Dawid Góra: Ziścił się fatalny scenariusz [OPINIA]

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Klemens Murańka
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Klemens Murańka

Od kilku lat mówi się o tym, że polscy mistrzowie w skokach nie mają następców, którzy z marszu mogliby wskoczyć na ich pozycje. Do tej pory nie było tego widać wyraźnie, bo drużyna skakała znakomicie. Dziś czarny scenariusz się ziścił.

Oczywiście, obecnie fatalnie skaczą właściwie wszyscy polscy skoczkowie. Niezależnie od tego, czy śledzimy zawody w Pucharze Kontynentalnym czy Pucharze Świata. A kiedy zdobywaliśmy laury na najważniejszych imprezach, w drugiej lidze też na ogół potrafiliśmy skakać. Więc, przynajmniej chwilowo, padło wszystko.

Podczas sobotniego konkursu PK w Innsbrucku do drugiej serii awansował jedynie Jan Habdas. A i tak jego wynik trudno nazwać rewelacyjnym. Rywalizację zakończył bowiem na 21. lokacie.

Polacy wypadli koszmarnie również w Titisee-Neustadt, gdzie do drugiej serii awansował tylko Jakub Wolny. Ostateczne miejsce w zawodach PŚ? 29.

ZOBACZ WIDEO: Kolejny problem polskich skoków. Ekspert na razie przestrzega przed takim rozwiązaniem

Elita naszej kadry przygotowuje się do startu na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Oczywiście inaczej to wygląda w przypadku leczącego kontuzję Kamila Stocha i zakażonego koronawirusem Piotra Żyły. Ale w założeniu przerwa od startów ma wznieść formę naszych najlepszych skoczków na wyżyny.

Wciąż trzeba wierzyć w ich sukces. Stoch, Żyła, Dawid Kubacki to zawodnicy najwyższych lotów. W przypadku tego ostatniego – nawet dosłownie. A więc powrót do wysokiej dyspozycji jest realny. Trudno mieć nadzieję na znakomite starty w Chinach, ale gdzieś w głębi serca nadal tli się iskra.

Ta jednak wygasa całkowicie w odniesieniu do zaplecza kadry. Szans na zastąpienie naszych mistrzów nie widać. I to nie tylko w perspektywie tego sezonu.

Zakończenie karier liderów kadry skutkowałoby wręcz katastrofą polskich skoków. Zainteresowanie tym sportem wśród kibiców zmniejszyłoby się drastycznie. Poważną zagwozdkę mieliby sponsorzy. Nie mówiąc już o kolejnych pokoleniach, które raczej przestałyby się garnąć do skakania.

Wiedzieliśmy, że jesteśmy w takiej sytuacji. Często, choć nieco innymi słowami, mówił o tym Adam Małysz, dyrektor sportowy Polskiego Związku Narciarskiego, a być może także przyszły prezes tegoż. Teraz jednak nikt nie musi o tym głośno mówić, aby kryzys zauważyli nawet laicy.

I znów jesteśmy w sytuacji, kiedy możemy liczyć tylko na najpopularniejszych polskich zawodników. Jeśli nie Stoch, Kubacki, Żyła - to kto inny mógłby wzbudzić emocje w kibicach?

Wyrwa w polskich skokach między seniorami a młodymi rocznikami jest już nie tylko teoretycznym problemem, ale czymś do granic możliwości namacalnym. Pozostaje czekać na niespodziewany wyskok któregoś z mniej znanych Polaków. Albo na wybitną formę reprezentanta, którego nazwiska dziś jeszcze nawet nie kojarzymy.

A o to przecież zawsze jest niezwykle trudno.

Źródło artykułu: