Kryzys polskich skoków trwa w najlepsze! Weekend w Titisee-Neustadt zakończył się fatalnie. W sumie zdobyliśmy cztery punkty (w sobotę Jakub Wolny zajął 29. miejsce, a w niedzielę jego "wyczyn" powtórzył Andrzej Stękała). Nic dziwnego, że Aleksander Zniszczoł skomentował: "czułem pustkę" (więcej znajdziesz TUTAJ >>). Atmosfera wokół polskich skoków jest bardzo zła.
I niewielkim wytłumaczeniem jest fakt, że nasi czołowi skoczkowie (Kamil Stoch, Piotr Żyła oraz Dawid Kubacki) zostali w Polsce i tutaj przygotowują się do igrzysk olimpijskich Pekin 2022. A Stoch wyleczył już kontuzję kostki i czuje się dobrze (pisaliśmy o tym TUTAJ >>).
Adam Buholz z serwisu skijumping.pl napisał, że ostatni tak słaby wynik podczas weekendu (przy założeniu: sobota/niedziela, dwa konkursy indywidualne) przydarzył się nam... osiem lat temu. W 2014 roku.
DNS Jelara oznacza 4 punkty w Titisee-Neustadt dla Polski - tym samym wyrównujemy weekend PŚ w Sapporo z 2014 roku, kiedy identyczny dorobek uzyskali Stefan Hula i Krzysztof Miętus. #skijumpingfamily @skijumpingpl @Eurosport_PL https://t.co/4yQgMebprw
— Adam Bucholz (@Bucholz_Adam) January 23, 2022
Nie mogą więc dziwić mocne słowa Macieja Maciusiaka, trenera kadry "B" polskich skoczków. - Męczymy się wszyscy - w taki sposób podsumował start Orłów w Titisee-Neustadt. - Dłużej to tak wyglądać nie może!
W przyszły weekend (28-30.01.) w Willingen odbędą się ostatnie zawody PŚ przed zbliżającymi się igrzyskami. Polska może wysłać sześciu zawodników. Czy wyśle? Decyzja jeszcze nie zapadła. Maciusiak podkreślił, że być może nasi zawodnicy zostaną w kraju.
ZOBACZ WIDEO: Kłopot okaże się atutem?! Słowa ws. Kamila Stocha napawają dużym optymizmem