Efekt był taki, że zawodnicy jadąc z prędkością ponad 100 km/h, nie mieli odpowiedniej ochrony, a niemal każde zderzenie z bandą kończyło się urazem. Najlepszym przykładem był choćby upadek Vaclava Milika.
Czech uderzył w bandę i odbił się od niej na tyle mocno, że wylądował kilka metrów dalej. Na szczęście, zawodnik ostatecznie podniósł się z toru o własnych siłach, ale zrezygnował z dalszego udziału w zawodach.
Groźnych urazów doznali za to Anders Thomsen i Chris Holder. Duńczyk po zderzeniu z bandą doznał złamania dwóch kości w podudziu i zakończył sezon. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że wszystkich kontuzji dałoby się uniknąć, gdyby w Wielkiej Brytanii zastosowano dmuchane bandy.
ZOBACZ WIDEO Chomski czeka na propozycję Stali. Sadowski: Jestem spokojny
Temat wywołał olbrzymie poruszenie, bo wszyscy doskonale pamiętają niedawne tragiczne zdarzenia spowodowane złym stanem band. W 2013 roku na torze w Bahia Blanca zmarł słoweński żużlowiec Matija Duh. Jego mózg przestał funkcjonować po zderzeniu żużlowca z bandą złożoną ze zużytych opon. Z kolei gdyby nie betonowa zapora na torze w Heusden-Zolder to w 2014 roku nie doszłoby do śmiertelnego zdarzenia z udziałem polskiego zawodnika Grzegorza Knappa.
Te przypadki prowadzą do smutnego wniosku, że świadomość konieczności zapewnienia dodatkowych środków bezpieczeństwa wciąż jest niewielka, a warunki rywalizacji w wielu miejscach Europy są podobne do tych sprzed dekad. Do jednego z najbardziej oburzających wypadków śmiertelnych w żużlu doszło na jednym z najsłynniejszych obiektów w Europie, w Wiedniu, gdzie reprezentanta Polski Zbigniewa Raniszewskiego, od betonowych schodów, oddzielała jedynie wąska zasłona usypana ze... słomy.
- Niestety poza granicami Polski zawodnicy często muszą cofać się do czasów amatorskich. W Glasgow banda wypełniona niewiadomymi przedmiotami nie amortyzowała uderzeń. Organizatorzy argumentują, że dzięki temu uniemożliwiała wpadnięcie zawodników pod bandę, ale przecież z tego powodu równie dobrze można byłoby wybudować betonowe bandy lub wrócić do stosowania drewnianych ogrodzeń. Jestem przekonany, że tych kontuzji dało się uniknąć, gdyby zastosowano podstawowe środki bezpieczeństwa - mówi były żużlowiec, a obecnie przewodniczący stowarzyszenia żużlowców "Metanol", Krzysztof Cegielski.
Ekspert już interweniował w tej sprawie u władz światowego żużla, ale okazało się, że przepisy nie precyzują, jakie bandy mogą zostać użyte na zawodach. Te w Glasgow dopuszczono zgodnie z normami obowiązującymi siedem lat temu. Do tej pory nie powstała żadna komórka w FIM, która zajmowałaby się ujednolicaniem homologacji i przepisów bezpieczeństwa.
Brytyjczycy z kolei, używanie twardszego rodzaju band, argumentują... niższymi kosztami utrzymania tych elementów. Roczny koszt "obsługi" bandy wypełnionej workami ze styropianem kosztuje około 800 funtów. W przeciwieństwie do dmuchanych band, nie potrzeba dbać o stan dmuchaw, a poszczególne segmenty są tak twarde, że praktycznie nie zdarza się, by na skutek wypadku zostały przedziurawione. Podobne ochrony są choćby na stadionach w King's Lynn i Berwick.
- Przyznam się szczerze, że podczas wizyt na stadionie w King's Lynn nawet nie zwróciłem na to uwagi. Na szczęście do tej pory nie miałem nieprzyjemności uderzenia w taką bandę. Zresztą muszę powiedzieć, że mniejsze zainteresowanie sprawami bezpieczeństwa w Wielkiej Brytanii może brać się z tego, że na tamtejszych torach nie rozwija się aż takich prędkości, a zawodnicy jeżdżą znacznie bardziej skupieni na technice niż na prędkości. Z tego też powodu dużo rzadziej zdarzają się tam wypadki - twierdzi Tobiasz Musielak, który obecnie jest jedynym Polakiem regularnie startującym w Premiership.
Czytaj więcej:
Problemy z oświetleniem w Zielonej Górze
Unia Tarnów zaczęła budowanie składu