Ojciec go katował, musiał wyjechać z Polski. Dramatyczna historia Kozakiewicza

Robert Czykiel
Robert Czykiel

- Chyba mam geny ojca, tego czerstwego chama. Czerstwy cham to człowiek nie do złamania. Taki byłem. Mnie nie można było w sporcie złamać w żaden sposób. (…) Wychodząc na stadion, zawsze byłem w swoim żywiole. Byłem najlepszy na świecie przez dziesięć lat, przegrywałem oczywiście od czasu do czasu, nikt nie wygra wszystkiego, ale generalnie, jak gdzieś się pojawiłem, to inni się załamywali. Ja się skokiem bawiłem, degustowałem tym, co robię - przyznaje Kozakiewicz.

Ojcu jednak do dzisiaj nie wybaczył. Nie wie nawet, kiedy dokładnie zmarł. Mówi, że to było w 1985 lub 1986 roku. Już wtedy był zniszczony przez alkohol. Matka była u niego w domu, w Hanowerze. Kiedy usłyszała o śmierci męża, powiedziała tylko "nareszcie".

- Nie byłem na jego grobie. W mojej pamięci nie jest ojcem. Leży w Gdyni, na tym samym cmentarzu co mama, ale osobno - wspominał.

Dzisiaj mistrz olimpijski nadal mieszka w Niemczech. W Hanowerze jest nauczycielem WF w szkole średniej. Prowadzi również niewielki klub tyczkarski, a także organizuje zajęcia fizyczne dla emerytów.

Kozakiewicz to najlepszy sportowiec w historii Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub SportowyBar na Facebooku
Inf. własna/Gazeta Wyborcza/Super Express
Zgłoś błąd
Komentarze (1)
  • yes Zgłoś komentarz
    Można było napisać na 1-2 kartach. Nie wiem co SF napisały aż na 9 - nie czytałem). Pamiętam z przeszłości informacje i sprawozdania o Władysławie (również jego gest) i bracie
    Czytaj całość
    Edwardzie. Przyjechali do Polski ramach późniejszej repatriacji, może z Solecznik (byłem w tej miejscowości ok. 1980).