Unicaja niespodziewanie stała się zespołem, który rzucił rękawicę „Królewskim” i zaciekle rywalizuje z nimi o rozstawienie z jedynką w play-off. Zawiodła Barcelona, w tyle zostały Lenovo i Valencia, a Baskonia w ogóle może mieć problemy, żeby zakwalifikować się do najlepszej ósemki. Ich niedyspozycję wykorzystał zespół z Malagi, który w całym sezonie przegrał dotychczas zaledwie cztery spotkania i twardo walczy z Realem o fotel lidera w najsilniejszej koszykarskiej lidze na Starym Kontynencie.
Unicaja zachwyca formą, choć latem nie poczyniła istotnych zmian. Ibon Navarro zdołał jednak utrzymać prawie cały zespół – poza Darío Brizuelą, który przeniósł się do Barcelony – a zawodnicy odpłacają za obdarzone zaufanie. Już ubiegły rok zwiastował powiew wiosny, drużyna z Malagi w rundzie zasadniczej zajęła bowiem trzecie miejsce, po raz pierwszy od czterech lat awansowała do play-off, a świetny sezon okrasiła zdobyciem drugiego w historii klubu Pucharu Króla. Jak widać, to było ledwie preludium, a na południu kraju apetyt rośnie w miarę jedzenia.
W niedzielę Unicaja stanie przed ogromną szansą, aby znacząco zwiększyć swoje szanse na pierwsze miejsce w tabeli i rozstawienie z jedynką w play-off. Jeśli zwycięży z Realem, wskoczy na fotel lidera, a później… trzeba go już tylko obronić. Na razie gospodarze gonią „Królewskich” niemal przez cały sezon. Gonią, bo zmagania w tegorocznej kampanii rozpoczęli od bilansu 1:3. Od tamtej pory w dwudziestu kolejnych spotkaniach ponieśli zaledwie jedną porażkę! Gdyby nie wrześniowo-październikowy falstart, teraz nie musieliby się o nic martwić, to Real musiałby stawać na głowie, żeby odrabiać starty.
Sytuacja podopiecznych Chusa Mateo i tak jednak daleka jest od idealnej. Ekipa ze stolicy niemal w każdej kolejce musi odpierać ataki Unicaji, a ponieważ przegrała z nią pierwsze bezpośrednie spotkanie w sezonie, przy równej liczbie punktów zawsze notowana będzie niżej. W listopadzie „Królewscy” okazali się słabsi we własnej hali, ulegając rywalom 93:99. W niedzielę nie tylko będą walczyli więc o zwycięstwo, ale i zniwelowanie sześciopunktowego handicapu przeciwników.
Na dobrą sprawę każda wygrana gości pozwoli im złapać głębszy oddech. W przypadku zwycięstwa, Real odskoczy na cztery punkty, co przy tak wyrównanej stawce i wysokiej formie obu drużyn może być kapitałem nie do przecenienia. Tym bardziej, że do końca rundy zasadniczej pozostanie zaledwie dziewięć kolejek.
Unicaja szansy na sukces upatruje przede wszystkim w świetnej dyspozycji i w fakcie, że na swoim terenie nie zwykła oddawać rywalom punktów. W tym sezonie u siebie przegrała tylko raz, tuż po rozpoczęciu rozgrywek z Valencią, a także w ćwierćfinale Copa del Rey, którego była gospodarzem – 83:91 z Lenovo Tenerife. Można ją więc pokonać, choć nie jest to zadanie proste.
Nietykalny nie jest jednak również Real, który zwłaszcza w Eurolidze dostał ostatnio delikatnej zadyszki. „Królewscy” przegrali trzy mecze z rzędu – z Fenerbahce, Panathinaikosem i Milanem – i choć nie ma to na razie wpływu na ich pozycję w tabeli, na pewno nie wpływa pozytywnie na morale zespołu. W euroligowym zestawieniu drużyna z Madrytu wciąż pewnie prowadzi, co zawdzięcza wybornej dyspozycji z poprzednich tygodni, seria porażek może jednak budzić delikatny niepokój w szeregach fanów zespołu.
Czy w niedzielę Unicaja wykorzysta chwilową słabość aktualnych wicemistrzów Hiszpanii i obejmie prowadzenie w tabeli? Czy jednak Real po raz kolejny udowodni klasę i w najtrudniejszym momencie to on sięgnie po pełną pulę? Mecz Unicaja – Real Madryt w niedzielę 17 marca o godz. 18.30 na żywo w Sportklubie!
ZOBACZ WIDEO: Myśli o NBA kuszą! – wywiad z Adamem Waczyńskim