[b]
Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Dla wielu kibiców jesteś jeszcze dość anonimowym zawodnikiem, więc może zacznijmy rozmowę od tego, abyś opowiedział, skąd u ciebie w ogóle zainteresowanie żużlem, jak wyglądały twoje początki z tym sportem, ale jeszcze za czasów, nazwijmy to kibicowskich.
[/b]
Szymon Bańdur, zawodnik Texom Stal Rzeszów: Odkąd pamiętam, to rodzice zabierali mnie na mecze żużlowe Unii Tarnów. Pamiętam czasy, kiedy Unia zdobywała brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Oglądanie meczów dostarczyło mi bardzo dużo emocji, a profesjonalizm takich zawodników, jak Janusz Kołodziej, Greg Hancock sprawił, że stali się moimi idolami i inspiracją do tego sportu.
Skąd pomysł na to, aby jeździć na żużlu?
W wieku 10 lat tata zgodził się na zakup pierwszego motocykla crossowego. Jazda sprawiała mi ogromną frajdę i w sumie, to tak jest do dziś. Później poprosiłem mamę, żeby zapisała mnie na żużel. O ile dobrze pamiętam, to w moje jedenaste urodziny, czyli 12 lipca 2017 roku odbyłem swój pierwszy trening na torze w Nowodworzu pod okiem pana Ernesta Kozy.
ZOBACZ Fredrik Lindgren latem rozważał zakończenie kariery! Szczerze opowiedział o swoich problemach
I jak rodzice zareagowali na to, że chcesz uprawiać tak niebezpieczny sport?
To była trudna decyzja, zwłaszcza dla mojej mamy, ale po długich namowach wyrazili zgodę na to, abym zapisał się do szkółki.
Pochodzisz ze Skrzyszowa, czyli jesteś niejako sąsiadem Bartłomieja Kowalskiego i tak samo, jak on zaczynałeś od szkółki Janusza Kołodzieja. Dlaczego właśnie tam, a nie w Unii Tarnów?
Zapisałem się tam, bo tak jak wspomniałem, był moim idolem i to od niego chciałem się uczyć tego fachu.
Jakim nauczycielem jest Janusz Kołodziej?
Zawsze służył dobrą radę i dzielił się swoim doświadczeniem. To jest wielki żużlowiec, który do wszystkiego doszedł ciężką pracą. Zawsze bardzo imponowała mi jego jazda, wiedza, jaką ma na żużlu, a także wrodzona skromność.
Niedługo po licencji zostałeś wypożyczony do Stali Rzeszów. Dlaczego twój wybór padł właśnie na ten klub i czy Kołodziej miał w tym jakiś udział? Doradzał ci, co wybrać, aby było dobrze?
Wybrałem ten klub, ponieważ menedżer, pan Paweł Piskorz zaraz po zdaniu licencji zaproponował mi starty w swoim zespole i wykazał zainteresowanie moją osobą, głównie dlatego, że miałem sporo treningów w Rzeszowie. W sprawie podpisywania kontraktów wspiera mnie menedżer Janusza Kołodzieja, pan Krzysztof Cegielski. Biorąc pod uwagę, że jestem bardzo młodym zawodnikiem i stawiam pierwsze kroki w żużlu, to często pytam osoby bardziej doświadczone ode mnie i liczę się z nich zdaniem.
Wypożyczenie do końca wieku juniorskiego to bardzo odważny ruch. Co zadecydowało, że zdecydowałeś się na takie rozwiązanie?
Na razie jestem wypożyczony do końca sezonu. Nie chciałbym aż tak daleko wybiegać w przyszłość. Obecnie staram się, jak najlepiej wykorzystać ten sezon, aby zdobywać cenne doświadczenie. Zależy mi na współpracy z klubem, który zapewni mi, jak najlepsze warunki do rozwoju, abym osiągnął w żużlu, jak najwięcej.
Mieszkasz pod Tarnowem, ale nie zaczynałeś przygody z żużlem w Unii, teraz też jeździsz u rywala zza miedzy. Tak to się akurat ułożyło, czy gdzieś z tym Tarnowem nie jest ci po drodze?
Tak się po prostu ułożyło. Mam bardzo dobre kontakty, zarówno z kolegami z Unii, jak i z panem Stanisławem Burzą, który jest moim tunerem.
Licencję Ż uzyskałeś w czerwcu i udało ci się odjechać już kilkanaście imprez, a nawet zadebiutować w lidze. Co możesz powiedzieć o tym sezonie w swoim wykonaniu?
Licencję zdałem 30 maja na torze we Wrocławiu. W tym sezonie stawiałem pierwsze kroki - w zawodach ligowych, w Nice Cup, turniejach Zaplecza Kadry Juniorów i wielu innych. Wszystkie starty były dla mnie bardzo ważne i chciałem zebrać, jak najwięcej doświadczenia, analizować i wyciągać wnioski, aby każde kolejne starty były coraz lepsze w moim wykonaniu.
Są jakieś mecze lub zawody, które szczególnie miło będziesz wspominał z jakichś konkretnych powodów?
Bardzo dobrze wspominam Młodzieżowy Turniej o Puchar Okręgu PZM, który odbył się 1 września w Rzeszowie. Udało mi się tego dnia zająć trzecie miejsce.
A zdarzało się, że po lepszych występach dzwoniły do Ciebie kluby z zapytaniami o kolejny sezon?
Tak, zdarzało się.
Na pewno nie można odmówić ci ambicji i woli walki, co jest w pewnym sensie twoim atutem, choć przekłada się czasem na upadki. A co uważasz za swój największy mankament w tej chwili i nad czym musisz najwięcej pracować?
W tej chwili moim największym problemem są wyjścia spod taśmy. To jest coś, nad czym muszę pracować, by to poprawić.
Wziąłeś w tym roku w Speedway Ekstraliga Camp. Co sądzisz o tej inicjatywie i czy przeżycie tego w tak młodym wieku pozwoliło ci zmienić podejście do czegoś, albo otworzyć oczy na coś nowego, o czym nie miałeś pojęcia?
To było bardzo potrzebne dla mnie doświadczenie. Miałem okazję poznać znane osoby z tego środowiska, które przekazały mi wiedzę w temacie np. ustawień motocykla, reakcji silnika na zmiany, czy podejścia do tego sportu, zarówno pod kątem przygotowania fizycznego, jak i mentalnego. Bardzo się cieszę, że mogłem uczestniczyć w tym turnieju.
Przyznałeś, że jednym z twoich ulubionych żużlowców jest Janusz Kołodziej. A czy masz jeszcze jakichś zawodników, z których starasz się czerpać wzorce?
Lubię wielu zawodników i na pewno marzę o tym, aby osiągnąć taki sukces, jak Bartosz Zmarzlik. Nieocenionym wsparciem dla mnie jest wspomniany już wcześniej, pan Stanisław Burza, który doradza mi sprzętowo i podpowiada, jak jechać na różnych torach. Mam również dobry kontakt z Bartłomiejem Kowalskim, którego podglądam w miarę możliwości. Zawsze, gdy mam jakiś problem, to mi doradza. Staram się jednak czerpać wiedzę z każdego zawodnika.
Szybko zostałeś dostrzeżony przez trenera kadry narodowej, Rafała Dobruckiego i zacząłeś otrzymywać powołania na Zaplecze Kadry Juniorów. Co to dla ciebie oznacza i czy czujesz dzięki temu większą motywację do cięższej pracy?
Bardzo się cieszę z tego, że mogłem uczestniczyć w tych zawodach. One wiele mi pomagają, by się rozwijać. Pana Rafała Dobruckiego miałem okazję poznać podczas egzaminu na licencję, zamieniliśmy wtedy kilka słów. Podczas campu w Toruniu przekazywał zarówno mnie, jak i innym zawodnikom wiele cennych wskazówek, które starałem się zapamiętać i posiłkować się w dalszych startach. Zawsze chciałem wypaść w tych zawodach, jak najlepiej. Z całą pewnością te powołania dały mi dużo motywacji i wiary w siebie.
Czytaj także:
Lindbaeck może być zaskoczeniem, ale i... kłopotem
Szuka nowych wyzwań i chciałby pracować w roli trenera