Wielki mistrz był bezradny. Arcytrudne wyzwanie dla polskich skoczków

Newspix / KACPER KIRKLEWSKI / 400mm.pl  / Na zdjęciu: Piotr Żyła
Newspix / KACPER KIRKLEWSKI / 400mm.pl / Na zdjęciu: Piotr Żyła

"Nigdy tutaj już nie przyjadę" - tak podsumował skocznię w Wiśle Simon Ammann. Czy zmagający się z kryzysem formy polscy skoczkowie mają szansę przełamać się na jednej z najtrudniejszych skoczni na świecie? O to zapytaliśmy Jakuba Kota.

Nie tak to miało wyglądać. Polscy skoczkowie są na razie dalecy od swojej optymalnej formy. W czterech kolejnych indywidualnych konkursach Pucharu Świata w skokach punktowało tylko po dwóch skoczków.

W czołowej dziesiątce dwa razy był Kamil Stoch. Trzykrotny mistrz olimpijski dwukrotnie nie awansował jednak także do drugiej serii. Ani razu w najlepszej dziesiątce nie było Piotra Żyły. Dawid Kubacki trzy razy z rzędu nie awansował do finałowej serii.

Kryzys Biało-Czerwoni spróbują przełamać na swojej skoczni, bowiem trzeci pucharowy weekend odbędzie się w Wiśle. Na obiekcie im. Adama Małysza zaplanowano konkurs drużynowy (4 grudnia, 16:30) oraz indywidualny (5 grudnia, 16:00).

ZOBACZ WIDEO: Kto zostanie nowym prezesem PZN? "Kandydatem środowiska narciarskiego jest Adam Małysz"

Teoretycznie o dobre skoki na swojej skoczni powinno być łatwiej. W praktyce obiekt w Wiśle to jeden z najtrudniejszych do przełamania się. - Skocznia jest trudna technicznie. Problemem jest też przeciwstok. Niektórzy skoczkowie obawiają się go, hamowania na nim. Trzeba na tym obiekcie oddawać naprawdę dobre skoki, by były one długie - przeanalizował Jakub Kot, były skoczek narciarski, obecnie ekspert Eurosportu.

W 2018 roku, po kolejnym nieudanym konkursie, Simon Ammann - czterokrotny mistrz olimpijski - zadeklarował, że więcej do Wisły nie przyjedzie. "Skończyłem z Wisłą. Nigdy tutaj już nie przyjadę" - napisał na Facebooku Szwajcar po zawodach, w których zajął 46. miejsce. Rok później do Wisły rzeczywiście nie przyjechał, ale po 12 miesiącach spróbował jeszcze raz przełamać się na tej skoczni. Efekt? Odpadł już po kwalifikacjach...

Czy zatem, biorąc pod uwagę formę polskich skoczków podczas dwóch pierwszych weekendów i trudny technicznie profil skoczni w Wiśle, można być jakimkolwiek optymistą przed konkursami? Czy Biało-Czerwoni zrobią u siebie krok do przodu, czy pogłębią się w marazmie?

- Mimo wszystko Polakom powinno być o tyle łatwiej, że mają na tym obiekcie naskakaną ogromną liczbę skoków i latem, i zimą. Do tego, w tym trudnym momencie dla chłopaków, dojdzie pozytywna energia od kibiców - podkreślił Jakub Kot dla WP SportoweFakty.

Małym światełkiem w tunelu są też pojedyncze udane skoki Polaków. W Ruce Kamil Stoch, po próbie na 141,5 metra, wygrał serię próbną. Potem po dwóch niezłych skokach (134 oraz 128,5 metra) był ósmy w konkursie. Z kolei w niedzielnych zmaganiach Piotr Żyła poleciał na 140. metr i zajmował 9. pozycję na półmetku. W finale przegrał jednak z wiatrem, skoczył 112 metrów i spadł na 27. miejsce.

- Jeśli ktoś potrafi wygrać serię próbną, czy być w czołówce konkursu, to jest to jakiś powód do optymizmu. W obecnej sytuacji chłopacy takich dobrych skoków potrzebują jak tlenu. Na przestrzeni dwóch weekendów Kamil miał już kilka naprawdę mocnych prób - zwrócił uwagę ekspert Eurosportu.

- Sytuacja zespołu jest trudna, dlatego jak śpiewa Sylwia Grzeszczak, cieszmy się z małych rzeczy i tę formę trzeba odbudowywać krok po kroku. Jak się jeden, drugi czy trzeci raz nie uda, to nie możemy się załamywać, tylko trzeba próbować czwarty raz. Sezon jest długi i jest wiele do wygrania - dodał.

Weekend w Wiśle rozpocznie się od piątkowych (3 grudnia) kwalifikacji, które zaplanowano na godz. 18:00. Transmisja z eliminacji oraz weekendowych zawodów w TVP 1, Eurosporcie 1 oraz na WP Pilot.

Czytaj także:
Kontrowersja przy skoku Eisenbichlera. Zauważyłeś?!
Nowe obostrzenia. Co z kibicami na PŚ w Wiśle? Mamy komentarz dyrektora zawodów

Źródło artykułu: