Żużel. Półtora okrążenia: Coraz bardziej zamknięta liga. Czas na konkursy? [FELIETON]

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen (w zółtym) i Maksym Drabik (w białym)
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen (w zółtym) i Maksym Drabik (w białym)

Prezesi I-ligowych klubów coraz częściej mówią, że w razie awansu i tak nie pojadą w PGE Ekstralidze. To samo dzieje się szczebel niżej. Na naszych oczach ligi zamykają się we własnym gronie. Czy mogą je uratować konkursy? - pisze Marta Półtorak.

"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.

***

Słyszę, że coraz częściej prezesi klubów eWinner 1. Ligi mówią o tym, że nawet jak wygrają rozgrywki, to nie pojadą w PGE Ekstralidze. To samo dzieje się szczebel niżej - niektórzy działacze z 2. Ligi Żużlowej przyznają, że nie mają środków na rywalizację na I-ligowym froncie. Różnice pomiędzy ligami powiększają się, za co w głównej mierze odpowiadają coraz wyższe kontrakty telewizyjne.

Tegoroczny problem beniaminka w postaci Arged Malesa Ostrów, który nie miał możliwości zbudowania konkurencyjnego składu, pokazuje skalę problemu. Gdy byłam jeszcze prezesem w Stali Rzeszów, to nie mówiło się o zamknięciu ligi, braku spadków i awansów, ale to się dzieje na naszych oczach.

W czasach, gdy byłam prezesem w Rzeszowie, beniaminek też miał trudniej, ale jednak nie było takiego problemu z dostępnością do zawodników. Jesienią na rynku było jeszcze wielu wolnych agentów, których można było zakontraktować. Teraz żużlowcy już w maju czy czerwcu są dogadani na kolejny sezon.

ZOBACZ WIDEO Brak nominacji Janowskiego jest szokujący. Sparta najbardziej poszkodowana?

Jeśli ligi się pozamykają, będzie to zła informacja dla dyscypliny i kibiców. Myślę sobie, że w PGE Ekstralidze można by pomyśleć nad wprowadzeniem jakiś benefitów dla przyszłego beniaminka. Tyle że obecnie poznajemy go w drugiej połowie września, gdy na rynku nie ma już wolnych żużlowców. To nie rozwiązałoby zatem problemu.

Czy w tej sytuacji alternatywą są konkursy? Być może. Już w maju czy czerwcu można ogłosić kryteria, jakie należy spełniać, aby rywalizować w PGE Ekstralidze czy eWinner 1. Lidze w kolejnym sezonie i zainteresowani mogliby składać wnioski w oparciu o audyt finansowy, dostępną infrastrukturę, itd. Na pewno byłoby to lepsze rozwiązanie niż to obecne, gdzie beniaminka poznajemy we wrześniu i wtedy też odkrywamy tak naprawdę... spadkowicza.

Mam tylko obawy, że takie zamknięcie ligi i wprowadzenie konkursów pozbawi nas emocji w lidze. Jaki sens będą miały spotkania ekip z dolnej części tabeli, jeśli nie będą one zagrożone spadkiem? Rozwiązanie z brakiem spadków przez lata funkcjonowało i funkcjonuje w angielskim żużlu, ale nie wiem, czy to akurat są rozgrywki, które powinniśmy naśladować. Choćby ze względu na to, że Brytyjczycy najlepszy okres mają już za sobą i nie są w stanie wydostać się z kryzysu.

Jak widać, każde rozwiązanie ma plusy i minusy. Grunt, by wybrać takie, aby mecze były ciekawe, bo kibice nie lubią, gdy spotkania kończą się wynikami 60:30, a tak było w tym roku niezwykle często przy okazji meczów beniaminka z Ostrowa. Na pewno dyscyplina wymaga reformy, ale tej kluczowej, prowadzącej do zwiększenia się liczby zawodników na rynku, nie da się zrobić z dnia na dzień.

Marta Półtorak

Czytaj także:
Holder zaskakuje mówiąc o warunkach podczas SGP Challenge
Będzie jeszcze trudniej dostać się do PGE Ekstraligi

Źródło artykułu: