Żużel. Niewidzialny "rywal" poza torem. Co dalej z karierą byłego uczestnika Grand Prix?

WP SportoweFakty / Sandra Rejzner / Na zdjęciu: Tomas H. Jonasson
WP SportoweFakty / Sandra Rejzner / Na zdjęciu: Tomas H. Jonasson

Tomas Hjelm Jonasson był i wydaje się, że nadal jest ulubieńcem pilskich kibiców. W tym sezonie Szwed jednak walczył nie tylko na torze z rywalami, ale również z problemami zdrowotnymi. Konkretniej - z depresją.

Tomas H. Jonasson wiązał ogromne nadzieje z jazdą w barwach Budmax-Stal Polonii Piła. Szwed mówił otwarcie o dumie, jaka go rozpiera na myśl, że może znów ścigać się w Grodzie Staszica.

Długo jednak barw pilskiego klubu nie przywdziewał, bo w połowie maja popadł w konflikt z menadżerem drużyny - Ryszard Dołomisiewicz. Zawodnik w social mediach pisał o nieokazaniu mu należytego szacunku, a następnie w wywiadzie przyznał, że dla Polonii będzie jeździł, o ile prawda wyjdzie na jaw.

Dołomisiewicz nie chciał komentować zbyt wiele sytuacji ze Szwedem. W rozmowie z WP SportoweFakty przyznał otwarcie, że w innych klubach wobec Jonassona zostałyby podjęte radykalne kroki, a tymczasem w Pile zdawano sobie sprawę, że Jonasson jest ulubieńcem fanów i kolejne problemy nie były im potrzebne.

ZOBACZ WIDEO Co dalej z przyszłością Chomskiego? Trener Stali mówi o emeryturze i licznych obowiązkach menedżerów

To nie był koniec kłopotów Jonassona. Były uczestnik cyklu Grand Prix w jednym z meczów zobaczył czerwoną kartkę, a brak uregulowania za nią kary finansowej spowodował zawieszenie przez GKSŻ. Przynajmniej na razie w Polsce go nie ujrzymy, a na domiar złego dla niego - stracił również angaż w Piraternie Motala.

Niedawno okazało się, że poza tymi problemami stricte sportowymi Jonasson zmaga się również ze zdrowiem. U żużlowca zdiagnozowano depresję. - W sytuacji kiedy zawodnik sam mówi, że ma depresję, a jego wyniki w Szwecji potwierdzają, że nie jest w najlepszej formie. To mimo oczekiwań widzów, ja stawiam na zawodników, którzy jadą, a nie na zawodników, których chcieliby widzieć na torze kibice - powiedział Robert Sikorski w rozmowie z tetnoregionu.pl.

Sam żużlowiec na łamach jednego ze szwedzkich mediów przyznał, że miewa stany lekowe oraz napady paniki. Dodatkowo okazało się, że tak samo, jak Antonio Lindbaeck cierpi on również na ADHD. To wszystko miało wpływ na to, co działo się ze Szwedem mentalnie poza torem. Na nim starał się być showmanem, jak za dawnych lat. Udowodnił to np. podczas jednego z meczów, kiedy to kibice mogli go ujrzeć, gdy ten robił... fikołki.

W Pile rozumieją problemy Jonassona, ale czują lekki niedosyt tym, co działo się wokół niego i co robił sam żużlowiec. Między innymi mowa o sytuacji, kiedy sztab szkoleniowy poinformował zawodnika przed meczem, że ten nie pojedzie. - Ponadto jako kapitan, mimo że odsunięty od składu, moim zdaniem powinien zostać w parkingu i wspierać kolegów, a on chwileczkę po tym jak dostał informacje, że nie jedzie opublikował w social mediach zdjęcie z siłowni. Tak się zachowuje kapitan? Ktoś może być obrażony, ale kapitan jest szefem drużyny, jeżeli chodzi o zawodników i to on w imieniu zawodników prowadzi ewentualne rozmowy z menedżerem, więc nie jego rolą jest obrażać się na menedżera, tylko z pokorą przyjąć jego decyzję - dodał Sikorski.

Czas pokaże czy Tomas Hjelm Jonasson otrzyma propozycję nowego kontraktu od władz klubu. Wydaje się jednak, że to mało prawdopodobne, a jeśli jednak tak się stanie, to będzie to oferta zawodnika walczącego o skład, a nie pewniaka do meczowej piątki. No i sam Szwed będzie musiał wykazać się wolą walki.

Czytaj także:
Transfer może uratować karierę Piotra Pawlickiego
ROW może jechać o awans do PGE Ekstraligi. Jest tylko jeden warunek

Komentarze (0)