Sven Hannawald, niemiecki skoczek narciarski, to bez wątpienia jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci tego sportu. Zasłynął jako pierwszy zawodnik w dziejach, który wygrał wszystkie cztery konkursy Turnieju Czterech Skoczni w jednym sezonie (2001/2002), co uczyniło go legendą.
Jego wyjątkowe osiągnięcia oraz zacięta rywalizacja z Adamem Małyszem zapisały się w pamięci kibiców. Mimo sukcesów, Hannawald zmagał się jednak z ogromną presją i wymaganiami, jakie narzucał mu sport, co odbiło się na jego zdrowiu psychicznym.
W rozmowie z dziennikiem "Bild" opowiadał o walce z wypaleniem zawodowym i depresją. Po zakończeniu kariery w 2005 roku przytył dwanaście kilogramów, osiągając wagę między 75 a 76 kg. - Chciałbym dojść do 80, ale po prostu mi się to nie udaje - wyznał Hannawald.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Znów jest z Neymarem?! Brazylijska modelka zachwyca urodą
Jeszcze jako aktywny skoczek ważył jedynie 60,5 kg, co mogło nieco martwić jego kibiców. "Kiedyś krążyły pogłoski o pana anoreksji..." - zagaił Dirk Schlickmann z niemieckiego dziennika.
- Byłem na pewno na granicy i nie czułem się dobrze. Jednak nigdy nie byłem anorektykiem. W naszym sporcie szczupła sylwetka jest wymagana. Gdyby teraz ściągnąć t-shirty dzisiejszym skoczkom, wyglądaliby tak samo jak ja wtedy. To się nie zmieniło, mimo wprowadzenia reguły BMI - zaznaczył legendarny skoczek.
Po zakończeniu kariery Hannawald działa jako ekspert telewizyjny w ARD, a także angażuje się społecznie w ramach współpracy z AOK Bayern. Od kwietnia do października prowadzi spotkania na temat wypalenia zawodowego, przekonując ludzi, by słuchali swojego wewnętrznego głosu.
- Kiedy obciążenie i presja stają się zbyt duże, a człowiek przestaje działać na własnych zasadach, lecz tylko reaguje na bodźce zewnętrzne, to w końcu się na nim odbije. Powiedzenia typu "to minie" lub "tylko twardziele wygrywają" są totalnymi bzdurami - powiedział Niemiec, który wrócił także pamięcią do przykrego wydarzenia.
W lutym 2004 roku Hannawald zrezygnował z rywalizacji, wyjechał na urlop do Hiszpanii, gdzie zasłabł i trafił do kliniki psychosomatycznej w Bad Gronenbach. - Gdybym wtedy nie zdecydował się na leczenie w klinice, mogło mnie spotkać to samo, co Roberta Enke później (w 2009 roku popełnił samobójstwo - przyp. red.) - wyznał Hannawald. Dzięki otrzymanej pomocy odnalazł jednak spokój, a dzisiaj swoją historią inspiruje innych.