Dwa punkty w sobotę (Jakub Wolny zajął 29. miejsce) i dwa punkty w niedzielę (Andrzej Stękała również został sklasyfikowany na 29. pozycji) - to bilans reprezentacji polskich skoczków podczas turniejów w Titisee-Neustadt (TUTAJ znajdziesz relację z II konkursu >>). Bilans tragiczny. To kolejny dowód, że z naszymi skokami jest źle. Bardzo źle.
Pod nieobecność przygotowujących się do igrzysk olimpijskiej Pekin 2022 naszych najlepszych zawodników (m.in. Kamila Stocha, Dawida Kubackiego oraz Piotra Żyły) okazało się, że nasze rezerwy są bardzo mizerne. Zaplecze pierwszej kadry narodowej praktycznie nie istnieje. "Wyrwa w polskich skokach między seniorami a młodymi rocznikami jest już nie tylko teoretycznym problemem, ale czymś do granic możliwości namacalnym" - słusznie zauważył Dawid Góra (TUTAJ znajdziesz cały tekst >>).
Co po tak fatalnym weekendzie miał do powiedzenia Aleksander Zniszczoł? Medalista MŚ juniorów sprzed dziesięciu już lat jest załamany. - Ten weekend dał mi się we znaki - rozpoczął rozmowę przed kamerą Eurosportu.
- Czułem pustkę. Co prawda obniżyli nam rozbieg, ale zawodnik przede mną potrafił skoczyć, więc ja też powinienem - kontynuował.
- Trening jest regularny, ale na pewno jest w tym też trochę mojej winy. Mogłem zrobić więcej sam od siebie, coś dołożyć poza planem - dodał.
Co dalej? Jak zapatruje się na kolejne zawody? - Zima się jeszcze nie kończy. Trzeba zaakceptować miejsce, w którym się jest i z pokorą iść dalej - zakończył rozmowę z dziennikarzem.
ZOBACZ WIDEO: Kolejny problem polskich skoków. Ekspert na razie przestrzega przed takim rozwiązaniem