DTM: Robert Kubica w prywatnym BMW. Oto, dlaczego postawiono na takie rozwiązanie

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / BMW / Na zdjęciu: Robert Kubica
Materiały prasowe / BMW / Na zdjęciu: Robert Kubica
zdjęcie autora artykułu

Robert Kubica będzie startować w DTM w prywatnym samochodzie BMW. Wpłynęło na to kilka faktów - przede wszystkim konflikt interesów z Shellem, a także chęć promowania przez Orlen swojego brandu na terytorium Niemiec.

W tym artykule dowiesz się o:

Informacja, choć ciągle nieoficjalna, o startach Roberta Kubicy w DTM w prywatnym zespole finansowym przez Orlen, uruchomiła krytyków 35-latka. W internecie zaczęło się roić od komentarzy, że Kubica znów musi liczyć na pomoc państwowego giganta, bo inaczej nie znalazłby miejsca w DTM.

Prawda jest jednak taka, że koncepcja wystawienia samochodu prywatnego przez BMW zrodziła się w toku wspólnych rozmów pomiędzy Niemcami a Kubicą i Orlenem. Każda ze stron widzi w tym sporą szansę.

Konflikt z Shellem

BMW ściśle współpracuje z Shellem, a to przecież jeden z konkurentów przedsiębiorstwa z Płocka. Gdyby Kubica znalazł się w fabrycznym samochodzie marki z Monachium, nie mógłby na nim widnieć znak Orlenu. Co więcej, bardzo prawdopodobne jest to, że 35-latek musiałby promować brytyjsko-holenderską firmę.

ZOBACZ WIDEO F1. Czy w Formule 1 pojawią się nowi Polacy? "Mamy talenty. Wszystko zależy od finansów"

Przed rokiem logo Shella, w mniejszym lub większym stopniu, widniało na wszystkich sześciu modelach M4 DTM. W przypadku Sheldona van der Linde niemal cały samochód był pokryty reklamami tej firmy. Niewykluczone, że w sezonie 2020 podobnie będzie w przypadku Jonathana Aberdeina, który zajął ostatnie wolne miejsce w fabrycznym BMW. Obaj kierowcy pochodzą z RPA, gdzie Shell działa dość aktywnie.

Co więcej, ostatnio partnerstwo BMW z Shellem zostało rozszerzone o kolejne serie wyścigowe - północnoamerykańską IMSA oraz 24-godzinny wyścig długodystansowy na Nurburgringu.

BMW szukało opcji na zespół kliencki

W zeszłym roku Audi w cuglach wygrało tytuł mistrzowski w DTM. BMW zrozumiało, że potrzebuje zespołu prywatnego, aby skutecznie konkurować ze swoim głównym rywalem. Bo kolejne samochody na polach startowych dają większe możliwości testowania nowych części. Firma z Ingolstadt poprzez współpracę z belgijskim WRT może szkolić młodych kierowców, sprawdzać nowe rozwiązania... i zarabiać. Odsprzedanie dwóch modeli RS5 DTM belgijskiej firmie daje kilka milionów euro rocznie.

Tak zrodził się pomysł, by BMW współpracowało z R-Motorsport. Szwajcarzy zrezygnowali bowiem z wystawiania do rywalizacji samochodów Aston Martina. Rozmowy były na zaawansowanym etapie, ale zakończyły się fiaskiem w obliczu problemów finansowych szwajcarskiej firmy. Sytuację uratowali zatem Kubica i Orlen.

Wydłużenie listy startowej DTM

W zeszłym roku w DTM regularnie ścigało się 18 kierowców. Seria znalazła się w kryzysie, po tym jak wycofał się z niej Mercedes. Szybkie przystąpienie do rywalizacji Aston Martina rozwiązało problem, ale na krótko. R-Motorsport oraz brytyjska firma po ledwie jednym sezonie powiedzieli "dość".

Podczas gdy szefowie DTM uważają, że 18-osobowa stawka to minimum, zaczęły się nerwowe poszukiwania chętnych do startów w niemieckiej serii wyścigowej. Po wycofaniu Aston Martina mistrzostwa skurczyły się bowiem do ledwie 14 kierowców.

Opcję rywalizacji w DTM, przynajmniej na razie, odrzucili producenci z Japonii - Honda, Nissan czy Toyota. Ratunkiem znów okazał się Kubica i Orlen. Dzięki nim w nadchodzącym sezonie zobaczymy w akcji co najmniej 15 kierowców.

Orlen i trwający rebranding

Orlen wydał już w tym roku ok. 10 mln euro na sponsoring tytularny w Formule 1, gdzie został partnerem Alfy Romeo. Zespół kliencki w DTM kosztować go będzie ok. 3-6 mln euro. Firma ostatnio chwaliła się tym, że w ciągu czterech ostatnich lat wypracowała zysk netto w wysokości 23 mld zł. Tylko w roku 2019 zysk netto wyniósł 4,5 mld zł.

Dlatego też firma z Płocka ma coraz ambitniejsze plany, bo polski rynek staje się dla niej zbyt ciasny. W Niemczech ma już prawie 600 stacji paliw, ale funkcjonują one pod nazwą Star. Będzie ona systematycznie wygaszana i zastępowana przez Orlen. Aby inwestycja miała sens, konieczny jest wzrost świadomości klientów. Stąd biorą się inwestycje w F1 i DTM.

Do rebrandingu stacji Orlen wykorzystuje też promocję poprzez Rajd Dakar. W roku 2020 na samochodzie Jakuba Przygońskiego znalazł się logotyp marki Star, a pilotem Polaka został Niemiec Timo Gottschalk. Równocześnie podobne kroki firma podejmuje względem Czech, gdzie jej stacje funkcjonują jako Benzina. Ich rebranding ma wspierać m.in. Martin Prokop, który reprezentował Orlen Team w Dakarze.

Czytaj także: Prywatne testy DTM we Włoszech bez Kubicy Długa droga Roberta Kubicy do DTM

Źródło artykułu: