Koniec kredytu zaufania. "Nie możemy pogodzić się z przeciętnością" [OPINIA]

Getty Images / Na zdjęciu: Thomas Thurnbichler
Getty Images / Na zdjęciu: Thomas Thurnbichler

Trzech Polaków lepszych od lidera Pucharu Świata. Brzmi pięknie prawda? W teorii tak, w praktyce polscy skoczkowie także na mistrzostwach świata nie mają szans z najlepszymi. Potęgą skoków już nie jesteśmy.

Gdyby jeszcze w sobotę ktoś powiedział, że Daniel Tschofenig - dominator tego sezonu - przegra w pierwszym konkursie mistrzostw świata z trzema Polakami, nie uwierzylibyśmy. Tymczasem Austriak był dopiero 21., a przed nim znaleźli się między innymi 19. Dawid Kubacki, 20. Piotr Żyła i 10. Paweł Wąsek.

Powodów do otwierania szampana nie mamy jednak żadnych. W niedzielę lider Pucharu Świata przegrał po prostu z warunkami. W pierwszej serii miał tak słabe, że nie miał żadnych szans. Na dużej skoczni znów będzie jednak mocny, a tego samego nie można powiedzieć o polskich skoczkach.

ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców

Niedzielny konkurs mistrzostw świata na mniejszej skoczni wyglądał dla polskiej kadry tak samo, jak cały sezon. Rodzynek Paweł Wąsek skakał dobrze i zajął przyzwoite 10. miejsce. Również dla niego walka o medale, a tylko takie miejsca liczą się przecież na mistrzostwach świata, była poza zasięgiem.

Reszta? Miejsca pod koniec drugiej i trzeciej dziesiątki. Jeśli mielibyśmy z takich pozycji się cieszyć, to byłoby to jak policzek, biorąc pod uwagę, jakie sukcesy odnosili polscy skoczkowie w poprzednich mistrzostwach świata. Przecież dwa i cztery lata temu to Żyła otwierał szampany po konkursach na mniejszej skoczni, a teraz musiał liczyć na furę szczęścia - patrz pierwsza seria i mocny wiatr pod narty - by w ogóle spróbować zaistnieć w tym konkursie.

Z trwogą czytałem nagłówki polskich mediów po sobotnich kwalifikacjach w Trondheim. Cieszyliśmy się z faktu, że cała piątka podopiecznych Thomasa Thurnbichlera awansowała do konkursu... Gdyby jeszcze dwa lata temu ktoś powiedział, że to będzie dla nas celem na takich zawodach, popukalibyśmy się z politowaniem w czoło.

Czy naprawdę tak szybko przeszliśmy do porządku na tym, że staliśmy się co najwyżej średniakami? To prawda: nie jesteśmy w tej chwili potęgą, ale to nie oznacza, że mamy pogodzić się z przeciętnością. Z szacunku do wcześniejszych dokonań Polaków w tej dyscyplinie po prostu nie możemy tego zrobić. Nie kupuję argumentu, że nie mamy teraz pokolenia, że musimy poczekać na lepszą generację, itd.

Będę się upierał przy stwierdzeniu, że całą piątkę, którą Thurnbichler zabrał do Trondheim, stać na znacznie lepsze skakanie. Nie są w swojej najwyższej formie na najważniejszych zawodach sezonu i za to winę ponosi Austriak. 10. miejsce Pawła Wąska go nie broni. To także wynik poniżej oczekiwań, biorąc pod uwagę, że jeszcze w styczniu ten sam zawodnik zajmował piąte miejsca i podium miał na wyciągnięcie ręki. Zamiast progresu jest regres.

Jak przygotowywać skoczków do najważniejszych zawodów sezonu pokazał Thurnbichlerowi Stefan Horngacher, były trener Polaków. Przed mistrzostwami Niemcy skakali podobnie słabo, jak Polacy. W niedzielę w Trondheim odgrywali pierwszoplanowe role. Wellinger zdobył srebro, a Geiger był czwarty. Na takie wyniki możemy tylko popatrzyć z zazdrością.

Kolejnego przykładu nie musimy szukać daleko. Marius Lindvik, nowy mistrz świata w skokach, skakał przez większą część sezonu przeciętnie. W niedzielę po jego próbach ręce same składały się do oklasków. Zasłużenie zdobył złoto.

Tymczasem trener Thurnbichler przed mistrzostwami - w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego Onet" - przekonywał, że znaczący postęp zrobił na treningach Dawid Kubacki. Efekt? 19. miejsce. Nie pierwszy raz szkoleniowiec mówi jedno, a wyniki jego podopiecznych pokazują coś innego.

To już druga zima z rzędu, w której polskie skoki muszą znosić rozczarowujące wyniki. Thurnbichler dostał mnóstwo kredytu zaufania. Na kolejny - moim zdaniem - nie zasługuje. I nie zmienię swojej opinii nawet po medalu na dużej skoczni, a ten w tym momencie można rozpatrywać tylko w kategorii cudów. A jak wiadomo cud w skokach oznacza zmienne warunki, które nie są żadnym wyznacznikiem formy skoczka.

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (30)
avatar
Janusz sport
1 h temu
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
TRENERA ZWOLNIC A SAMI DO DYMISJI PZN MAŁYSZ ? WSZYSTKIE ZIMOWE DYSCYPLINY NA DNIE 
avatar
jotwu
1 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kilkakrotnie pisałem ,że dekarz i ten nieudaczny trener do natychmiastowego wywalenia.I co? Nie zrobiono nic.I efekty mamy na skoczniach. 
avatar
robert325d
2 h temu
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Kolega trener śmiechu warte już widzę jak się słuchają ,no i prawda jak się nie nadajesz dziękujemy pa i wyjazd 
avatar
mariuszgierach
2 h temu
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Najwyższy czas go zwolnić 
avatar
Stanisław Krzanowski
2 h temu
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
A może trzeba zająć się młodzieżą i przestać robić darmowe wycieczki emerytom 
Zgłoś nielegalne treści