Chciały go Bayern i Real. Wolał alkohol i imprezy. Tragiczna historia polskiego piłkarza
Marciniak (z prawej) trafił we Wrocławiu na imprezowe towarzystwo, m.in. Mirosława Pękalę, Janusza Szarka i Pawła Króla. - Na siedem treningów osiem razy przychodził na bani - twierdził Ryszard Tarasiewicz, który był w latach 80. wielką gwiazdą ekipy z Wrocławia.
Marciniak po każdej wpadce oczywiście obiecywał, że to ostatni raz. - Owszem, popełniłem grzechy młodości, były ze mną problemy. Ale teraz to już przeszłość. I nie mówię tego, tylko ot tak sobie. Po prostu chcę grać dobrze w piłkę. Wiem, ile mogę stracić przez głupie występki - przekonywał w rozmowie z "Piłką Nożną".
Kilka dni później łamał się i znowu imprezował. A ówczesny trener Śląska Henryk Apostel tylko bezradnie rozkładał ręce. Na wiele sposobów próbował okiełznać Marciniaka.
W tamtym okresie krążyła pewna anegdota. Mówiło się, że szkoleniowiec dorobił sobie klucze do mieszkania piłkarza, aby w każdej chwili móc do niego wejść i sprawdzić, co robi. Podczas jednej z takich "kontroli" zastał piłkarza pijanego w objęciach dwóch kobiet. Jednak dzień później zawodnik wszedł na boisko i strzelił decydującego gola.
Trener Śląska posuwał się również do dużo bardziej radykalnych metod. We wrześniu 1985 roku odsunął Marciniaka od drużyny i wysłał do jednostki wojskowej. Piłkarz miał tam uświadomić sobie, jakie ma szczęście, że zarabia na życie, grając w piłkę.
-
soliderd Zgłoś komentarzI znów za zmarnowane zycie winna jest PRL. Czy nie czas już myśleć inaczej. Czyżby na Zachodzie sportowcy nie pili , nie ćpali, p. redaktorze?
-
Fan. Zgłoś komentarzDziwne : KOMENTARZE , SZKODA CHŁOPAKA . !
-
Jerzy Dobkowski Zgłoś komentarzi panstwo straci -bo juz nie będzie pił
-
Ralph Kopcewicz Zgłoś komentarzSmutna historia,szkoda czlowieka....niestety nie On pierwszy,niech odpoczywa w spokoju.