zejdzie dwie ligi niżej i zdobywać punkty będzie mu o niebo łatwiej. I tu nie byłbym przesadnie sceptyczny, myślę, że to kolejny zawodnik, który swoje zrobi - mówił w rozmowie z WP SportoweFakty Jan Krzystyniak, były żużlowiec, a następnie szkoleniowiec.
Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Żużel w jego kraju umiera. On sam walczy o lepsze jutro i marzy, by być jak Zmarzlik
Żużlowe talenty. Im warto przyglądać się w najbliższych latach